Figurka otyłej Wenus z Willendorfu powstała ponad 20 tysięcy lat temu. Odkryte na terenie Europy inne paleolityczne fi gurki, przedstawiające kobiety (Wenus z Dolních Věstonic, z Hohle Fels i inne), mają wspólną cechę – niemal wszystkie przedstawiają kobiety o kształtach zdecydowanie obfitych – co dowodzi, że problem nadmiaru kilogramów towarzyszy ludzkości od dziesiątków tysięcy lat.
Jest starszy nawet od rzymskiej Wenus i greckiej Afrodyty. Jednak kiedyś był na tyle rzadki, że mocno zaokrąglona kobieta była symbolem płodności, a prawdopodobnie także obiektem pożądania. Sytuacja zmieniła się jednak wraz z rozwojem cywilizacyjnym.
W latach 70. wykazał to I.A. Prioor z Wellington Hospital w Nowej Zelandii. Porównał on ludność najbardziej tradycyjnej wyspy Pukapuka z wagą mieszkańców najbardziej „zwesternizowanej” wyspy Rarotonga.
Okazało się, że w społeczeństwie tradycyjnym otyłych było ok 15%, podczas gdy na wyspie, na którą zachodnia cywilizacja wdarła się już ze swoją żywnością i stylem życia, odsetek otyłych wzrósł do 29,3%. Wśród ludności miejskiej był jeszcze większy, bo wynosił aż 34%. Dlaczego o tym piszemy? Bo – zachowując wszelkie proporcje – z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia w Polsce od końca lat 80. XX wieku.
W czasach PRL-u ludzi z nadwagą i otyłością było kilkanaście procent, w 1996 roku było to już niemal 30%, a w 2009 liczba Polek zmagających się z nadmiarem kilogramów sięgnęła 45%. Skąd się wzięła taka zmiana? Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by wskazać winnych: jedzenie jest tanie, cukier powszechnie dostępny, liczba samochodów wzrosła od 1989 roku czterokrotnie z 5 do ponad 20 milionów.
W skrócie – ulegamy westernizacji – jemy więcej, ruszamy się mniej. I tyjemy, doganiając powoli najgrubsze społeczeństwa świata. W tym wyścigu nie warto brać udziału, bo otyłość to więcej chorób, mniej pieniędzy i mniej szczęścia. Lepiej zostań szczupła.
Sprawdź, jak oprzeć się pokusie podjadania oraz jak skutecznie schudnąć rezygnując z 12 szkodliwych nawyków.