Prawidłowa waga: nie wierz BMI

Wskaźnik BMI (Body Mass Index) przez prawie 200 lat wyznaczał granice między prawidłową wagą, niedowagą, nadwagą i otyłością. Jednak w XXI wieku najwyższy czas zacząć korzystać z bardziej precyzyjnych narzędzi, które biorą pod uwagę także obwód w pasie.

| Data aktualizacji: 2021-02-05
bmi fot. shutterstock.com

Do jednego z kalkulatorów BMI swoje dane wpisuje sportsmenka o wzroście 180 cm i wadze 86 kg (to prawdziwe wymiary zawodniczki jednego z klubów pierwszoligowych). Wynik: 26,4. I komentarz: „Niestety, masz nadwagę. Zwiększa to u Ciebie ryzyko zachorowania na serce lub cukrzycę, może też powodować nadciśnienie. Powinnaś schudnąć. Zacznij stosować niskokaloryczną dietę. Wskazane jest również uprawianie sportów i więcej ruchu”.

Więcej ruchu? Niskokaloryczna dieta dla wyczynowej sportsmenki? To oczywiście skrajny przypadek, ale doskonale pokazuje, że mechaniczne stosowanie tak prostego narzędzia, jakim jest BMI, niejako z definicji narażone jest na błędne diagnozy. Kobiety ćwiczące na siłowni, siatkarki, biegaczki, te, które są trochę za niskie lub trochę za wysokie, wypadają z zakresu normy, nawet jeśli są gibkie i w doskonałym zdrowiu.

ZOBACZ TEŻ: Ćwiczenia w domu - trening, który zajmie Ci 7 minut

Czy obliczanie BMI ma sens?

Przypadki takie, jak te opisane powyżej, sprawiły, że coraz więcej ekspertów zaczęło podważać sensowność używania BMI do oceny, czy waga jest prawidłowa czy nie. Problem bowiem polega na tym, że w BMI w gruncie rzeczy nie chodzi wcale o stwierdzenie, czy ktoś ma prawidłową wagę czy jest wychudzony, czy otyły... Nie o estetykę chodzi w tym pomiarze, a o coś znacznie poważniejszego. Według obowiązujących jeszcze dziś standardów BMI wyższe niż 25 oznacza, że jesteś bardziej niż przeciętnie narażona na problemy z sercem, na cukrzycę, a nawet raka.

Przeciwnicy stosowania BMI podkreślają, że o ile fałszywie zawyżony wynik nie stanowi wielkiego zagrożenia, co najwyżej może ucierpieć ego co bardziej wrażliwych na punkcie opisów pań, o tyle prawdziwie niebezpieczna jest sytuacja, w której BMI mieści się w granicach normy i tym samym uspokaja badanego, a w rzeczywistości jego ryzyko zachorowania na wspomniane wyżej choroby cywilizacyjne jest dużo wyższe od przeciętnej.

„BMI nie bierze pod uwagę kilku bardzo istotnych czynników – mówi prof. Davis McCarthy, specjalista żywienia z London Metropolitan University. BMI jest czymś w rodzaju powszechnego badania przesiewowego: proste podzielenie wagi ciała przez wzrost do kwadratu przynajmniej w teorii powinno działać jak sieć: wychwytywać tych, którzy powinni zacząć bardziej dbać o siebie lub wręcz zacząć się leczyć.

„Niestety, coraz więcej uczonych obawia się, że używanie BMI sprawia, że zbyt wiele osób prześlizguje się przez tę sieć. Ci ludzie sądzą, że skoro ich BMI mieści się w normie, to wszystko jest w porządku, a w rzeczywistości ich zdrowie może być poważnie zagrożone. Z punktu widzenia zdrowia publicznego to tykająca bomba” – mówi profesor.

Z kolei prof. Francisco Lopez Jimenez z Mayo Clinic martwi się publicznie, że dramatycznie rośnie grupa ludzi otyłych, ale mieszczących się w granicach prawidłowego BMI. Błąd bierze się stąd, że chociaż ich waga jest na pozór OK, nie zgadzają się proporcje tłuszczu do mięśni. Tłuszczu jest zdecydowanie za dużo, ale nie wychodzi to na jaw na wadze, ponieważ ludzie ci mają mało mięśni. „Najwyższy czas odejść od BMI” – mówi profesor.

obwód w pasie fot. shutterstock.com

Wskaźnik BMI - historia

Profesor Jimenez ma rację również dlatego, że BMI to narzędzie bardzo stare. Wzór został stworzony przez belgijskiego matematyka Adolfa Queteleta w 1832 roku. W 1972 roku ideę BMI spopularyzował dr Ancel Keys, epidemiolog i dietetyk, ten sam, który „wymyślił” pojęcie diety śródziemnomorskiej. Zdaniem uczonego BMI świetnie się nadaje do badań populacyjnych, ponieważ jest bardzo proste, a dane potrzebne do jego wyliczenia, czyli wzrost i waga, są łatwo dostępne dla epidemiologów. Jednak Keys wprost przestrzegał, że BMI nie nadaje się do oceny stanu zdrowia pojedynczych osób.

Mimo to WHO w 1995 roku zaczęło zalecać skalę BMI jak standard oceny otyłości, dodało również kilka kategorii w zakresie zbyt niskiej wagi. Przypomnijmy – skalę BMI wymyślono w czasach, gdy szczytem nowoczesności była ciuchcia, a Alexander Graham Bell, wynalazca telefonu, jeszcze się nawet nie urodził.

Dlaczego więc mielibyśmy się kurczowo trzymać tak starego narzędzia, chociaż medycyna od tego czasu zdążyła już wymyślić sztuczne zapłodnienie, tomografię i sposób na zamrożenie w czasie twarzy i linii włosów Silvio Berlusconiego?

fot. margouillat photo 2014/shutterstock.com fot. shutterstock.com

BMI a WHtR

Według badań GUS z 2009 roku, 30% kobiet między 20. a 30. rokiem życia ma BMI powyżej 25, czyli oficjalnie cierpi na nadwagę lub otyłość. Zgodnie z teorią BMI, 70% z nas właściwie może spać spokojnie. Jednak jeśli tę samą populację zmierzyć innym narzędziem, np. WHtR (weight-to-height ratio), może się okazać, że prawda wygląda nieco inaczej.

O taki eksperyment pokusiła się dr Margaret Ashwell z British Nutrition Foundation. Okazało się, że 14% kobiet i 35% mężczyzn mieszczących się w granicach normy wg BMI według standardów WHtR (wynik powyżej 0,6) znajduje się w grupie podwyższonego ryzyka chorób układu krążenia i metabolicznych.

ZOBACZ TEŻ: 7 dietetycznych zwyczajów gwiazd, które warto podpatrzyć

fot. shutterstock.com

Ukryty tłuszcz

Gdy uczeni zdali sobie sprawę z ograniczeń wskaźnika BMI, zaczęli opracowywać inne proste do przeprowadzenia testy, które pozwoliłyby szybko wykryć zagrożenie. Nowe wskaźniki uwzględniają to, co BMI przegapiał: proporcje tkanki tłuszczowej do mięśni w organizmie.

Badania prowadzone w XX wieku wykazały bowiem, że znaczenie ma nie tyle sama masa tłuszczu, ile jego proporcja, rodzaj i umiejscowienie. Najniebezpieczniejszy jest tłuszcz, którego nie widać w postaci wałeczków, zgromadzony wewnątrz jamy brzusznej. Tłuszcz brzuszny zaburza gospodarkę hormonalną i prowadzi do takich schorzeń, jak cukrzyca, nadciśnienie i choroby serca.

sztućce, centymetr Melica / shutterstock.com

Następcy wskaźnika BMI

Wszystkie nowe indeksy biorą zatem pod uwagę kolejny czynnik - obwód w pasie. Uczeni polecają więc dziś uzupełnić badanie BMI nowymi wskaźnikami: WHR (stosunek obwodu w pasie do obwodu bioder), wspomniany już WHtR czy najprostszy wskaźnik, czyli obwód w pasie (lista i metody samodzielnego pomiaru).

Na szczególną uwagę zasługuje ABSI (a body shape index). Jego miarodajność potwierdzają badania opublikowane w „PLoS One”. Uczeni wyliczyli ABSI 14 tysięcy osób. Porównali je ze śmiertelnością w badanej grupie i odkryli, że ci, którzy mieli najwyższe ABSI (nawet jeśli ich BMI było w normie), umierali o 61% częściej od tych, którzy mieli najniższy wskaźnik ABSI.

Wzór na obliczenie ABSI jest dosyć skomplikowany, dlatego najwygodniej jest skorzystać z kalkulatora dostępnego np. na stronie absi.nl.eu.org. Bezpieczny poziom to 1 – wyższy wynik oznacza ryzyko przedwczesnej śmierci.

obwód w pasie, kobieta, pośladki fot. shutterstock.com

Nie masz prawidłowej wagi? Czas wziąć się do roboty

Przerażona? Niepotrzebnie. Nawet jeśli wszystkie wskaźniki masz za wysokie, możesz to zmienić. Skup się na obwodzie w talii, bo to on jest najważniejszym czynnikiem.

Jedną z najskuteczniejszych metod na jego zmniejszenie jest intensywny trening interwałowy HIIT. W badaniu z 2012 roku wykazano, że wystarczą 3 treningi w tygodniu (HIIT + trening siłowy), by po 9 miesiącach bez stosowania diety zmniejszyć obwód w talii o ponad 5 cm.

Mało? Tylko na pozór. Takie zmniejszenie obwodu przekłada się na zmniejszenie ilości tłuszczu aż o 3 punkty procentowe i przenosi Cię o kategorię niżej, co oznacza, że jesteś nie tylko znacznie zdrowsza, ale też dużo zgrabniejsza.

REKLAMA