Porównanie ze ślubem nie jest naciągane. Nie wymyśliłem go sam, tylko usłyszałem od Julii Fusieckiej, mistrzyni Polski w bikini fitness z 2016 roku, która starała się wytłumaczyć mi, jak czuje się na scenie bikiniara. Zapraszam do ich świata: na scenę, za kulisy, na treningi oraz do kuchni. Stańmy razem w blasku reflektorów oraz w cieniu zaburzeń odżywiania i problemów zdrowotnych. Bo pięknie i bez trudności jest tylko na obrazku.
Sport czy wybory miss?
Zaczynają różnie. Niektóre nie miały wcześniej nic wspólnego ze sportem. „Zobaczyłam filmik pokazujący dziewczyny umięśnione, ale też bardzo kobiece. Chciałam wyglądać jak one, wyróżniać się, budzić respekt. W tym jednym momencie podjęłam decyzję o starcie w zawodach” – opowiada Kaja Soboń (prowadzi na YT kanał „Dźwigaj, dziewczyno”). Inne mają za sobą sportowy background, jak Katarzyna Rodzik-Maliszewska (absolutna mistrzyni Polski bikini fitness z 2018 roku) czy wspomniana już Fusiecka (obie trenowały taniec sportowy). Dzięki temu łatwiej im wejść w ciężki reżim treningowy, mają też ogromny handicap. „Podstawą jest nieprzesadnie umięśniona sylwetka o odpowiednich proporcjach. Sędziowie zwracają uwagę na szerokie barki, wąską talię, krągłe pośladki – figurę klepsydry” – wyjaśnia Julia. – Biorą pod uwagę tzw. prezencję sceniczną, czyli sposób poruszania się, pozowania, pewność siebie, blask, który bije od kobiety. Znaczenie ma też uroda” – mówi. To dość uznaniowe kryteria, dalekie od precyzyjnej, sportowej rywalizacji. „Bikini fitness bliższe jest konkursowi piękności – mówi. – Zawodniczka może wypaść świetnie, a na innych zawodach być ostatnia. Sama dowiedziałam się kiedyś, że mam za szerokie kolana”.
Kryteria oceny różnią się też między zawodami krajowymi a zagranicznymi. „Do niedawna w Polsce preferowano sylwetkę wychudzoną, teraz zmienia się to w kierunku pełniejszego, mocniejszego ciała. Takie różnice w podejściu sędziów wprowadzają mocny element niepewności, trudno ocenić swoje szanse przed startem” – opowiada Katarzyna Rodzik-Maliszewska. Podkreśla, że odporność psychiczna jest bardzo ważna dla bikinar. Z jednej strony muszą bowiem trenować jak zawodowe sportsmenki, nawet dwa razy dziennie, z drugiej są oceniane jak uczestniczki konkursu piękności i ich ogromna praca może pójść na marne bez jasnego powodu. Dlatego obie mistrzynie, niezależnie od siebie, akcentują, że bikini fitness to dyscyplina, z której obciążeniami najlepiej radzą sobie dojrzałe, świadome swojej wartości kobiety. „Kiedy zaczynałam, byłam po prostu niegotowa. Moim celem było zbudowanie idealnej formy na zawody, to ich wynik był wyznacznikiem szczęścia. Teraz jestem dojrzalsza i moje poczucie wartości opiera się na mocniejszych filarach. Nie trenuję już po to, żeby dobrze wypaść na scenie, tylko dlatego, że to lubię. Zawody nie są już celem, a konsekwencją ćwiczeń” – mówi Julia Fusiecka.