Producent na swojej stronie zapewnia, że mata Pranamat Eco jest właściwie panaceum - pomagać ma niemal na wszystko - na ból pleców, głowy, na zmęczenie i apatię, na kłopoty z koncentracją, stres i sen. Imponująca lista, potwierdzona na dodatek badaniami uczonych z Instytutu Medycyny Klinicznej i Eksperymentalnej Uniwersytetu Łotewskiego. Nie udało nam się znaleźć szczegółowych wyników tych badań, ale taki Instytut rzeczywiście istnieje, a autorka badania rzeczywiście publikuje artykuły naukowe. Jednak wiadomo, jak to jest z badaniami na które powołuje się producent - my zazwyczaj jesteśmy sceptyczne, zwłaszcza jeśli nie znamy metodologii.
Udało nam się natomiast znaleźć artykuł niemieckich i norweskich uczonych, którzy sprawdzali, czy mata do akupresury łagodzi ból pleców i karku. Tym razem metodologia została szczegółowo opisana, a wyniki bardzo zachęcające: autorzy konkludują, że mata do akupresury istotnie zmniejsza dolegliwości bólowe w przypadku przewlekłego bólu karku i pleców w odcinku lędźwiowym. Super. Bo to jest właśnie najczęstsza dolegliwość, gdy się spędza dnie przed ekranem komputera. To jesteśmy w stanie sprawdzić.
Pranamat Eco - co w pudełku?
Mata Pranamat Eco przychodzi w eleganckim kartonie, bardzo gustownie zapakowana i - o tym napiszemy więcej pod koniec - już na pierwszy rzut oka bardzo solidnie wykonana. Komplet, który do nas dotarł składa się z dwóch elementów - maty i poduszki. Mata ma 70 cm długości i 40 cm szerokości, czyli jest wystarczająco długa i szeroka, żeby zmieścić na niej tułów od mniej więcej połowy pośladków aż do barków. Szerokość jest w sam raz - gdyby była szersza, podniesienie się z niej np. na łokciu byłoby bolesne.
Poduszka (40x30 cm) jest wypełniona łuskami gryki, dzięki czemu można ją sobie łatwo dostosować, a gdy już oprzesz na niej głowę lub kark - nie zsuwasz się. I dzięki Bogu, bo ostre zakończenia naszytych na matę i poduszkę plastikowych kwiatów lotosu są naprawdę ostre i można by się podrapać.
Mata w środku wypełniona jest zbitym i sztywnym włóknem kokosowym - daje się ją złożyć w pół, a gdyby się uprzeć, można też prawdopodobnie zwinąć w rulon, ale trzeba by do tego użyć siły i nie wiemy, jak zachowywałby się później kokosowy wsad. Więc nie zwijamy.

I poduszka, i mata obszyta jest przyjemnym w dotyku grubym lnem, wszystko uszyte jest starannie i z dbałością o szczegóły. Mata jest po prostu ładna.
Pranamat Eco - co kłuje?
Do maty jest solidnie przytwierdzonych (prawdopodobnie przyklejonych, ale nie mamy pewności co do technologii) 221 rozetek przypominających kwiatem lotosu. Każdy "płatek" zakończony jest ostrym niemal jak szpilka, skierowanym ku górze kolcem.
Jest ich tak dużo i są tak gęsto rozłożone, że - mając w pamięci setki zdjęć fakirów leżących na łożach nabitych gwoździami - w ogóle się nie boję na tym położyć. Mój facet tym bardziej się nie boi, więc to jego wysyłam na pierwszy ogień. Ups? Napisałam "ogień"? Chyba jestem wróżką.
Facet, jak to facet, zlekceważył zalecenia z instrukcji, żeby na początku kłaść się w koszulce i na miękkim podłożu. Rozłożył matę na podłodze, zdjął koszulkę, położył się i... stęknął z bólu. Przez chwilę próbował zrobić dobrą minę do złej gry i udawać, że nie robi to na nim wrażenia, ale po nieco ponad minucie wstał ostrożnie, sycząc, jakby stąpał po rozżarzonych węglach.
Widok jego czerwonych jakby właśnie wrócił z chłosty pleców odebrał mi trochę odwagi. A przynajmniej brawury. Postanowiłam jednak zastosować się do instrukcji i pierwszy raz położyłam się, po pierwsze - na sofie, a więc miękkim podłożu, pod drugie - w bawełnianej dosyć grubej bluzie. Efekt? Jakiekolwiek ukłucia czułam jedynie w górnej części pośladków i tuż nad nimi, gdy cały ciężar ciała był skupiony na tym właśnie niewielkim odcinku. Gdy ciężar rozłożył się równomiernie, było tak, jakbym leżała na sianie. Coś tam czułam, ale niewiele.

Zdecydowałem się więc zdjąć bluzę. I tak, teraz już zrozumiałam, dlaczego mój niemąż tak syczał. Zakończenia nerwów czuciowych na plecach nie są zbyt gęsto rozmieszczone (żeby się przekonać poproś kogoś, żeby nie mówiąc Ci nic dotknął Cię albo dwoma, albo trzema palcami - na dłoni nie będziesz miała problemu z oceną - na plecach - ogromne), więc moje plecy ten ból zinterpretowały jak poparzenie. Miałam wrażenie, że położyłam się na wrzątku. Wbijające się w plecy tysiące igieł (25x221=5525) parzyły mnie tak, że odruchowo chciałam się poderwać, ale gdy próbowałam się podnieść, te nad pośladkami wbijały się głębiej i bolało bardziej. Więc odpuściłam i postanowiłam jeszcze poleżeć. O dziwo, po mniej więcej minucie ból zelżał. Zrobiło się... nie powiem, że przyjemnie, ale znośnie.
Czy mata Pranamat Eco pomaga na ból pleców?
Kilka lat temu ból w odcinku lędźwiowym sprawił, że praktycznie nie mogłam się ruszać przez kilka tygodni. Po wizycie u specjalisty terapii manualnej wróciłam do zdrowia, ale od czasu do czasu, zwłaszcza, gdy zasiedzę się przed komputerem, albo zasnę na sofie przed TV, odczuwam w dolnej części kręgosłupa jakby sztywność. To nie jest silny ból. Raczej dyskomfort, ale wyraźnie zauważalny. Traktuję to jak sygnał ostrzegawczy i przez parę godzin chodzę usztywniona, ze spiętymi mięśniami pleców i pośladków, nie schylam się i nawet boję się kichnąć ze strachu, że tamten koszmarny ból wróci.
Tak się złożyło, że akurat teraz, gdy w kartonie leży testowa mata, znów mi się usztywnił kręgosłup. Pomyślałam, że to doskonała okazja, żeby sprawdzić, czy faktycznie mata ma takie działanie rozluźniające. I - co najważniejsze, czy seans na kłującej macie przyniesie mi ulgę.