Cokolwiek by się nie działo, zawsze mam w domu czerwone wino. Może zabraknąć cukru (i tak nie słodzę), soli, chleba (ograniczam węglowodany), ręczników kuchennych, tabletek do zmywarki. Ale o winie zawsze jakoś pamiętam. Towarzyszy mi wiernie od lat.
Jest obecne podczas kolacji i wieczorów z moim partnerem, jest regularnym bywalcem babskich spotkań z moimi przyjaciółkami, pociesza mnie po kiepskim dniu pracy, jest nagrodą za sukcesy. Wiele kobiet lubi nagradzać się czymś słodkim. A ja przecież nie jadam niezdrowych słodyczy - zamiast tego sięgam po wino.
Przecież jest zdrowe, prawda? Kieliszek wina dziennie chroni serce i takie tam. No to dwa kieliszki powinny chronić jeszcze bardziej. A może jednak to oznacza, że mam problem?
O co walczyły feministki
Relacje kobiet z alkoholem bardzo zmieniły się w ostatnich czasach. Wcześniej, przez całe wieki, kobiety zajmowały się raczej walką z piciem. Mówiąc krótko – pilnowały swoich facetów, żeby ci nie pili za dużo. Jeżeli już piły, to mniej więcej tak jak nasze babcie: kieliszeczek nalewki porzeczkowej od wielkiego dzwonu.
Wraz z emancypacją przyszły złote czasy dla producentów alkoholu. Kobiety zaczęły pić coraz więcej, bo kto właściwie miałby zabronić tego niezależnej, samodzielnej osobie, która sama na siebie zarabia?
Specjaliści twierdzą, że lawinowo rośnie liczba kobiet pijących ryzykownie. Szczególną grupą są tu młode, ambitne kobiety, które mają dobrą pracę, zawodowo pną się w górę, rywalizując z mężczyznami o pozycję. Pracują ciężko, w dużym stresie, często próbując pogodzić wymagania zawodowe z życiem rodzinnym.
Wino czy drink wieczorem wydają się najprostszym i legalnym sposobem rozładowania napięcia. Sprawia, że stajemy się fajniejsze, wyluzowane, bardziej rozmowne, zabawniejsze. Bardziej siebie lubimy. Tylko czasami, jak budzimy się z kacem, to przychodzi nam do głowy, że coś jest nie tak.
Dowiedz się także, jakie są 4 skuteczne sposoby na kaca.
Komentarze