Ucieszyłem się z propozycji napisania do WH, bo lepszej okazji do zemsty za te wasze „seksy ciacho” czy „słodki tyłeczek”, opisujące Ryana Goslinga, nie znajdę. Uświadomiłem sobie jednak, że to przecież tylko jakaś fantasmagoria – której zresztą sam ulegam, oglądając modelki na wybiegu – a prawdziwe życie dzieje się tu i teraz. Między wami a nami, bez tych cholernych Goslingów i Angelin Jolie w sypialni. A skoro już tam wylądowaliśmy...
1. Albo-albo
Jednym z częstych zarzutów pod męskim adresem jest ten, że jesteśmy mało uważni. Nie widzimy nowej sukienki, nowej fryzury, właśnie wyregulowanych brwi etc. Skąd więc wasze przekonanie, że w łóżku zmieniamy się nagle w Sherlocka Holmesa, który dostrzeże każdą fałdkę, zmarszczkę czy pryszczyk?
Otóż, dopóki nam nie zwrócicie uwagi, nie dostrzeżemy. Zresztą naprawdę mamy lepsze rzeczy do robienia w łóżku niż zwracanie uwagi na głupstwa. Bo to, moje drogie, są głupstwa, a jeżeli już trafi się wam taki Sherlock z lupą, wykopcie go z sypialni. A najlepiej ze swojego życia, bo zamieni je wam w piekło.
ZOBACZ KONIECZNIE: Męski punkt widzenia na seks
2. Zły sygnał
Nie wszyscy faceci są, jak redaktorzy MH, skromni, partnerscy i rozumiejący kobiety. Jeżeli więc któregoś dnia staniesz nago przed gościem, który powie: „O, moja żona ma pieprzyk w tym samym miejscu” lub „Staszek nic nie kłamał, naprawdę masz tam bliznę”, ubierz się i wyjdź. Chleba z tej mąki nie będzie, bo trudno coś upiec z troglodytą.
3. Chwilo, trwaj
Nie będę się spierał z nauką, bo seksuolodzy twierdzą, że mężczyźni raczej nie są skłonni, w sytuacjach łóżkowych, do rozwijania pogłębionych refleksji na temat wyglądu partnerki.
Zwłaszcza, nie ma się co oszukiwać, partnerki przypadkowej, którą po udanym podboju w klubie udało się namówić na seks. Jej atrakcyjność zależy od seksualnego napięcia faceta: im jest większe, tym ona jest piękniejsza. Taki dość prosty mechanizm.