„Randka na weselu” wyszła świetnie. Ale kogo Ty zabrałbyś jako partnerkę na taką imprezę?
Sądzę, że Anna [Kendrick, grała Alice - dop. red.] byłaby świetna. Jest zabawna, czarująca, bystra, a przy okazji towarzyska i otwarta. Doskonale odnalazłaby się w tej roli. Nie to co dziewczyna, w którą się wcieliła w filmie.
Jaka jest Twoja pierwsza myśl zaraz po przebudzeniu? Zastanawiasz się, gdzie jesteś?
Nie, po prostu staram się wstać. Jeśli zacznę myśleć o tym, co muszę danego dnia zrobić, będę w złym humorze. Dlatego biorę kilka głębszych oddechów i mówię sobie, że wszystko jest dobrze, trzeba koncentrować się na teraźniejszości, a nie martwić się o to, co będzie.
Powiedz nam coś, czego o Tobie nie wiemy.
Pewnie ludzie myślą, że jestem cool. A ja jestem zwykłym nerdem i słabo mi idzie rozmawianie z kobietami.
Gdzie zabierasz dziewczynę, jeśli chcesz zrobić na niej dobre wrażenie?
Zrobić wrażenie? Nie chodzę na randki z kobietami, którym trzeba imponować. Raczej dowiedziałbym się, co lubi, i zabrał ją do restauracji, w której jeszcze nie była, a jedzenie jest pyszne.
Kto jest Twoim największym bohaterem?
Mój dziadek. Ma już osiemdziesiątkę na karku, a codziennie rano pływa. W dodatku potrafi rozwiązać prawie wszystkie krzyżówki z „New York Timesa”. Niesamowity gość!
Krótka seria
Twitter czy Instagram? Instagram. Choć... W sumie to żadna z tych aplikacji.
Wymarzone miasto? Hana na wyspie Maui na Hawajach.
Długie czy krótkie włosy? To zależy od osoby. Lubię obie opcje.
Piosenka pod prysznicem? „I’m Like a Bird” Nelly Furtado.
Co zabrałbyś na bezludną wyspę? Olejek do opalania i Game Boya.
Gdyby na podstawie Twojego życia miało powstać reality show, jak by się nazywało? „Game of Phones”.
Zobacz także, co powiedział nam o sobie Colin Farrell i Ryan Reynolds.
WH 09/2016