Kiedy już ucichły burze w Twoim związku, wiadomo, że to koniec i nic tego nie zmieni, pojawia się dziwna pustka. A przecież byłaś zmęczona tamtym facetem i w ogóle całą relacją. Myślałaś, że gdy już się rozstaniecie na dobre, to poczujesz ulgę, urosną Ci skrzydła, wreszcie będziesz miała czas dla siebie i dla przyjaciół, zapiszesz się na kurs pilotażu etc. Ale nic z tego.
Jest Ci smutno, na każdym kroku spotykasz zakochane pary i potwornie im zazdrościsz. Boisz się, że spędzisz samotną wiosnę i lato, a może już w ogóle nikogo fajnego nie spotkasz. I wpadasz w panikę. Brzmi znajomo? To jest właśnie ten stan, w którym umawiamy się z pierwszym facetem, który się nawinie. I rozkręcamy jakąś historię bez sensu i bez przyszłości.
Musi boleć
Kiedyś w ten sposób zwracali się do pacjentów dentyści czy inni lekarze rzeźnicy. Obecnie jesteśmy przyzwyczajone do tego, że nie musi boleć. A nawet nie powinno. Że skoro boli, to trzeba natychmiast coś z tym zrobić, wziąć pigułkę albo napić się czegoś. Tolerancja na wszelki dyskomfort maleje. Ale, niestety, nie uciekniemy przed sytuacjami w życiu, które naprawdę muszą boleć. Do nich należy właśnie rozstanie. I to nie tylko wtedy, gdy sama zostałaś porzucona.
Bycie „tą złą kobietą” też jest nieprzyjemne, bo do tęsknoty (tak, tęsknoty, bo tęskni się za tym, do czego się człowiek przyzwyczaił, nawet jak nie było to do końca fajne) dołącza żal i poczucie winy. To dlatego seks z eks jest tak powszechny. Niech rzuci kamieniem ta, która nigdy tego nie zrobiła (albo przynajmniej nie rozważała). Na krótką metę pomaga nam się uporać z męczącymi emocjami, ale niesie ze sobą oczywistego kaca, wyrzuty sumienia albo niesmak.
Sprawdź także, jaka jest recepta na udany związek i jakie są 3 składniki udanej relacji.