Gdy oglądasz talent show z małymi, słodkimi dziewczynkami śpiewającymi anielskim głosem, w gardle zaczynasz czuć gulę, a w oczach pojawiają się łzy.
Twój facet się z Ciebie śmieje? Powiedz mu, żeby się wypchał i przestał chojrakować, gdyż – jak donoszą naukowcy – płacz jest zdrowy. I dla psychiki, i dla ciała. Tak więc nie próbuj powstrzymywać łez, kiedy masz ku temu powód.
Co to są łzy? Z biologicznego punktu widzenia to tylko substancja produkowana przez gruczoły łzowe, chroniąca i oczyszczająca rogówkę. Wiemy, że łzy są słone, a to z tego powodu, że faktycznie składają się głównie z wodnego roztworu soli. Plus jeszcze trochę białek mających właściwości bakteriobójcze.
Wydzielają się wtedy, kiedy oko jest podrażnione przez ciało obce albo substancje chemiczne. Ale naprawdę bardzo dużą ilość łez organizm produkuje na skutek silnych przeżyć emocjonalnych.
Napięcie i płacz
Ale dlaczego właściwie płaczemy? Naukowcy nie są do końca pewni. Mają teorię, że łzy pojawiają się wtedy, kiedy ze stanu bardzo wysokiego napięcia emocjonalnego przechodzimy do stanu ulgi, odpuszczenia sobie albo rezygnacji.
To właśnie dlatego w chwilach wielkiego smutku płaczemy dopiero wtedy, gdy ktoś chce nas przytulić czy pocieszyć w inny sposób. Większość ludzi twierdzi, że po płaczu odczuwa spadek napięcia i uspokojenie, a to z powodu szybkiego spadku poziomu adrenaliny.
Płacz uspokaja i działa przeciwbólowo. Hamowanie łez może prowadzić nawet do zaburzeń psychicznych.
Jednocześnie w organizmie następuje seria pozytywnych reakcji: obniża się ciśnienie krwi, dotlenia się mózg, stabilizuje się układ nerwowy. Gdy płaczemy, w mózgu uwalniają się naturalne substancje opiatowe, czyli przeciwbólowe.
Jednak, jak zbadali psycholodzy, na to, w jakim stopniu płacz przynosi ulgę, wpływ ma otoczenie. Łzy, których się wstydzimy, w nieżyczliwym środowisku mogą nawet pogorszyć nasz nastrój.