Rozstanie: jak cierpią faceci

Często wydaje nam się, że to my jesteśmy bardziej wrażliwe i intensywniej niż mężczyźni przeżywamy rozstanie. Nic podobnego. Facetów złamane serce boli tak samo. Oto historia naszego redakcyjnego kolegi, którego porzuciła kobieta.

mężczyzna fot. shutterstock
fot. shutterstock

Kobiety mają swoje sposoby na cierpienie. Płacz, przegadywanie całych nocy z koleżankami, hektolitry czerwonego wina. I w dodatku mają społeczne przyzwolenie na rozklejanie się od czasu do czasu (zaglądnij do naszych statystyk i dowiedz się więcej o tym, jak partnerzy odreagowują koniec związku i jakie są główne powody rozstania).

Faceci nie mają takiego luksusu. Muszą być powściągliwi, nie okazywać innych emocji niż na przykład radość z wygranej albo złość. A złamane serce boli ich tak samo. Zobacz, jak to wygląda z męskiej perspektywy. Oto historia faceta, którego porzuciła kobieta.

Ból. To pierwsze, co pamiętam. Usłyszałem: „To nie twoja wina” (pewnie, do cholery, że nie moja!), i jeszcze: „Rozstańmy się jak przyjaciele” (tak, jasne – przyjaciele nie wbijają sobie noża w plecy). Czułem się, jakby przejechała po mnie ciężarówka. Oszołomiony, ogłupiały, żałosny. Następne, co pamiętam, to bardzo duże ilości wysokoprocentowego alkoholu przyswajanego z najlepszym kumplem, jeszcze z podstawówki.

I tak, owszem, płakałem głośno. Po raz pierwszy od wielu lat. Miałem 30 lat i po ośmiu latach związku odeszła ode mnie dziewczyna. Nie było tego innego (z tego, co wiem). Po prostu „się wypaliło”.

Następne dni upłynęły mi na żałosnych telefonach do niej, nadużywaniu alkoholu, obsesyjnym myśleniu o tym, co powinienem zrobić. I paleniu fajek, do których wróciłem po czterech i pół roku od rozstania z nimi. To było właśnie tak i trwało rok, zanim się wyleczyłem.

złamane serce, rozstanie fot. shutterstock.com
fot. shutterstock.com

30-65 dzień: wściekłość i desperacja

Według psychologów w tej fazie mężczyźni i kobiety najbardziej się różnią. „Mężczyźni cierpią bardziej, bo ich mechanizmy przystosowawcze są odmienne – mówi antropolożka prof. Helen Fisher, autorka książki „Dlaczego on, dlaczego ona”. – Kobiety płaczą, co im przynosi ulgę, mężczyźni piją i jeżdżą zbyt szybko samochodem”. Coś w tym jest. Moją ucieczką było imprezowanie.

Prof. Fisher, która wykonuje tak dziwne badania, jak skanowanie mózgów nieszczęśników ze złamanym sercem, żeby sprawdzić, co się tak naprawdę dzieje w ich głowach, dowiodła, że po dwóch miesiącach od porzucenia jest aktywna ta sama część mózgu, która u narkomanów odpowiada za głód narkotyku. W tej fazie zrobiłem mnóstwo głupich rzeczy.

Wybuchałem na przykład złością w, wydawałoby się, neutralnych sytuacjach. Ale pewną ulgę przyniosło mi wyrzucenie z mieszkania wszystkich gratów, które przypominały mi o mojej byłej. Wyładowałem złość na jej rzeczach zgodnie z tym, co podpowiadała mi moja męska, agresywna natura – jak pewnie powiedziałaby prof. Fisher. 

mężczyzna fot. shutterstock
fot. shutterstock

90-165 dzień: poczucie winy i depresja

Poczucie winy jest kolejną fazą cierpienia i około czwartego miesiąca po rozstaniu właśnie to mnie dotknęło. Myślałem obsesyjnie: „A gdybym zrobił to czy tamto, w tamtym momencie, to ona by nie odeszła”. Faceci potrzebują strategii, więc zrobiłem listę rzeczy, które zrobiłbym inaczej.

Przemyślałem sprawy, w których zawaliłem. Naprawiłem drzwi do garderoby, wymieniłem uszczelkę w prysznicu, który ciekł. Magiczne zaklęcia. Nic się nie zmieniło. A potem przyszła depresja. Szósty i najciemniejszy etap. I intuicyjnie zrobiłem to, o czym mówią naukowcy.

Dla faceta ratunkiem przed smutkiem jest testosteron. Poszedłem do klubu fitness, ale zamiast przerzucać żelazo, zapisałem się na boks. Ulga. „Wydzielanie się testosteronu ma pozytywny wpływ na obie płcie – mówi dr Fisher. – Boks jest znakomity dla mężczyzn jako sposób na depresję”.

Facet lubi mieć konkretnego przeciwnika: to uspokaja umysł i podnosi poziom serotoniny. Znakomicie też działają sporty zespołowe: to podwyższa poziom oksytocyny – hormonu, który jest wysoki, gdy jesteś w szczęśliwym związku, a którego brakuje osamotnionym.  

mężczyzna fot. shutterstock
fot. shutterstock

200-324 dzień: akceptacja i wsparcie

„W każdym miejscu na świecie kobiety rozmawiają więcej” – mówi prof. Fisher. Taka nasza męska karma – przez wieki byliśmy myśliwymi, czyli spędzaliśmy w męskim towarzystwie długie godziny w milczeniu, żeby nie spłoszyć zwierzyny. Ta różnica jest wciąż istotna, bo mamy ją na naszym „twardym dysku”.

Ciężko nam się wywnętrzać, podobnie jak zwierzenia kumpla wprawiają nas w zakłopotanie. Ale znalazła się osoba, która mnie ocaliła. Moja siostra. Zawsze byliśmy blisko (2 lata różnicy). Ale teraz zaczęliśmy wreszcie naprawdę rozmawiać o istotnych rzeczach. Przypomniała mi, kim jestem, bo przecież znała mnie dłużej niż ta kobieta, która mnie porzuciła. Dzięki niej odzyskałem grunt pod nogami.

Przypomniała mi, że przecież jestem fajnym, porządnym, sympatycznym facetem, który dostaje nieustające wsparcie od bliskich ludzi. To było mocne. Spowodowało wyłom w mojej męskiej strategii przetrwania, czyli nadmiernym piciu, agresywności i udawaniu, że mnie nie rusza. Dopiero przyjęcie tego, co prof. Fisher nazywa kobiecą strategią przetrwania, przyniosło prawdziwy przełom w mojej sytuacji – zacząłem się podnosić.  

mężczyzna fot. shutterstock
fot. shutterstock

365 dzień: trzeba żyć dalej

Rok po rozstaniu odczuwam moje złamane serce tak jak kontuzję w kolanie, której się nabawiłem kilka lat temu. Ćmi czasem w niespodziewanych momentach, ale na co dzień w ogóle o tym nie myślę. Spotkałem kobietę, która na pierwszej randce powiedziała mi: „Szczęśliwi ludzie nie palą”. Pewnie miała rację.

Zgasiłem papierosa i wkrótce przestałem palić. Rzuciłem fajki właściwie bez większego wysiłku. I pomyślałem sobie, że wiem coś, czego może nie wiedzą faceci bezpośrednio po porzuceniu.

Na początku to wydaje się nie do przejścia. Ale żaden ból duszy nie trwa wiecznie. Któregoś dnia wstajemy i okazuje się, że mamy nadspodziewanie dobry humor, świeci słońce, po ulicach chodzą piękne kobiety. Po prostu chce się żyć.  

WH 05/2015

REKLAMA