Wpadłyśmy do knajpy, by po starej znajomości z Men's Health pociągnąć ich barmana za język. Tym razem chciałyśmy się dowiedzieć, jak wyglądają te typowe, męskie spotkania przy piwie, na które obowiązkowo trzeba przynajmniej raz w miesiącu wyskoczyć. Oczywiście bez nas, bo to przecież męskie spotkania.
Rozumiem, że prawdziwe pytanie brzmi następująco: „Co, do cholery, może być bardziej atrakcyjnego niż siedzenie ze mną na kanapie, trzymanie się za ręce i wspólne oglądanie fajnego filmu o miłości?”. Trafiłem? Nie będę się wypowiadał w imieniu całej męskiej populacji, bo generalizacje wiodą na manowce.
Znajomy mi opowiadał, że jego przyjaciółka z zagranicy po tygodniowym oglądaniu reklam w naszej telewizji była przekonana, że wszystkie polskie kobiety cierpią na upławy i wzdęcia, a polscy faceci na problemy z erekcją. Na szczęście udało mu się (częściowo) wyprowadzić ją z błędu, ale w sprawie upławów niewiele mógł już zrobić.
Wydaje mi się, że problem tzw. męskich spotkań wynika z samej natury emocjonalności, różniącej kobiety i mężczyzn. Wasza miłość jest totalna, zawsze zaczynacie wszystko od nowa i oddajecie się jej w całości, a dla facetów kobieta i miłość są ogromnie ważną częścią ich życia, ale jednak częścią. Niechby i najważniejszą, ale częścią.
Na całość składa się jeszcze 100 innych elementów, między innymi właśnie kumple. Byli w naszym życiu zanim jeszcze was poznaliśmy, przy nich siedzimy bez napinki, nie musimy popisywać się ani odgrywać kogoś innego niż jesteśmy. Po prostu relaks i luzik. Zdarza się, że czasem któryś przesadzi z alkoholem, ale co z tego? To nie koniec świata.
Gdy moja partnerka zawiadamia o babskim spotkaniu, życzę jej miłego wieczoru i do głowy mi nie przychodzi być zazdrosnym o czas nie mnie poświęcony. Ani podejrzliwym, że odda się kelnerowi na zapleczu. Jestem zadowolony, że się zrelaksuje od czasu do czasu i bardzo zadowolony, że nie zdarza się to codziennie.
Dowiedz się, jak pokonać zazdrość i jak nie wątpić w wierność partnera.
01-02/2013