Kiedy ostatni raz byłaś w lesie? Takim prawdziwym, a nie w parku miejskim, gdzie biegasz? Badania wskazują, że coraz rzadziej mamy kontakt z prawdziwą przyrodą. Bo kleszcze, komary, mrówki, pokrzywy i w ogóle lepiej się czujemy, jeśli ta przyroda jest jakoś ogarnięta. A odcinając się od natury, tracimy potężne, naturalne źródło regeneracji naszej psychiki. Badacze twierdzą, że regularne spacery po lesie mogą być w przypadku lżejszych zaburzeń skuteczniejsze niż psychoterapia.
ZOBACZ TEŻ: Ch***wa Pani Domu radzi, jak ogarnąć swoje życie
Badanie przeprowadzone przez duńskich naukowców w 2009 roku wykazało, że ludzie, którzy mieszkają w promieniu 1 km od terenów zielonych, rzadziej niż mieszkańcy miast cierpią z powodu takich schorzeń, jak depresja, stany lękowe czy inne choroby związane ze stresem. Japońscy naukowcy pod kierunkiem Yoshifumiego Miyazakiego na Uniwersytecie Chiba z kolei dowiedli, że wystarczy kwadrans spaceru po lesie, aby zmienić reakcje fizjologiczne. Poziom kortyzolu spada przeciętnie o 16%, ciśnienie o 2%, a tętno o 4%. Mało tego – kontakt z przyrodą poprawia nasze zdolności poznawcze: pamięć krótkotrwałą czy umiejętność skupienia uwagi. Dla naszych przeładowanych bodźcami mózgów wyłączenie się z codziennej bieganiny, popatrzenie na las, góry, ptaki czy rzekę – słowem: na przyrodę, której zupełnie nie obchodzą trywialne ludzkie problemy – stanowi bezcenny detoks.
Współczesne zamożne społeczeństwa zdają się lekceważyć ten efekt uzyskiwany zupełnie za darmo i wydają ciężkie pieniądze na terapię i pigułki. A tymczasem np. lekarze ze szpitala dziecięcego UCSF Benioff w Kalifornii przepisują swoim pacjentom i ich rodzinom w ramach zaleceń terapeutycznych godzinną przechadzkę dziennie. W Finlandii istnieje nawet program rządowy, mający na celu zredukowanie wysokich wskaźników depresji, alkoholizmu i samobójstw, polegający na wybraniu się na jeden z wyselekcjonowanych przez specjalistów szlaków wśród dzikiej przyrody. I to działa.
Sposoby na doła - ogrodoleczenie
Hortiterapię stosowano już w starożytnym Egipcie jako metodę leczenia chorób umysłowych. Chorzy, przechadzając się po ogrodach, mieli powracać do równowagi umysłowej. Wielkim zwolennikiem tej metody był też starożytny grecki lekarz Hipokrates, który uważał, że przyroda leczy wszystkie choroby. Pracę w ogrodzie stosuje się w celach terapeutycznych w wielu szpitalach psychiatrycznych, a nawet w więzieniach. Praca na świeżym powietrzu, obserwowanie, jak rosną rośliny posadzone naszą ręką, ma niezwykle kojące działanie. Współczesne badania wykazały też inną zależność między kontaktem z ziemią a samopoczuciem. Otóż wdychanie bakterii zamieszkujących w ziemi wzbogaca naszą florę jelitową o te „dobre bakterie”, co przekłada się na większą odporność, ale także na poprawę stanu psychicznego.
Komentarze