Co to jest dysmorfobia?
Greckie słowo dysmorfia oznacza brzydotę. Dysmorfofobia jest zatem zaburzeniem psychicznym, które polega na przekonaniu o deformacji własnego ciała lub jego części – choć w istocie żadnej takiej deformacji nie ma.
Sam termin powstał w roku 1886, stworzył go Enrico Morselli, włoski psychiatra. Ciekawostką jest fakt, że chociaż medyk ten wydał książkę Psicaanalisi, w której skrytykował psychoanalizę praktykowaną przez Zygmunta Freuda, to coś jednak panów łączyło – był to kontakt z ludźmi cierpiącymi właśnie na dysmorfofobię. Najsławniejszym dysmofobikiem leczonym przez lekarza z Austrii był Siergiej Pankiejew, zwany człowiekiem-wilkiem. Zaburzenie objawiało się u niego usilnym przekonaniem o koszmarnym wyglądzie własnego nosa.
Szacuje się, że dysmorfofobia występuje u około 3% populacji i – co szczególnie istotne, zmienia życie tych ludzi w piekło.
Dysmorfofobia a kompleksy – gdzie tkwi różnica?
Niemal każda z nas ma jakieś kompleksy. Z przytoczonego we wstępie badania firmy Dentim Body Care (2012) wynika, że 93% Polek jest w stanie wskazać jakąś część ciała, która nie spełnia oczekiwań. 32% z nas narzeka na zbędne kilogramy, 29% nie cierpi swoich zmarszczek, a 17% ma wiele do zarzucenia swoim piersiom.
Jesteśmy przyzwyczajone do narzekania na swój wygląd. W rozmowach z koleżankami niemal wymieniamy się wadami. Wiesz, to całe nasze: „Co? Ty jesteś gruba? To spójrz na to, jakie mam wałki na biodrach! A widziałaś, jakie mi się zrobiły worki pod oczami? Masakra!”. Co więcej, czasem dziwimy się, że nasze kilkuletnie córki nagle pragną się „odchudzać”, ale chwila refleksji wskazuje na proste naśladownictwo. Innymi słowy, to kopiowanie zachowań matek.
ZOBACZ TEŻ: Masz kompleksy? Można je pokonać
Czy jednak te kompleksy wpływają znacząco na nasze życie? Zazwyczaj nie, co odróżnia je od dysmorfofobii. Dla zobrazowania – jeśli masz kompleksy z powodu swoich zbyt masywnych ud, to po prostu czasem zerkasz na nie z dezaprobatą i unikasz noszenia krótkich spódniczek (oraz postanawiasz sobie, że kiedyś naprawdę coś z tym zrobisz). Jednocześnie z powodu nóg nie unikasz seksu czy spotkań z przyjaciółmi. A co działoby się, gdyby te kompleksy zmieniłyby się w dysmorfofobię?
- Twoje skupienie na nielubianej części ciała stałoby się ogromne
Przeglądałabyś się w każdym lustrze i w każdej wystawie. Porównywałabyś się ciągle z innymi kobietami, a gdyby wypadłyby korzystniej (jak to zazwyczaj bywa u dysmofofobiczek), to nie miałabyś ochoty na bliższy z nimi kontakt. Być może zasypywałabyś bliskich pytaniami, czy twoje uda są grubsze/chudsze niż wczoraj albo tydzień temu.
- Nie mogłabyś skupić się na wykonywaniu swoich obowiązków
W pracy nie szukałabyś informacji niezbędnych do przygotowania raportu, za to chętnie spędzałabyś czas na wertowania stron internetowych w poszukiwaniu najskuteczniejszej liposukcji. A gdyby ktoś poprosił cię o poprowadzenie spotkania, to wpadłabyś w panikę, ponieważ akurat założyłaś spodnie podkreślające (twoim zdaniem) masywne uda.
- Pogorszyłoby się twoje życie towarzyskie
Czy wyobrażasz sobie, że miałabyś nie pójść na urodziny przyjaciółki, bo wydaje ci się, że pogłębiły ci się worki pod oczami? Pewnie nie, bo i co to za powód. Jednak dla dysmofofobiczek jest on wystarczający. Jeśli kobieta cierpiąca na zaburzenie uznałaby, że jej uda wydają się większe niż tydzień wcześniej, to byłaby gotowa nie pójść na imprezę – z powodu silnego strachu, że uwaga wszystkich skupi się na niej i jej nogach. Oczyma wyobraźni widziałaby już te pełne niedowierzania, prześmiewcze spojrzenia, kierowane ku dołowi jej ciała.
- Miałabyś kłopoty z seksem
Jak nietrudno się domyślić, bycie nago to jeden z najgorszych koszmarów dysmorfofobiczki. Przekonana o swoim odrażającym wyglądzie, nie potrafi cieszyć się z kontaktów cielesnych. A gdy już do nich dochodzi, to żegnaj, swobodo – trzeba przecież pilnować, żeby ciało było odpowiednio ułożone i zaprezentowane.