Problem w tym, że nie jest. Bo gdy tylko pojawia się jakiś problem, dziewczyna zajada go wszystkim, co wpadnie jej w ręce – choćby dwoma kilogramami lodów, frytkami prosto z zamrażalnika, trzema słoikami ogórków i dwoma litrami coli. Ania, jak wiele kobiet w Polsce, cierpi na zespół kompulsywnego jedzenia, który stopniowo niszczy jej życie.
Zespół kompulsywnego objadania się to nie rzadkość
Zespół kompulsywnego jedzenia (z angielskiego Bing Eeating Disorder – BED) dla wielu osób jest problemem marginalnym – no bo tak na szybko, czy znasz kogoś, kto cierpi na tego typu objadanie się?
Powiem ci coś odkrywczego – może znasz, ale wcale o tym nie wiesz. O ile anoreksję czy bulimię dość trudno ukryć (zwłaszcza w zaawansowanej postaci), o tyle kompulsywne jedzenie skutkuje „jedynie” nadwagą, a później otyłością – czyli stanem uważanym za normę. Z kolei szanse na to, że otyła koleżanka przyzna ci się, że w nocy zjadła 6 tabliczek czekolady i bochenek chleba, równe są zeru. Bo ona wie, że ją ocenisz. Wie, że powiesz chociaż mężowi, oczywiście w największej tajemnicy. Wie, że pomyślisz, że coś z nią nie tak. No bo jak tak można, to nie jest normalne!
ZOBACZ TEŻ: 13 błędów, które nie pozwalają Ci schudnąć [jak je naprawić]
Badania wskazują, że zespół kompulsywnego jedzenia jest jednym z najczęściej występujących zaburzeń związanych z odżywianiem się, o wiele częstszym niż anoreksja czy bulimia. Według niektórych z nich problem dotyczy 25% kobiet cierpiących na nadwagę.
Zapytasz pewnie, co daje Ani objadanie się bez wytchnienia
Ogólnie rzec biorąc – nic. Ania, podobnie jak każdy człowiek cierpiący na BED, jest zmęczona swoim problemem. Wstydzi się go, krępuje, często brzydzi sobą i przede wszystkim – notorycznie obiecuje sobie zmiany. Ciągle tworzy nowe postanowienia, myśli: „od jutro już nie będę tego robić”. Dlaczego jej się zatem nie udaje?
Bo to zaburzenie, jak każde inne. W tym wypadku chodzi między innymi o specyficzne skojarzenie, jakie rodzi się w mózgu. Jedzenie jest przyjemne, dzięki niemu dochodzi do aktywacji układu dopaminergicznego i wyrzutu serotoniny – hormonu szczęścia. Posiłek staje się nagrodą, pocieszeniem.
Należy w tym miejscu dodać, że osoby cierpiące na zespół kompulsywnego jedzenia mają zazwyczaj dość konkretne problemy o charakterze lękowym oraz te z samoakceptacją, poczuciem wartości i pewnością siebie. Odczuwają kult szczupłości, nie potrafią jednak kontrolować swojego zachowania. W wielu przypadkach dochodzi do powstania błędnego koła: chora sądzi, że powinna być szczuplejsza, aby zasłużyć na akceptację, szacunek, adorację. Nie jest, więc odczuwa potężny stres, zaczyna mieć do siebie pretensje, czuje się fatalnie we własnej skórze i zaczyna szukać pocieszenia – a jest nim oczywiście jedzenie.
ZOBACZ TEŻ: Najlepsze przekąski na huśtawkę nastrojów
Komentarze