Wyobraź sobie, że jesteś ze swoim facetem na imprezie. Ot, jakaś domówka. On, zamiast poświęcić ci choć odrobinę uwagi, przez cały wieczór nawija z kolegami o samochodach albo ludziach z pracy. Mogłabyś nie istnieć. Jednocześnie zauważasz, że inni faceci jakoś potrafią zachowywać się inaczej – tu buziak, tam „kochanie, przynieść ci nowego drinka?”. Czujesz rozgoryczenie, złość i zawód. Co więc robisz? Rzucasz focha. Niech spieprza na drzewo, skoro nie jesteś mu potrzebna do niczego. Czy taki odwet jest przyjemny? Pewnie trochę tak. Ale jednocześnie bardzo destrukcyjny dla związku.
1. Bo to zamyka drogę do rozmowy
Są sytuacje, w których tylko jedna strona ponosi winę za jakąś konfliktową sytuację – jeśli on przypominał ci trzy razy, żebyś wysłała jego polecony, a ty i tak tego nie zrobiłaś, bo zagadałaś się z przyjaciółką, to trzeba przeprosić bez szukania głupich wymówek. To jednak wyjątki – zazwyczaj jest tak, że w konflikcie winę ponoszą dwie osoby. Może być nierównie rozłożona, ale i tak trochę racji ma każdy z partnerów. I warto o tym pogadać.
Jeśli jednak rzucasz focha, to jest tak, jakbyś zakończyła dyskusję na ten temat… bez dyskusji. On ma w zasadzie jedno wyjście – albo cię przeprosi, albo będzie cierpiał w męczarniach przez wyznaczony przez ciebie okres. Takie związkowe „szach mat”, tyle, że bez gry. Wystawiasz w ten sposób środkowy palec wszystkim specjalistom, którzy mówią: „trzeba rozmawiać, wysłuchać się, próbować zrozumieć”. Z księżniczką dyskusji nie ma – ona tylko zadziera wysoko głowę i czeka, aż jej poddany przyjdzie z kwiatami. Jeśli przyjdzie mu do głowy zapytać: „co ci jest?” odpowie: „nic”, bo przecież to nie są słowa, na które czeka.
2. Ponieważ to dziecinne
Co robi mała dziewczynka, kiedy coś idzie nie po jej myśli? Obraża się, zbiera zabawki i idzie do domu. Wszelkie próby („no dobra, teraz będzie twoja kolej, zostań”) są skazane w tym momencie na porażkę, bo ona już się obraziła. Czuje się skrzywdzona, zbolała, może rozpłacze się w kącie ze złości, ale nie będzie rozmawiać, bo nie.
Dorośli, widząc takie sceny, odnoszą się do nich ze zrozumiem – wiadomo sprawa, że dzieci się obrażają. Ale co, kiedy to samo robi 36-letnia kobieta, matka dwójki dzieci, babka z 13-letnim stażem małżeńskim? Wygląda to dziwacznie. I te rozmowy:
- To pogadaj z nim, powiedz mu, że poczułaś się olana. Może nie zdaje sobie z tego sprawy?
- Nie mam ochoty, niech spada.
- Ale w ten sposób nigdy się nie dogadacie.
- Trudno.
Wypisz, wymaluj – czterolatka na placu zabaw. Dorosła kobieta wie, że w ten sposób nie rozwiązuje się spraw ani z przyjaciółkami, ani z szefem, ani z mężem. Dorosła kobieta nastawiona jest na rozwiązanie konfliktu i rozmowę.
Komentarze