Wyobraź sobie, że wbiła Ci się w palec drzazga. Próbujesz ją wyjąć, rozdrapujesz skórę i ranka ulega skażeniu bakteriami. Pojawia się zaczerwienienie, zaczyna boleć, gromadzi się ropa, a Ty dostajesz gorączki. Co robisz? Idziesz do lekarza, który przepisuje Ci antybiotyk i po mniej więcej dobie rana zaczyna się ładnie goić. W końcu mamy XXI wiek, prawda? Niestety, jeśli nie przestaniemy szafować antybiotykami, za jakiś czas jedynym ratunkiem na taką zakażoną bakteriami ranę może być amputacja.
ZOBACZ: Siedzenie – cichy zabójca
Nasza wojna z bakteriami trwa od bardzo dawna. Przez tysiąclecia byliśmy bezradni – gdy atakowała nas dżuma, cholera, gruźlica albo kiła, po prostu umieraliśmy, bo nie wiedzieliśmy, że przyczyną tych strasznych chorób są niewidoczne gołym okiem organizmy – bakterie. Dopiero na przełomie XIX i XX wieku Ludwik Pasteur i Robert Koch wskazali jednoznacznie winnych. Wiedzieliśmy już więc, przed czym musimy się bronić. Wcześniej, w połowie XIX wieku, Joseph Lister nauczył lekarzy odkażać narzędzia medyczne i nie przenosić bakterii z jednego chorego na drugiego lub nawet ze zwłok na żywych ludzi. Nauczyliśmy się zapobiegać wielu zakażeniom, ale nadal nie mieliśmy skutecznej broni w zwalczaniu chorób bakteryjnych.
Odkrycie penicyliny
Dopiero w 1928 roku Alexander Fleming odkrył pierwszy antybiotyk – penicylinę. Jednak na wykorzystanie tego odkrycia musieliśmy poczekać 10 lat, bo dopiero w 1938 roku udało się wyizolować aktywny składnik i rozpocząć produkcję. Pierwsze wyleczenie zakażenia bakteryjnego to rok 1941 – wykorzystano wówczas cały zapas penicyliny. Jednak trwała wojna, a wojsko szybko zorientowało się, jak wielkie znaczenie może mieć ten cudowny nowy lek i przed inwazją w Normandii w 1944 roku Amerykanie dysponowali już dwoma milionami dawek penicyliny. Rozpoczął się triumfalny pochód antybiotyków.
Wygramy tę wojnę!
Wkrótce okazało się, że penicylina nie działa na wszystkie bakterie, ale uczeni odkrywali coraz to nowe substancje, które albo bakterie zabijały, albo uniemożliwiały im namnażanie się. Pod koniec lat 60. sukcesy w walce z chorobami bakteryjnymi były tak duże, że naczelny lekarz USA Wiliam Stewart ogłosił koniec epoki chorób zakaźnych. Niestety, ten entuzjazm był przedwczesny.
Komentarze