PMS z głowy, czyli nasiona i ich magiczne właściwości

Wyobraź sobie, że mogłabyś pozbyć się PMS, tkliwości piersi, a nawet paru zbędnych kilogramów wyłącznie dzięki dodaniu paru łyżeczek nasion do posiłków. Brzmi niewiarygodnie, ale podobno działa. Zainteresowana?

nasiona fot. shutterstock
fot. shutterstock

Na pewno słyszałaś o metodzie regulacji cyklu nasionami. Nie? To właśnie usłyszysz. W skrócie: nasiona – te małe ziarenka, od których zaczyna się życie każdej rośliny – potrafi ą wpływać na układ hormonalny człowieka. Wprawdzie teoria regulacji cyklu rotacją tymi konkretnymi nasionami nie jest potwierdzona badaniami klinicznymi, ale to, że nasiona mają wpływ na hormony, potwierdzono już dawno.

ZOBACZ TEŻ: Nadzieja dla chorych na cukrzycę

Siemię i pestki

Nasiona to nie tylko smak i substancje odżywcze. Istnieje szereg badań potwierdzających, że zawarte w nasionach fitonutrienty mają wpływ na kobiece hormony. A to da się wykorzystać. Dr Mark A. Hyman, specjalista terapii alternatywnych, w artykule „The Life Cycles of Women: Restoring Balance (Cykle życiowe kobiety: przywrócić równowagę)” wskazuje, że błonnik i lignany (substancje występujące w nasionach, zbożach i roślinach strączkowych) ułatwiają organizmowi pozbycie się nadmiaru estrogenów.

Najbogatszym źródłem lignanów w diecie człowieka jest siemię lniane. Zatem jeżeli w czasie zwiększonej produkcji estrogenów będziesz jadła ziarna lnu, obniżysz poziom tego hormonu i unikniesz nieprzyjemnych skutków jego nadmiaru, czyli np. nieregularnych miesiączek i tkliwości piersi. Warto zaprzyjaźnić się również z pestkami dyni. Jak wykazały badania opublikowane w piśmie „Climacteric”, regularne spożywanie oleju z pestek dyni zmniejszyła intensywność tzw. uderzeń gorąca, bólów głowy i bólów stawów u uczestniczek badania w okresie przekwitania.

Właściwa kolejność

Powstaje pytanie: czy można, dobierając określone nasiona i dodając je w określonym czasie, wykorzystać efekt synergii? Pomysł, by regulować cykl miesiączkowy kobiety za pomocą nasion, dopiero zdobywa popularność w społeczeństwach Zachodu i nawet największe zwolenniczki tej metody nie są pewne, skąd pochodzi. Idea jest taka: przez pierwsze dwa tygodnie cyklu trzeba jeść codziennie łyżkę pestek dyni i łyżkę siemienia lnianego, a w drugiej połowie cyklu takie same ilości nasion słonecznika i sezamu.

Oczywiście wiele kobiet ma cykle mniej regularne, ale wystarczy się trzymać zasady, że od pierwszego krwawienia jemy dynię i siemię lniane, a od dnia owulacji – słonecznik i sezam. Taka rotacja – według relacji dziewczyn, które próbowały – łagodzi nieprzyjemne dolegliwości nadmiaru estrogenu i sprawia, że nieregularne okresy się stabilizują. Hannah Alderson, zajmująca się terapią żywieniową, wyjaśnia, że nieprzyjemne objawy kobiecego cyklu, takie jak PMS, tkliwość piersi, brak owulacji czy przybieranie na wadze, to często skutek działania estrogenu. Ten hormon jest też częściowo odpowiedzialny za zwiększone ryzyko niektórych nowotworów. A nasiona pomagają zneutralizować jego szkodliwe działanie.

ZOBACZ TEŻ: Napięciowe bóle głowy – co możesz z nimi zrobić?

„Dzięki rotacji nasion można wesprzeć swój organizm w każdej fazie cyklu, dostarczając mu pierwiastków niezbędnych dla optymalnego działania. Ja często zalecam swoim pacjentkom tę metodę jako sposób na pozbycie się PMS czy uregulowanie miesiączki” – mówi Hannah Alderson. Siemię lniane zawiera kwasy omega-3 i lignany, a pestki dyni cynk, co, jak się przypuszcza, zapobiega przemianie estrogenu w testosteron i „zachęci” Twoje ciało do produkcji progesteronu - hormonu, którzy przygotowuje macicę do ciąży w drugiej fazie cyklu. W tej fazie, zwanej fazą lutealną, zjadanie pestek słonecznika zawierających kwasy omega-6 i witaminę E + uzupełnianie lignanów z sezamu w naturalny sposób wspomaga wytwarzanie progesteronu.

Bez pomyłek

Powstaje pytanie: czy w trakcie cyklu można jeść dodatkowo inne nasiona? „Nie sądzę, by zjedzenie łyżeczki sezamu w czasie, kiedy powinnaś jeść siemię i pestki dyni, mogło wyrządzić jakąkolwiek szkodę” – mówi Seldon. Jednak większość jest zdania, żeby ściśle trzymać się zasad. Oczywiście rotacja nasionami nie może zastąpić profesjonalnej terapii w przypadku poważnych schorzeń endokrynologicznych. Ale świadomość, jak można wykorzystać składniki poszczególnych nasion, może pomoc Ci przywrócić równowagę i ustabilizować organizm, zwłaszcza w sytuacjach gdy coś go z tej równowagi wytrąciło, np. gdy odstawisz tabletki hormonalne albo masz nieregularne miesiączki, a starasz się o dziecko.

O ile nie masz poważnych problemów hormonalnych, np. zespołu jajników policystycznych, nie przyjmujesz żadnych leków i stosujesz jedynie rotację nasion, metoda ta jest całkowicie bezpieczna” – uspokaja Alderson. Przekonana? Kto by nie był, żeby wykorzystać jak najwięcej z tych cudownych nasionek. Alderson radzi, by sięgać po organiczne, surowe i mielone. Dlaczego mielone? Dlatego, że nasz układ pokarmowy nie jest w stanie strawić nasion w całości, a zębami nie sposób pogryźć ich tak dokładnie, jak zrobi to młynek. Najlepiej mielić samodzielnie, w młynku albo w moździerzu, a jeśli kupujesz zmielone, nie rób wielkich zapasów: część substancji może ulec utlenieniu już po kilku dniach. Nasiona są pyszne, pożywne, nie tuczą i są świetnym pretekstem do eksperymentów z nowymi przepisami. Na dodatek są zdrowe i bezpieczne. Czyżbyśmy zasiały w Tobie nową pasję?

REKLAMA