Spotkania z innymi traktowano poważnie i stanowiły one istotne urozmaicenie w PRL-owskiej szarzyźnie. A w dodatku nie było telefonów komórkowych i miganie się od towarzyskich zobowiązań nie było takie proste, jak dzisiaj. Teraz wystarczy wstukać kilka znaków na klawiaturze i pozamiatane: łatwo się umówić i łatwo odmówić. W dodatku dzięki technologii unikamy kłopotliwej rozmowy telefonicznej (łatwiej kłamać, pisząc, niż mówiąc). W sumie nie jest to traktowane jak nietakt, aczkolwiek nie jest to miłe uczucie, jeżeli ktoś po raz kolejny odmawia nam w ostatniej chwili.
Towarzyski mus
No pewnie, że mam wyrzuty sumienia. W tym samym momencie, gdy wykręcam się z jakiejś towarzyskiej historii, czuję ulgę, a jednocześnie mam poczucie winy, że znowu daję ciała. Bo wcale nie jestem samotnikiem. Jeszcze w środę myślałam o czwartkowej imprezie z koleżankami z entuzjazmem, że będzie fajnie, upijemy się winem, powygłupiamy, powspominamy starych narzeczonych. Ale już w czwartek jakoś opadłam z sił towarzyskich i jedyne, na co miałam ochotę, to gorąca herbata na własnej kanapie oraz „Przyjaciele” w TV w zastępstwie moich realnych przyjaciół. Przynajmniej nie musiałam do nich gadać.
ZOBACZ TEŻ: Prawdziwa przyjaźń: 12 złotych zasad
Ale właściwie, czemu się dziwić? Bez przerwy nas gdzieś zapraszają, same się też zapisujemy na rozmaite zajęcia (z których wagarujemy równie często). A przecież normalnie pracujemy i mamy nieustanne poczucie zagonienia. Dodatkowo jeszcze z rozmaitych poradników oraz mediów społecznościowych płynie do nas nieustanny przekaz, że aby żyć pełnią życia, powinnyśmy być aktywne. Spotykać się ze znajomymi możliwie jak najczęściej, chodzić na przeglądy filmowe, na spotkania z ciekawymi ludźmi, na wystawy, na otwarcia nowych klubów. No i oczywiście zapraszać znajomych do domu na własnoręcznie przygotowane superjedzenie. Mówimy światu wielkie TAK, jednym słowem. Jakie to męczące. Nic dziwnego, że tak często się migamy, z ulgą zrzucając z pleców ten balast. Ale pewien niesmak pozostaje. Bo spójrzmy na to z drugiej strony. Jakie to jest wkurzające, gdy ktoś nawala w ostatniej chwili. Ty się cieszysz, przygotowujesz, rezerwujesz sobie cały wieczór dla kogoś, rezygnując z innych przyjemności, aż tu w ostatniej chwili dostajesz wiadomość: „Kochana, wybacz, ale babcia się rozchorowała, muszę do niej jechać”.
Po pierwsze - wkurza Cię to, że ta osoba kłamie, że myśli, że jesteś taka głupia i się nie zorientujesz. I jeszcze że ona uważa, iż jej czas jest ważniejszy niż Twój. No tak, ale faktycznie często jesteśmy tak zajęte, że uważamy nasz czas za cenniejszy. Niestety, z gumy nie jest, a trzeba w niego wcisnąć tyle spraw. Ambitni ludzie tak już mają. Chcą być najlepsi we wszystkim – od pracy po organizowanie babskich wieczorów, i z wielkim trudem przychodzi im konfrontacja z rzeczywistością. Nie jesteś robotem ani Superwoman. Masz prawo być zmęczona i nie mieć siły na nic. Nasza praca jest przecież coraz bardziej wymagająca, a jest to jedyna rzecz, której nie można ot tak sobie odwołać, bo Ci się nie chce tam iść.
Gdzie ta równowaga?
Skutkiem tego naszego zagonionego stylu życia jest brak równowagi między różnymi obszarami. A to w znacznym stopniu wpływa na nasz dobrostan. Eksperci mówią, że do dobrego funkcjonowania, a konkretniej do subiektywnego poczucia szczęścia potrzebujemy balansu między kontaktami społecznymi a przestrzenią tylko dla siebie. Nie jest zdrowo dla psychiki, jeżeli oddajesz się bez reszty życiu towarzyskiemu, ale zbyt wiele czasu spędzanego samotnie także Ci nie służy. I tak się toczy ta nasza walka – chcemy mieć wszystko, ale nie dajemy rady, bo doba ma tylko 24 godziny. Trzeba się pogodzić z rzeczywistością, tak przynajmniej robią dorośli ludzie. Te czarujące filmy i seriale o fajnych osobach, które mają mnóstwo przyjaciół i nieustannie się z nimi spotykają, są kompletnie odrealnione. Gdyby oni pracowali tak jak my, to na pewno nie mieliby czasu na wysiadywanie godzinami w fajnych knajpkach i na niekończące się rozmowy o tym, że: „Ja mu powiedziałam, a on mi powiedział, a mój trener powiedział, a moja matka jest toksyczna, a mój były nie daje mi spokoju...”.
ZOBACZ TEŻ: Czy geny mają wpływ na to jak wybieramy przyjaciół?