Kompleksy czy dysmorfofobia?

Kompleksy to zmora pięknych Polek – według badań z 2012 roku, męczy się z nimi aż 93% z nas. Czasem jednak przeradzają się one w coś o wiele poważniejszego niż „nie przepadam za swoimi nogami”. W coś, co może wpłynąć na niemal każdy aspekt naszego życia. Czym jest dysmorfofobia, jak odróżnić ją od zwykłych kompleksów i co robić, gdy nas dopadnie?

kompleksy fot. Shutterstock.com

Co to jest dysmorfobia?

Greckie słowo dysmorfia oznacza brzydotę. Dysmorfofobia jest zatem zaburzeniem psychicznym, które polega na przekonaniu o deformacji własnego ciała lub jego części – choć w istocie żadnej takiej deformacji nie ma.

Sam termin powstał w roku 1886, stworzył go Enrico Morselli, włoski psychiatra. Ciekawostką jest fakt, że chociaż medyk ten wydał książkę Psicaanalisi, w której skrytykował psychoanalizę praktykowaną przez Zygmunta Freuda, to coś jednak panów łączyło – był to kontakt z ludźmi cierpiącymi właśnie na dysmorfofobię. Najsławniejszym dysmofobikiem leczonym przez lekarza z Austrii był Siergiej Pankiejew, zwany człowiekiem-wilkiem. Zaburzenie objawiało się u niego usilnym przekonaniem o koszmarnym wyglądzie własnego nosa.

Szacuje się, że dysmorfofobia występuje u około 3% populacji i – co szczególnie istotne, zmienia życie tych ludzi w piekło.

Dysmorfofobia a kompleksy – gdzie tkwi różnica?

Niemal każda z nas ma jakieś kompleksy. Z przytoczonego we wstępie badania firmy Dentim Body Care (2012) wynika, że 93% Polek jest w stanie wskazać jakąś część ciała, która nie spełnia oczekiwań. 32% z nas narzeka na zbędne kilogramy, 29% nie cierpi swoich zmarszczek, a 17% ma wiele do zarzucenia swoim piersiom.

Jesteśmy przyzwyczajone do narzekania na swój wygląd. W rozmowach z koleżankami niemal wymieniamy się wadami. Wiesz, to całe nasze: „Co? Ty jesteś gruba? To spójrz na to, jakie mam wałki na biodrach! A widziałaś, jakie mi się zrobiły worki pod oczami? Masakra!”. Co więcej, czasem dziwimy się, że nasze kilkuletnie córki nagle pragną się „odchudzać”, ale chwila refleksji wskazuje na proste naśladownictwo. Innymi słowy, to kopiowanie zachowań matek.

ZOBACZ TEŻ: Masz kompleksy? Można je pokonać

Czy jednak te kompleksy wpływają znacząco na nasze życie? Zazwyczaj nie, co odróżnia je od dysmorfofobii. Dla zobrazowania – jeśli masz kompleksy z powodu swoich zbyt masywnych ud, to po prostu czasem zerkasz na nie z dezaprobatą i unikasz noszenia krótkich spódniczek (oraz postanawiasz sobie, że kiedyś naprawdę coś z tym zrobisz). Jednocześnie z powodu nóg nie unikasz seksu czy spotkań z przyjaciółmi. A co działoby się, gdyby te kompleksy zmieniłyby się w dysmorfofobię?

  • Twoje skupienie na nielubianej części ciała stałoby się ogromne

Przeglądałabyś się w każdym lustrze i w każdej wystawie. Porównywałabyś się ciągle z innymi kobietami, a gdyby wypadłyby korzystniej (jak to zazwyczaj bywa u dysmofofobiczek), to nie miałabyś ochoty na bliższy z nimi kontakt. Być może zasypywałabyś bliskich pytaniami, czy twoje uda są grubsze/chudsze niż wczoraj albo tydzień temu.

  • Nie mogłabyś skupić się na wykonywaniu swoich obowiązków

W pracy nie szukałabyś informacji niezbędnych do przygotowania raportu, za to chętnie spędzałabyś czas na wertowania stron internetowych w poszukiwaniu najskuteczniejszej liposukcji. A gdyby ktoś poprosił cię o poprowadzenie spotkania, to wpadłabyś w panikę, ponieważ akurat założyłaś spodnie podkreślające (twoim zdaniem) masywne uda.

  • Pogorszyłoby się twoje życie towarzyskie

Czy wyobrażasz sobie, że miałabyś nie pójść na urodziny przyjaciółki, bo wydaje ci się, że pogłębiły ci się worki pod oczami? Pewnie nie, bo i co to za powód. Jednak dla dysmofofobiczek jest on wystarczający. Jeśli kobieta cierpiąca na zaburzenie uznałaby, że jej uda wydają się większe niż tydzień wcześniej, to byłaby gotowa nie pójść na imprezę – z powodu silnego strachu, że uwaga wszystkich skupi się na niej i jej nogach. Oczyma wyobraźni widziałaby już te pełne niedowierzania, prześmiewcze spojrzenia, kierowane ku dołowi jej ciała.

  • Miałabyś kłopoty z seksem

Jak nietrudno się domyślić, bycie nago to jeden z najgorszych koszmarów dysmorfofobiczki. Przekonana o swoim odrażającym wyglądzie, nie potrafi cieszyć się z kontaktów cielesnych. A gdy już do nich dochodzi, to żegnaj, swobodo – trzeba przecież pilnować, żeby ciało było odpowiednio ułożone i zaprezentowane.

 

Przyczyny dysmorfofobii

J.D. Feusner wraz ze swoimi współpracownikami postanowił sprawdzić, czy u osób cierpiących za dysmorfofobię występują jakieś zaburzenia aktywności mózgu. W tym celu przebadano 17 osób chorych oraz 16 zdrowych. Uczestnikom przedstawiano zdjęcia aktorów oraz ich własnych twarzy, w wersji oryginalnej (prezentującej liczne szczegóły) oraz poddanej retuszowi, jednocześnie prześwietlając ich głowy funkcjonalnym rezonansem magnetycznym.

Okazało się, że tylko u osób cierpiących na dysmorfofobię zauważono zaburzenia aktywności mózgu, w dodatku tylko wtedy, kiedy oglądali oni własne, niepoddane retuszowi zdjęcia. Zaburzenia występowały w okolicach odpowiadających za wizualne przetwarzanie.

Dlaczego jednak w mózgu dochodzi do takich zmian? Jakie są przyczyny zaburzenia? Odpowiada Marta Chrostowska, psycholog i psychoterapeuta, założycielka centrum psychologicznego „Dobra Przestrzeń”:

  • Dysmorfofobia rozwija się najczęściej w okresie dojrzewania, jednak jej objawy mogą wystąpić również znacznie później. Czynnikiem wyzwalającym rzut choroby bywają najczęściej zmiany wyraźne zachodzące w ciele, nad którymi osoba nie ma kontroli (tycie, chudnięcie, ciąża, okres pokwitania), nie są one jednak przyczyną zachorowania samą w sobie. Z reguły osoby dotknięte tym zaburzeniem są szczególnie wrażliwe na punkcie estetyki, mają nasilony perfekcjonizm oraz cierpią lub cierpiały z powodu innych zaburzeń lękowych w przeszłości np. lęku społecznego. W ich historii znajdujemy również doświadczenia związane z krytyką wyglądu zewnętrznego ze strony innych osób – wyjaśnia specjalista i wyjaśnia również, jak obecnie leczy się chorobę:

ZOBACZ TEŻ: Chciałabyś zacząć ćwiczyć, ale się wstydzisz?

  • Dysmorfofobię, jak większość zaburzeń psychicznych, z powodzeniem można leczyć za pomocą psychoterapii. Niekiedy uzasadnione jest wsparcie farmakologiczne tego procesu, o czym decyduje lekarz psychiatra. Psychoterapia, w zależności od nurtu, w jakim jest prowadzona, to z reguły cykl od kilkunastu do kilkudziesięciu spotkań z wykwalifikowanym specjalistą. Opierając się na swojej wiedzy i umiejętnościach, pomaga pacjentowi on znaleźć ulgę w cierpieniu psychicznym, którego dana osoba doświadcza i nauczyć się zapobiegać problemom na przyszłość. Warto zaznaczyć, że właściwie wykwalifikowany psychoterapeuta to osoba, która ukończyła całościowe, minimum 4-letnie szkolenie z psychoterapii, poddająca swoją pracę regularnej superwizji.
REKLAMA