Piękny, słoneczny dzień, kwiecista łąka, Ty i... kleszcze. Te małe wampiry siedzą na źbłach i czyhają na spacerowiczów, żeby na nich wskoczyć, zaszyć się w niedostępnym miejscu i pić krew. Wiele jej nie wypiją, ale niestety mogą Cię zarazić boreliozą i wirusowym zapaleniem mózgu.
Jak co roku, w okolicach maja media zaczynają podnosić larum, że kleszcze, że borelioza, że niebezpieczeństwo. Jesteśmy już do tych alarmów tak przyzwyczajeni, że wpuszczamy je jednym uchem, a drugim wypuszczamy. Bo przecież w dzieciństwie miałam kleszcza i nic mi nie jest, bo mój pies ma sto kleszczy w sezonie i nic się nie dzieje, bo przecież nie chodzisz po lasach, więc ten problem Cię nie dotyczy....
Wymówek są setki, ale prawda jedna: kleszcze przenoszą choroby i są to choroby poważne, zagrażające życiu. I wcale nie takie rzadkie, jak mogłoby się wydawać.
Borelioza atakuje kilkanaście tysięcy osób rocznie
Borelioza to relatywnie nowa choroba. Tzn. ludzie chorują na nią od tysiącleci, ale dopiero niedawno tak naprawdę lekarzom udało się ustalić zespół objawów ją definiujących. Wcześniej poszczególne symptomy często traktowane były jako samodzielne choroby.
W Polsce o boreliozie zaczęło się mówić głośno dopiero w latach 80. ubiegłego stulecia. Wtedy też postawiono pierwsze rozpoznania. Początkowo było ich niewiele, ale liczba przypadków zdiagnozowanych w kraju rośnie. Wg danych Państwowego Zakładu Higieny w 2012 roku zanotowano 8782 zakażenia, w 2013 – 12 754, a w 2014 już 13 870. Tyle oficjalne statystyki; prawdziwa liczba przypadków boreliozy jest nieznana.
Objawy choroby są tak niespecyficzne i rozwleczone w czasie, że wielu chorych nie zgłasza się do lekarza, sądząc, że to tylko chwilowe złe samopoczucie. Z drugiej strony ludzie często odwiedzają doktora, ale nie uzyskują prawidłowej diagnozy, bo jeśli nie ma charakterystycznego rumienia wędrującego, wykrycie choroby jest wyjątkowo trudne. Zdecydowanie łatwiej jest uniknąć zakażenia. Trzeba tylko poznać kilka naprawdę prostych zasad. Oto one.