Romans z żonatym - czy obrączka na palcu podnieca?
„Nigdy nie planowałam, że będę w takim związku. W okresie nastoletnim uważałam kochanki żonatych mężczyzn za najgorsze lafiryndy, żeby nie powiedzieć gorzej. Ojciec mojej koleżanki zdradzał jej mamę i bardzo bałabym się, że taka sytuacja miałaby u mnie wystąpić. To byłby dla mnie koniec mojego bezpiecznego świata. Co więc się stało, że zmieniłam zdanie? Dorosłam, ot co. Poznałam Macieja, pojawiła się jakaś iskra. I szczerze mówiąc, wiedziałam od początku, że jest żonaty. Nie pytałam o jego związek. Kręciło mnie niesamowicie, że jest zajęty, że robię coś zakazanego. Wiesz jak to jest, jak jesteś w związku przez trzy lata i seks nie sprawia ci już żadnej przyjemności? Myślisz o sobie, że coś z tobą nie tak. A tu nagle spotkałam Macieja i pojawił się ogień. Płonęłam z pożądania każdego dnia, uprawialiśmy seks wszędzie i o każdej porze. Poczułam, że znowu żyję, że jestem prawdziwą, zmysłową kobietą. Tak, kręciła mnie jego obrączka, choć chyba pierwszy raz sama się do tego przyznaję" – wyznaje Olga, ale nie patrzy mi w oczy.
W przypadku romansu z żonatym facetem często działa reguła niedostępności - im coś jest mniej dostępne, tym bardziej dla nas atrakcyjne.
Naukowcy z Uniwersytetu z Louisville przeprowadzili badania, z których wynikło, że dla niektórych kobiet fakt, że mężczyzna nosi na palcu obrączkę oznacza, że jest już „sprawdzony” i posiada jakieś dobre cechy. To jak pójście na łatwiznę – skoro inna już go sprawdziła i odkryła, że warto z nim być, to znaczy, że jest atrakcyjny. Nazywa się to mechanizmem kopiowania.
Przyczyną zwiększonego zainteresowania żonatymi mężczyznami może być też inne zjawisko, które nazywa się „kompleksem Elektry”. Kompleks ten ma powstawać już w wieku dziecięcym – kiedy mała dziewczynka zakochuje się w ojcu, zaczyna traktować matkę jako rywalkę. Później, w życiu dorosłym,obiektem westchnień również staje się dla niej taki „obiekt”, o który musi powalczyć. Rywalkami są tutaj oczywiście żony.
Jednak najbardziej prawdopodobna jest zwykła reguła niedostępności, która polega na tym, że im coś mniej dostępne, tym bardziej atrakcyjne. Świetnie wykorzystują ją sprzedawcy, informując na stronach internetowych, że zostały „tylko 2 sztuki” danego produktu. Z tego też powodu dyskonty wrzucają do sklepu tylko kilka sztuk danych produktów. Gdyby wrzucili ich więcej, to uwierz, że o 7 rano pod drzwiami sklepu nie tworzyłyby się kolejki, a w internecie nie można by znaleźć filmów z dwoma klientami, którzy wyrywają sobie robot kuchenny. Reguła niedostępności ma wielką moc.
ZOBACZ TEŻ: Seksoholizm – wymówka dla zdrad czy prawdziwa choroba?