Joanna odkryła sekskamerki całkiem niedawno. Konkretnie podczas przeglądania historii wyszukiwań na laptopie swojego chłopaka. Tak, tak, wiemy, że szperanie w cudzych rzeczach to niekoniecznie chwalebna czynność, ale takie rzeczy nam się po prostu zdarzają, prawda? Joanna była ciekawa, co takiego zatrzymuje wieczorami jej faceta tak długo przy laptopie. I zobaczyła.
Na początku potraktowała to jako ewidentną zdradę. Sekskamerki to jest jednak coś więcej niż masturbacja przy podniecających zdjęciach czy filmach. To jest już relacja z realną osobą w czasie rzeczywistym. „Mój facet uprawia seks przez internet z jakąś ździrą i jeszcze za to płaci! To ohydne!” – to była jej pierwsza reakcja. Czuła się fatalnie. Upokorzona i zdradzona. Jej samoocena spadła dramatycznie.
Zastanawiała się, czemu jej chłopak, mając nieograniczony dostęp do ładnej, zgrabnej i fajnej dziewczyny (czyli Joanny), zabawia się w sieci z laskami wyglądającymi tak zwyczajnie i nieciekawie, jak to tylko sobie można wyobrazić (mysie włosy, pryszcze na tyłku, podciągnięty szary tiszert. No rany! To ma być podniecające?). Dalsze badania tematu ujawniły drugie dno.
Okazało się, że strony z kamerkami na żywo mogą się różnić od siebie diametralnie – od prymitywnych i wulgarnych, przez potwornie nudne (gdzie czekanie na następny ruch trwa wieki), po prawie „artystyczne”, w których aktorka amatorka odgrywa cały spektakl w stylu burleski. Są też kamerki dla lubiących, powiedzmy, wyzwania intelektualne – kobieta zadaje pytania i po otrzymaniu prawidłowej odpowiedzi zdejmuje kolejną sztukę garderoby.
Cały nowy dziwny świat cyberseksu. Związek Joanny źle zniósł ujawnienie hobby jej chłopaka. Dołączyły się także inne problemy. Nie wdając się w szczegóły, w niedługim czasie dzieliło ich już pół Europy – on zamieszkał w Londynie, Joanna została w Polsce. I temat kamerek powrócił. Joanna odkryła je dla siebie podczas samotnych wieczorów: „Próbując zrozumieć, o co chodzi, normalnie się wkręciłam. Jasne, że jest tam sporo wulgarności i rzeczy zwyczajnie niesmacznych, ale ja znalazłam takie, które były bardzo zmysłowe i podniecające”.
Obserwowanie erotycznego spektaklu w czasie rzeczywistym, w bezpiecznym otoczeniu, bez konieczności fizycznego kontaktu było dla Joanny zupełnie nowym doświadczeniem erotycznym. Musiała przyznać, że w pewnym stopniu zrozumiała, o co chodzi facetom. Cała historia ma zaskakujące zakończenie. Joanna kupiła kamerkę internetową i odnowiła kontakty ze swoim partnerem. Stało się coś, czego sami się nie spodziewali.
Wcześniej Joanna preferowała seks bez udziwnień. Nie, żeby miała jakieś zahamowania, wynikało to raczej z jej feministycznych poglądów – nie uważała za stosowne, żeby kobieta miała się tak wysilać i gimnastykować, by zadowolić swojego partnera. Jednak oglądając kobiety na sekskamerkach, odkryła drugą stronę cyberseksu – mianowicie władzę, jaką daje on kobietom nad męskim pożądaniem.
Zainspirowana tymi najlepszymi przykładami zaczęła robić seanse erotyczne dla swojego partnera. „To jest wyzwalające i bardzo podniecające. Nie robię tego tylko dla niego. Autentycznie mnie to kręci. Odkryłam w sobie niewyżytą aktorkę. Swobodnie przekraczam swoje granice, odgrywam różne role i bawi mnie to. Z pewnością to nie jest zabawa dla każdego, ale polecam ją parom, które utknęły w rutynie”. Ale szczerze mówiąc, Joanna nie wie, czy na pewno uratowała związek – być może jej partner nie poprzestaje na cyberseksie z nią.
Dowiedz się także, co faceci uważają o pornografii i sprawdź, jak możesz zaskoczyć partnera w łóżku.