Zaczęło się standardowo, by nie powiedzieć banalnie. Ból w podbrzuszu i pieczenie podczas sikania. 31-letnia Anna miała już wcześniej zapalenie pęcherza, więc od razu umówiła się na wizytę u lekarza, bo wiedziała, że samo nie przejdzie, a antybiotyk pomoże rozprawić się z bakteriami, które zaatakowały jej drogi moczowe. I faktycznie, po kilku dniach stosowania leku sytuacja wróciła do normy.
Niestety, kilka dni później problem powrócił ze zdwojoną siłą. Zmiana antybiotyku przyniosła tylko chwilową ulgę. Dwa pierwsze lekarstwa były podawane bez sprawdzania, jakiego rodzaju bakterie zaatakowały pęcherz Anny, ponieważ w prawie 95% przypadków są to bakterie
E.coli, wrażliwe na większość dostępnych antybiotyków. Kiedy jednak dwa nie zadziałały, lekarz zlecił zrobienie tzw. antybiogramu, żeby sprawdzić dokładniej, co to za bakterie.
Okazało się, że istotnie E.coli, ale niestety ze szczepu opornego na działanie najczęściej stosowanych antybiotyków. Lekarz poradził jej, by piła jak najwięcej płynów, żeby wypłukać z pęcherza bakterie. Niestety, nie udało się i po kilku kolejnych dniach trafiła do szpitala z ostrym zapaleniem nerek. Obecnie od trzech miesięcy jest leczona antybiotykami, które medycyna trzyma w odwodzie na takie właśnie wypad wypadki.
Kuracja potrwa jeszcze co najmniej trzy miesiące i przez ten czas Anna musi liczyć się z tym, że narobi sobie zaległości w pracy, seks nie będzie jej sprawiał przyjemności, a dzięki hektolitrom herbatek z żurawiny będzie spędzać w toalecie więcej czasu niż przed telewizorem. I nie jest w swoim cierpieniu osamotniona.