Dziewczyny z WH:
Żeby nie przesadzać i nie wpaść w koleiny stereotypów, nie poruszymy tematu waszego samotnego opiekowania się domem podczas naszych wyjazdów, delegacji itp. Tym bardziej że jakiegoś szczególnego dramatu nie ma, choć do ideału też blisko nie jest. Jedna rzecz nas jednak nurtuje – tu wszystkie się zgadzamy – i musimy ją poruszyć.
Dlaczego, do licha, nie podlewacie kwiatów?! Tak, tych stojących w zasięgu waszego wzroku na parapecie, na balkonie lub w rogu pokoju. Jakąś awersję do nich czujecie, czy co? A może umknęła wam istotna informacja na lekcjach biologii, że rośliny bez wody nie rosną? Ba, usychają na śmierć. Macie jakieś sensowne wytłumaczenie?
Kumpel z MH:
Oczywiście, że nie mamy. Nie będziemy próbować rzucać problemu na szersze tło, że niby faceci to łowiectwo i serca nie mamy do zbieractwa, rolnictwa etc. – nie. Nie mamy też do nich jakiejś szczególnej antypatii, tak jak nie mamy żadnych uczuć do szafy, krzeseł, stołu, komody i innych elementów wyposażenia wnętrz (może z wyjątkiem sprzętu do grania, telewizora i konsoli).
Jasne, że niektóre meble nam się podobają, niektóre nie, ale doniczek z kwiatami po prostu nie zauważamy, tym bardziej że trudno się o nie potknąć, jak na przykład o stołek czy krzesło. Zresztą, co tu daleko szukać – spróbujcie sobie przypomnieć, gdzie i jakie obrazki lub zdjęcia wiszą na ścianach w waszym domu. Niełatwo, co? No, to my tak mamy z tymi doniczkami – wiadomo, że są, wiadomo, że z nimi niby ładniej się mieszka, ale żeby zaraz o nich pamiętać?
Z dwojga wybieramy obrazki, bo nikt nie robi afery, jeżeli jakiś wisi lekko przekrzywiony. No i nie trzeba ich podlewać, rzecz jasna. Nadwerężę nieco męską solidarność i zdradzę wam pewien sekret. Otóż, gdy wracacie do domu po dłuższej nieobecności i ziemia w doniczkach jest wilgotna, możecie mieć 100% pewności, że została właśnie dziś podlana. Tak, to właśnie dziś był ten pierwszy raz. WH Podlewam, pani kierowniczko, cały czas podlewam.
WH 06/2017