Syndrom złamanego serca: jak przeżyć rozstanie?

Odczuwasz ból i żal, męczy Cię bezsenność, masz natłok obsesyjnych myśli…. Zobacz, jak na złamane serce reaguje Twój organizm i jak przetrwać rozstanie. Koniec związku wcale nie oznacza końca świata.

złamane serce, rozstanie fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Drzwi się zatrzasnęły, a ja upadłam na podłogę. Leżałam w embrionalnej pozycji, obejmując się ramionami, szlochałam, jęczałam, przytulałam się policzkiem do zimnej podłogi, aż przyszła moja przyjaciółka i powoli razem z nią jeszcze raz zmierzyłam się ze strasznym słowem: „Odchodzę”.

Tak się skończyła moja miłość do faceta, którego poznałam 5 lat temu na jakimś nudziarskim przyjęciu firmowym. Czułam się tam jak kosmitka, dopóki nie przyszedł on. Od razu, od pierwszej rozmowy poczułam, że to jest to. Rozumieliśmy się w pół słowa. Tak samo nie pasował do korporacji, jak ja, miał takie same poczucie humoru.

I tak się zaczęło. Szybko zamieszkaliśmy razem i robiliśmy to wszystko, co robią normalne pary – docieraliśmy się. Troszkę się kłóciliśmy, opowiadaliśmy sobie nasze historie z życia, odkrywaliśmy, jak bardzo jesteśmy podobni, przeżywaliśmy zazdrość o naszych byłych, staraliśmy się robić ze sobą takie rzeczy, których żadne z nas nie robiło z poprzednimi partnerami.

Nawet nie mówię o seksie – byliśmy zakochani i romantyczni. Spędziliśmy ze sobą i naszymi rodzinami święta, a potem wyjechaliśmy na narty w góry, gdzie nas zasypał śnieg i cztery dni tkwiliśmy w schronisku, czekając na pługi.

Nigdy nie czułam się szczęśliwsza. Zdążyliśmy omówić naszą przyszłość, imiona naszych dzieci. Nawet naszą wspólną starość w domku na Teneryfie, który sobie kupimy za pieniądze zarobione na naszym wspólnym biznesie (wszystko omówione, żeby nie było). I nagle, pewnego dnia, mój świat rozpadł się na kawałki.

Czarna rozpacz

To nie było moje pierwsze rozstanie i część moich reakcji była znajoma – schudłam, wybuchałam płaczem ni stąd, ni zowąd, nie mogłam się na niczym skupić, wszystko poza moim bólem wydawało mi się bez sensu.

Ale tym razem moje ciało zareagowało mocniej. Czułam, że moje serce od czasu do czasu zaczyna dziwnie gwałtownie bić. Czasem brakowało mi oddechu. Nie mogłam zasnąć, a gdy już zasnęłam, budziłam się nad ranem o okropnej porze i czułam się tak, jakby świat się właśnie kończył. Nawet moja skóra to odczuła, bo bolało mnie każde dotknięcie. Jazda w tramwaju w tłumie ludzi, którzy się o mnie ocierali, była dla mnie torturą.

Jasne, czytałam jak wszyscy, że trzeba ćwiczyć, bo ruch to najlepsze lekarstwo. Zmusiłam się więc do pójścia na siłownię. Ale podczas ćwiczeń czułam, jak każdy najmniejszy mięsień woła: „Zostaw mnie, do cholery, w spokoju!”. Przez kolejne trzy tygodnie zaliczyłam grypę żołądkową i zapalenie ucha.

Ja?! Ja zawsze byłam typem osoby, która na wiadomość o chorobie znajomej mówi: „Weź się w garść”. Ale ja jakoś nie mogłam. Musiało minąć sporo czasu, zanim doszłam do siebie. A wtedy postanowiłam sprawdzić, co mi się właściwie przytrafiło.

Nóż w serce

Według dr. Etana Krossa z University of Michigan, emocje i samokontrola zwracają uwagę na język, jakim się posługujemy. Gdy czujemy się porzuceni, używamy takich sformułowań, jak: „Zraniłeś mnie”, „Wbiłeś mi nóż w serce”. W literaturze czy w słowach piosenek znajdziemy pełno tego typu metafor. Tak to odczuwamy – obojętnie, jak melodramatycznie by to zabrzmiało.

Dr Kross przebadał za pomocą rezonansu magnetycznego kilkadziesiąt osób, które niedawno przeszły przez dramatyczne rozstanie. Na początek delikwenci mieli za zadanie patrzeć na zdjęcie osoby, która ich porzuciła, i przypominać sobie sam moment, gdy poczuli się odrzuceni. W kolejnym teście lekko oparzono skórę badanych na lewym przedramieniu.

związek, para, kłótnia, rozstanie fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Naprawdę boli

Skanowanie mózgu wykazało, że dokładnie te same fragmenty mózgu, które aktywują się podczas fizycznych cierpień, biorą udział w przeżywaniu (właściwie przypominaniu sobie) cierpień emocjonalnych. Nas to naprawdę fizycznie boli. Społeczne odrzucenie też może sprawić, że stajemy się bardziej wrażliwi na fizyczny ból.

Myślałam, że moje wcześniejsze przewrażliwienie na dotyk czy lekkie uderzenie w łokieć wynikało z tego, że czułam się psychicznie przewrażliwiona. Wygląda jednak na to, że moje ciało rzeczywiście znacznie silniej odczuwało ból. Ciekawe. Czy z tego wynika, że środek przeciwbólowy może pomóc na ból serca?

Dr Kross sugeruje, że może być coś na rzeczy. „Badania przeprowadzone kilka lat temu na University of Kentucky wykazały, że paracetamol może zredukować psychiczne cierpienia związane z odrzuceniem” – przekonuje. Czyli, gdy widzisz, że Twój od niedawna eks jak gdyby nic wrzuca beztroskie fotki na FB, tabletka może złagodzić ból duszy.

Uzależnienie od miłości

Nie wyrzuciłam go z grona znajomych na FB. Nie mogłam. Co więcej, regularnie zaglądam na jego profil. Dlaczego? Bo jestem głupia? Beznadziejna masochistka? Nie. W książce antropolożki Helen Fisher „Anatomia miłości” czytam, że to normalne, bo właśnie znajduję się w fazie zaprzeczania – to pierwszy stopień wtajemniczenia w piekło porzucenia.

Fazę charakteryzuje obsesyjna potrzeba odzyskania partnera i obsesyjne myśli o tym, co się zrobiło nie tak. Towarzyszą temu często czyny. Niestety – to wtedy robimy rzeczy upokarzające i żałosne, których potem wstydzimy się latami. To wtedy pojawiamy się u niego w nocy na lekkiej bani, ale za to w megaseksownej sukience, „żeby jeszcze wszystko dokładnie omówić”, albo deklarujemy, że zrobimy naprawdę wszystko, żeby tylko został, lub krzyczymy, płaczemy, rysujemy gwoździem lakier na jego motocyklu.

Albo piszemy rozpaczliwe głupoty na FB, mając kompletnie gdzieś, że czytają to wszyscy nasi znajomi i doskonale się bawią. No, niech pierwsza rzuci kamieniem ta, która nie ma na koncie nic podobnego.

Dr Helen Fisher za pomocą skanowania mózgu dowiodła, że te wszystkie zachowania mają biologiczne podłoże. Region mózgu najbardziej aktywny w fazie zaprzeczenia to ten sam fragment, który uaktywnia się u ludzi uzależnionych od kokainy, seksu, hazardu i wszystkich innych rzeczy, od jakich ludzie się uzależniają.

W momencie gdy zabraknie nam ulubionej używki, nasz mózg produkuje cały syndrom zachowań i reakcji, mający przywrócić pożądany stan – obsesyjne myśli, absolutna koncentracja na obiekcie pożądania (to dlatego zupełnie nie zdajemy sobie sprawy, że postępujemy głupio), skłonność do podejmowania ryzyka, podwyższony poziom energii.

W takim stanie nietrudno o różne zachowania, których później możemy żałować. Zobacz 10 rzeczy, których nie warto robić po rozstaniu.

kobieta fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Jak nornice

W swoich poszukiwaniach trafiłam na ciekawe opracowania dr. Larry'ego Younga z Departamentu Psychiatrii na Emory University. Dr Young podczas swoich badań dotyczących m.in. monogamii zainteresował się nornicami preriowymi. To takie maleńkie gryzonie, które jako nieliczne w świecie ssaków łączą się w trwałe pary. Co ciekawe, prawie identyczne nornice łąkowe już nie są monogamiczne i prowadzą raczej swobodne życie seksualne.

Okazuje się, że nornice preriowe swoją monogamię zawdzięczają niewielkiej zmianie w genach powiązanych z mózgiem. Okrutny badacz rozdzielał parkę nornic preriowych i sprawdzał, co się dzieje w ich organizmach. Już po 4 dniach zaobserwował zmiany na poziomie genetycznym. Chodzi o wzmożoną aktywność genu odpowiedzialnego za mózgową odpowiedź na stres.

Czyli utrata partnera, porzucenie zmienia nasz organizm nawet na takim podstawowym poziomie. Jednak skoro przetwarzanie bodźców bólowych – czy to fizycznych, czy psychicznych – odbywa się w tych samych rejonach mózgu, to prawdopodobnie, tak jak różnimy się pod względem wrażliwości na ból, tak i różnie znosimy ból straty.

Być może ci z nas, którzy jak ten szczególny gatunek nornic preriowych mają aktywny „gen monogamii”, cierpią bardziej? Im silniejsze przekonanie, że związaliśmy się z kimś na całe życie, tym silniejsza trauma rozstania. Czy dr Young wynajdzie pigułkę na złamane serce? Twierdzi, że to możliwe, zwłaszcza że udało mu się „wyleczyć” stęsknioną nornicę.

Co mi pomoże?

Na szczęście druga faza rozstania to etap pogodzenia się ze stratą. To faktycznie nadejdzie, chociaż nie chce nam się w to wierzyć. Jak można sobie pomóc? Niestety, nowoczesna nauka nie wniosła wiele do zestawu sposobów znanych od wieków.

Zasada jest prosta: nie mieć absolutnie żadnych wspólnych spraw ze swoim eks. Gdy jesteśmy zdolne do racjonalnego myślenia, to wydaje się mieć sens.

Ale przychodzi wieczór, kieliszek wina otwiera tamę z żalem, chwytamy za telefon, a następnego dnia mamy ochotę zapaść się pod ziemię. Którego głosu mamy słuchać? Serca czy rozumu? „Rozumu” – mówi twardo Helen Fisher. W tej fazie musimy postępować jak nałogowiec, który chce rzucić nałóg. To oznacza zero spotkań, zero telefonów, zero e-maili, żadnego sprawdzania, co tam u niego słychać na FB.

Powstrzymaj się też przed pokusą: „Zostańmy przyjaciółmi”. Jeżeli on Ci coś takiego proponuje, powiedz: „OK, ale za jakieś 3 lata”. Teraz potrzebujesz czasu i przestrzeni, aby się wyleczyć. Zero kontaktu oznacza również pozbycie się wszelkich pamiątek, wiadomości głosowych, maskotek czy czego tam jeszcze. Jeżeli tego nie zrobisz, to będziesz jak alkoholik, który usiłuje rzucić picie, trzymając przed sobą otwartą butelkę.

Zadbaj o właściwe paliwo, bo porzuceni często tracą apetyt. Twoja mama miała rację, mówiąc, że na smutki nie ma jak domowy obiad. Sama się pilnuj, żeby jeść dużo magnezu (czekolada, orzechy, pestki, płatki owsiane), witaminy C (świeże owoce i warzywa), kwasów omega-3 (ryby, orzechy), wapnia (jogurty, sery). Tych właśnie składników potrzebujesz, by Twój organizm poradził sobie z silnym stresem porzucenia. Uważaj też, by się nie przejadać w wyniku zajadania emocji. Dowiedz się, jak nie przytyć po zerwaniu.

Chcesz wejść w nowy związek ze świeżym spojrzeniem i bez obciążenia? Zobacz, jak się pozbyć bagażu emocjonalnego.

Atak serca

No dobra, a co z sercem, które rzeczywiście boli? Tak intensywny wyrzut hormonów stresu naprawdę może osłabić mięsień sercowy. Naukowcy mają już na to nazwę – to zespół takotsubo, czyli syndrom złamanego serca, którego objawy do złudzenia przypominają zawał (nawet obraz EKG wygląda zupełnie tak samo), chociaż nim nie są.

Na skutek nagłego, nawet 30-krotnego podniesienia się poziomu adrenaliny, we krwi z powodu wstrząsu dochodzi do zablokowania przepływu wapnia do komórek mięśnia sercowego. Wtedy, na skutek braku minerału, przestają się one kurczyć, dając niepokojące symptomy. Na szczęście, w odróżnieniu od zawału, u chorych nie stwierdza się zwężenia ani zamknięcia tętnic wieńcowych, a pacjenci wracają do zdrowia już po paru dniach.

Ale czasem nie. Kto nie słyszał wzruszających historii o ludziach, którzy przeżyli ze sobą 60 lat, a potem umarli w odstępie kilku dni? To właśnie syndrom złamanego serca. Zwłaszcza dotyka to mężczyzn. Serca kobiet chronią żeńskie hormony (estrogen), dlatego wbrew pozorom my, kobiety, szybciej podnosimy się po stracie. Lepiej też znosimy śmierć partnera.

Złamane czy nie, o swoje serce powinnaś dbać zawsze. Zobacz, co pomaga, a co szkodzi Twojemu sercu.

kobieta fot. Dean Drobot 2015/shutterstock.com
fot. Dean Drobot 2015/shutterstock.com

Co się ze mną dzieje?

Jeżeli kiedykolwiek przeżyłaś bolesne rozstanie, to wiesz, o czym piszemy. Zobacz, co się dzieje w organizmie po usłyszeniu: „To koniec”.

Hormony: w tej samej chwili, gdy do Twojego mózgu dociera ta informacja, nadnercza wpompowują w Twój organizm hormony stresu – kortyzol i adrenalinę. To powoduje przyspieszoną akcję serca, wyższe ciśnienie krwi i suchość w ustach.

Mózg: patrzysz na ostatnie wasze wspólne zdjęcia, w gardle Cię ściska, chce Ci się płakać, ale nie możesz przestać patrzeć. To dlatego, że w Twoim mózgu dzieje się coś dziwnego: aktywizują się ośrodki odpowiedzialne za przeżywanie bólu, ale również ośrodek przyjemności (bo wspominasz miłe chwile). Te przeciwstawne reakcje inicjują do działania lewą część kory przedczołowej, która jeszcze raz analizuje bodźce. Stamtąd wypływa w końcu myśl; „A może dobrze się stało”.

Brzuch: Twój zestresowany układ nerwowy spowalnia trawienie. W efekcie tracisz apetyt i chudniesz (to też może być ten element, który rozjaśni Ci przykre przejścia).

Skóra: kortyzol, czyli hormon steroidowy, powoduje wydzielanie większej ilości łoju, który wywołuje zmiany skórne, pryszcze, trądzik.

Odporność: stres obniża odporność i dlatego możesz w środku lata zapaść na przeziębienie albo inne infekcje.

płacz fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

Sposoby na rozpacz

Płacz: nie wiadomo do końca, czemu służą łzy z naukowego punktu widzenia, ale płacz przynosi ulgę 90% z nas.

Wyżalanie się: kobiety mają łatwiej niż faceci, bo na ogół mają babskie grono wsparcia, przy którym nie wstydzą się użalać. Jednak tu kryje się niebezpieczeństwo – grupa współczujących przyjaciółek może przedłużać fazę żalu i nie pozwalać nam przejść do fazy, w której weźmiemy na siebie część odpowiedzialności za rozstanie i wyciągniemy wnioski.

Alkohol: częsty sposób, ale nie dość, że pogłębia depresję na poziomie biochemicznym, to jeszcze obniża samokontrolę i skłania do robienia żałosnych głupot, których będziesz się wstydzić. Zdecydowanie nie polecamy.

Wkurzenie: z badań opublikowanych w magazynie „Emotions” wynika, że łatwiej nam znieść ból, gdy się trochę wkurzymy na naszych byłych. Nie, on nie był ósmym cudem świata – on Cię porzucił i spokojnie możesz się na niego zdenerwować. No już! Przypomnij sobie, jaki bywał wredny.

Ćwiczenia: tak, tak, wiadomo, że czujesz się osłabiona i trudno Ci się zmusić, ale nie trzeba od razu wyczynowo. Weź kijki i zrób sobie półgodzinny szybki marsz, a następnego dnia 45-min. Wkrótce odczujesz skutki.

Zajęcia: masz teraz mnóstwo wolnego czasu i to jeszcze bardziej Cię dołuje – wychodź jak najczęściej z domu: do kina, do klubu, do znajomych. Patrz, wreszcie masz czas na obejrzenie tych filmów, których on nie lubił.

para, związek, pocałunek fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

3 składniki miłości

1. Pożądanie

Najbardziej prymitywny jest popęd seksualny. Pożądanie jest napędzane testosteronem (tak u mężczyzn, jak i u kobiet). Skan mózgu w tej fazie wskazuje na aktywność najstarszej, tzw. „gadziej” części mózgu odpowiedzialnej za reakcje emocjonalne.

2. Romantyczna miłość

W odróżnieniu od pożądania romantyczna miłość ukierunkowuje nasze działania i energię na jedną konkretną osobę. Ta siła objawia się wtedy, kiedy spotykamy mężczyznę i czujemy, że to nasza druga połowa. W mózgu wydziela się dopamina, która dodaje energii do aktywnych działań nakierowanych na uwiedzenie partnera.

3. Przywiązanie

O wiele mniej malownicze i emocjonujące niż poprzednie, ale wykształciło się w procesie ewolucji jako zabezpieczenie opieki rodzicielskiej dla potomków. W bajkach i romantycznych komediach przywiązanie to jest to, co załatwia się jednym lakonicznym zdaniem: „A potem żyli razem długo i szczęśliwie”. Przywiązanie to proces rozłożony w czasie, w którego powstawaniu biorą udział hormony – oksytocyna oraz wazopresyna, która powoduje obniżenie napięcia. To właśnie pozbawienie nas tych hormonów, które powodują spokój i błogostan, jest przyczyną dramatu.

Gdy już otrząśniesz się po rozstaniu i znów wpadniesz w sidła miłości, poznaj patenty na to, jak stworzyć udany związek, który przetrwa lata.

WH 05/2014

REKLAMA