Gdybyś zapytała 10 lat temu dowolnego dermatologa, jaka metoda leczenia trądziku wydaje mu się najbardziej obiecująca, najprawdopodobniej usłyszałabyś, że laser. Tak samo sądził światowej sławy dermatolog dr Pantelis Papageorgiou, który wówczas właśnie prowadził badania nad wykorzystaniem lasera do leczenia trądziku. Wyniki tych badań opublikowane w „British Journal of Dermatology” były imponujące: laser typu N-light potrafi zmniejszyć objawy trądziku aż o 53% już po jednej sesji.
Dr Papageorgiou nie stracił wiary w laser. Nadal sądzi, że to właśnie terapia laserowa jest największą nadzieją dla pacjentów cierpiących z powodu chorób skóry. Ale czy zalecałby laser do leczenia trądziku? Nic z tych rzeczy. Bo dr Papageorgiou wierzy w naukę, a leczy tylko metodami, których skuteczność i bezpieczeństwo zostały jednoznacznie potwierdzone.
Wyniki badań skuteczności lasera w leczeniu trądziku były niejednoznaczne, przyznaje więc: „Uczciwość nakazuje mi powiedzieć, że na podstawie dostępnych danych nie można twierdzić, że leczenie laserem powinno być terapią pierwszego rzutu w przypadku trądziku”. Taka szczera opinia jednego z największych specjalistów w dziedzinie laseroterapii pokazuje jasno, że wiele jest jeszcze do wyjaśnienia w tej budzącej wielkie oczekiwania dziedzinie, jaką jest zastosowanie laserów w medycynie estetycznej.
Według haseł reklamowych laser jest receptą na niemal wszystkie problemy ze skórą - od trądziku właśnie, przez zmarszczki i przebarwienia, aż po usuwanie tzw. chomików, czyli wiszących pod policzkami fałd zwiotczałej skóry. Ale to tylko hasła - niektóre zabiegi rzeczywiście działają rewelacyjnie, inne czasem działają, czasem nie bardzo, często też brakuje wiarygodnych rzetelnych badań skuteczności danej metody, a jednak się ją stosuje.