Zdarzyło się wam kiedyś, że w trakcie seksu miałyście wrażenie, że patrzycie się na siebie jakby z dystansu? Tak jakbyście zamiast we własnym ciele przebywały we własnej głowie. Razem z kłębiącymi się myślami, które kradną całą frajdę z seksu.
Czy jestem w tym dobra?
Jesteście w łóżku, a Twój partner cudownie Cię pieści językiem. Ma w tym wprawę. Jest Ci dobrze, bardzo dobrze, nawet wspaniale, masz wrażenie, że za chwilę eksplodujesz... i nic. Właściwie czemu jeszcze nie doszłaś do finału? Nie trwa to trochę zbyt długo? Spoglądasz w dół na niego uspokajającym spojrzeniem, które mówi: „Już niedługo, przysięgam”. Ale surfowanie na fali przyjemności nie jest łatwe dla kogoś, komu w głowie wciąż lęgną się różne myśli, takie jak: „Czy ja się aby na pewno dobrze wydepilowałam?”, „Czy nie boli go szczęka albo kark?”, „Ile to trwa?”, „Rany, może zacznę udawać orgazm, żeby on nie czuł się mną rozczarowany”. To właśnie ten kobiecy lęk przed porażką seksualną wprawia błędne koło w ruch.
Boimy się, że nie będziemy miały orgazmu i właśnie ten lęk sprawia, że faktycznie nie możemy go osiągnąć. Niepokój wzbudza nie tylko podejrzenie, że za dużo czasu zajmuje Ci dojście do finału. Kobiety martwią się też, czy uprawiają seks „prawidłowo”(koszmar prymusek-perfekcjonistek), czy dobrze „tam” i w innych miejscach wyglądają, czy przypadkiem partner nie porównuje ich z kimś innym. Dr Gloria Brame, seksuolog i autorka poczytnych poradników, twierdzi, że na zachowania kobiet w seksie mają wpływ tysiące lat patriarchatu, czyli przekonania, że jedynie męska przyjemność ma znaczenie. Dlatego współczesne kobiety muszą się dopiero uczyć, jak czerpać z seksu egoistyczną przyjemność i niczym innym się nie przejmować. Kobieta nie może się w pełni rozluźnić, bo natrętne myśli wzbudzają lęk, a to oznacza wydzielanie kortyzolu, czyli pogromcy błogostanu.
W rezultacie wiele kobiet czuje się tak, jakby nie znajdowały się w swoim ciele, tylko gdzieś obok, i obserwowały się krytycznie jak jakiś straszny reżyser perfekcjonista. Nie trzeba dodawać, że trudno w takiej sytuacji o rozkoszowanie się doznaniami płynącymi z ciała.
ZOBACZ TEŻ: Seks tantryczny – o co w nim chodzi?
To nie jest występ
Pierwszym krokiem do poradzenia sobie z tym niepokojem jest uświadomienie sobie, że go doświadczasz. Zabawne, że hollywoodzkie filmy, tanie dowcipy i liczne reklamy w sieci, dotyczące zaburzeń erekcji, usiłują nas przekonać, że to tylko mężczyźni doświadczają lęku przed skompromitowaniem się w łóżku. A kobiety, ponieważ nie mają czegoś takiego, jak erekcja, nie muszą się niczym przejmować. Widzicie, jak to działa? Istnieje cały kulturowy przekaz, że w seksie trzeba się „pokazać”, coś zademonstrować drugiej osobie, popisać się sprawnością. Same nie zdajemy sobie sprawy, ile takich mitów wpadło nam kiedyś do głowy i nie chce wyjść. I przeszkadza nam skupić się na własnej przyjemności, zamiast na tym, co zewnętrzne. Szczególnie wyraźnie jest to odczuwane wtedy, kiedy w naszym życiu pojawia się nowy partner. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony. Chcemy, żeby zobaczył w nas superkochankę, demona seksu.