Gdzieś mieszkasz. Albo we własnym, albo w wynajętym mieszkaniu. Może mieszkasz sama, może z mężczyzną swojego życia, a może z rodzicami. Może Twoje mieszkanie Ci się podoba, a może już nie możesz się doczekać, aż w końcu wyprowadzisz się z tej klitki. Różnie się w życiu układa. Ale jedno jest pewne - każde lokum, w którym się budzisz i do którego wracasz, można uczynić miejscem przyjemniejszym, ładniejszym i zdrowszym. I o tym właśnie jest ta książka.
Jak zmienić swój dom na lepszy
Zrób taki eksperyment: dziś wejdź do swojego domu, jakbyś widziała go po raz pierwszy. Jakbyś właśnie przyszła z pierwszą wizytą do domu swojej wyimaginowanej synowej. Teściowe nie przychodzą z wizytą - przychodzą z wizytacją. I Ty też zrób sobie taka prywatną inspekcję. Popatrz na drzwi i framugę od zewnątrz. Widzisz zabrudzenia? Popatrz na wycieraczkę przed drzwiami. Kiedy ją ostatni raz odkurzałaś? Wejdź do środka i w przedpokoju spójrz w dół - czy przypadkiem nie potykasz się o buty? Zajrzyj do łazienki i popatrz na kratki wentylacyjne. Jest kurz? Rozejrzyj się w salonie, czy masz tam stół niezagracony, przy którym możesz swobodnie usiąść? Sprawdź, czy w sypialni nadal stoi telewizor, a w kuchni popatrz od dołu na wyciąg. Otwórz lodówkę i sprawdź, czy nie trzymasz w niej bananów i czy nie zapomniałaś odciąć natki od marchewki. Popatrz na ściany koło włączników (są trochę ciemniejsze?) i na gniazdka, czy pewnie się trzymają. Przyjrzyj się meblom w salonie, czy są na pewno dobrze, tj. wygodnie rozmieszczone i czy nie zalega na nich pranie…
Co by tu zmienić?
Taka zmiana perspektywy obnaża wszystkie te rzeczy, do których się przyzwyczaiłaś, bo patrzysz na nie i borykasz się z nimi codziennie. Za słabe albo za mocne światło, chybotliwe krzesło, niedomykające się drzwi szafy i setki innych drobnych niewygód, błędów i zaniedbań, których na pozór już nie zauważasz, ale które - jako że musisz się z nimi zmagać wielokrotnie w ciągu dnia, zupełnie niepotrzebnie zużywają Twoją energię, drażnią, a czasami są wręcz niebezpieczne.
Gdy już skończysz oględziny, wyjdź z domu, idź do księgarni, kup „Zdrowy dom”, wróć i zanim zabierzesz się za przemeblowywanie, malowanie i reorganizację, przeczytaj. „Zdrowy dom” Katarzyny Dwornik ma przejrzystą strukturę. Jest jak uniwersalny plan domu - książka podzielona jest na rozdziały odpowiadające konkretnym miejscom: jest salon, kuchnia, sypialnia, łazienka, znalazło się nawet miejsce na część bardzo często pomijaną - na przedpokój.
W każdym z tych pomieszczeń, albo przestrzeni, bo nie wszyscy mamy wszak komfort posiadania własnej sypialni czy gabinetu do pracy, robimy różne rzeczy. W przedpokoju ubieramy się i rozbieramy. W kuchni gotujemy i przechowujemy żywność. W salonie odpoczywamy, przyjmujemy gości, oglądamy telewizję i czasami pracujemy, w sypialni śpimy, kochamy się i zaczynamy nowy dzień. „Zdrowy dom” jest właśnie o tym. To nie jest książka o aranżacji wnętrz, czy o urządzaniu mieszkania, żeby wyglądało jak z żurnala. To coś znacznie więcej - to książka o domu. O miejscu, w którym toczy się życie, w którym się je i sprząta, zmywa naczynia, w którym może się zdarzyć kłótnia, w którym ktoś może chcieć się zaszyć w kącie i odpocząć, w którym można się skaleczyć, zatruć i… wyzdrowieć. Dom to miejsce, w którym bawią się dzieci, w którym urządza się imprezy i w którym czujesz się u siebie.