Od kilku dni Sophie Wilson bolała głowa. Potem straciła węch i smak. To było nieprzyjemne, ale do zniesienia. Jednak 13 kwietnia 2020 roku Sophie poczuła się tak fatalnie, że bała się, iż umiera. Obudziła się o 3 nad ranem zlana potem, półprzytomna, z trudem chwytając oddech. Zadzwoniła po pogotowie, zostawiła otwarte drzwi do mieszkania i dowlokła się do łóżka. Ratownicy przyjechali, zmierzyli jej saturację i gdy okazało się, że jest tuż powyżej dolnej granicy normy, zostawili ją w domu z podejrzeniem COVID-19. Jakoś udało jej się przetrwać tę noc, ale to był tylko wstęp do wielomiesięcznego piekła, które ją czekało.
Kilka tygodni później trafiła do szpitala z objawami zawału serca, ale lekarz uznał, że to tylko stres i że powinna wziąć się w garść. Próbowała wcielić w życie tę poradę – cały dzień przepracowała przy laptopie, z krótkimi przerwami na delikatną jogę. Ten wysiłek przypłaciła tygodniem totalnego wyczerpania. Przez kilka kolejnych miesięcy życie Sophie zmieniło się nie do poznania. Nie rozpoczynała już dnia od porannego biegu nad morza, żeby trochę popływać. Zamiast tego była zdana na przyjaciół, którzy podrzucali jej zakupy spożywcze, a w niektóre dni wyprowadzali na spacer w... wózku inwalidzkim, bo nie miała siły zrobić samodzielnie kroku. Kiedy wyliczyła swojemu lekarzowi rodzinnemu ponad 20 dziwnych, nieznanych wcześniej objawów – w tym okropnych bólów w klatce piersiowej i zamglenia umysłu – postawił w końcu enigmatyczną diagnozę: zmęczenie poinfekcyjne. I przyznał, że nie ma pojęcia, kiedy i czy w ogóle wróci do pełni formy. Inni lekarze sugerowali nerwicę. Przestraszona i sfrustrowana zaczęła oczywiście szperać w internecie i odkryła, że nie ona jedna ma ten problem. Okazało się, że takich kobiet jest sporo. I że to, co je spotyka, ma już nawet swoją nazwę, dwa słowa, które zdefiniowały jej życie na długie miesiące – „long COVID”.
Długi COVID
Lista objawów long COVID-u też jest długa. Według amerykańskiego CDC pacjenci najczęściej skarżą się na zmęczenie, duszność, kaszel, bóle stawów i bóle w klatce piersiowej, ale często pojawiają się również kłopoty z koncentracją i pamięcią, depresja, bóle mięśni, bóle głowy, utrata węchu i/lub smaku, nawracająca gorączka, stany lękowe i zaburzenia rytmu serca. Niestety, zdarzają się też poważniejsze dolegliwości, m.in. zapalenie mięśnia sercowego czy uszkodzenie płuc i nerek. Każda z tych dolegliwości może mieć różne nasielenie, trwać krócej lub dłużej. Jedynym wspólnym mianownikiem jest czas: wszystkie trwają tygodniami, a często miesiącami po zakażeniu koronawirusem. Wciąż nie wiadomo dokładnie, jak wielu ludzi cierpi na ten przewlekły koszmar – szacunki znacznie się różnią. Np. wg brytyjskiego Office for National Statistics u 20% chorych objawy utrzy- mują się dłużej niż miesiąc, a u 10% ponad trzy miesiące. Z kolei badania chińskich lekarzy z Wuhan sugerują, że wśród hospitalizowanych chorych prawie 80% miało przynajmniej jeden z objawów długiego COVID-u pół roku po infekcji. Wg dr Allison Navis ze słynnego nowojorskiego szpitala Mount Sinai, niemal połowa pacjentów niehospitalizowanych ma dolegliwości utrzymujące się od 2 do 4 miesięcy. Lekarze zauważyli też dziwną prawidłowość: wygląda na to, że kobiety cierpią wskutek powikłań pocovidowych znacznie częściej niż mężczyźni. Badanie opublikowane jesienią zeszłego roku wykazało, że o ile kobiety stanowią mniej więcej połowę osób hospitalizowanych z powodu COVID-19, o tyle już trzy czwarte skarży się na objawy długiego COVID-u.
Badania uczonych z King’s College London wskazują na jeszcze większe dysproporcje: wg nich kobiety cierpią na long COVID dwa razy częściej niż mężczyźni. Powstaje więc pytanie: dlaczego long COVID ma kobiecą twarz i jak żyć, gdy głupi wirus wywróci życie do góry nogami na długie miesiące?
Trudna sprawa
Odpowiedź na te pytania jest niełatwa, bo tak naprawdę uczeni i lekarze wciąż jeszcze nie wiedzą, z czym dokładnie mamy tu do czynienia. Termin „long COVID” został ukuty przez dr Elisę Perego, która zaraziła się wiosną zeszłego roku, a w maju jako pierwsza opublikowała na Twitterze wpis z hasztagiem #LongCovid. Dr Perego nie jest lekarzem – jest archeologiem. Wśród ludzi, którzy w mediach społecznościowych zaczęli mówić o tym fenomenie, nie było wielu lekarzy. To właśnie była przyczyna, dla której środo- wisko medyczne początkowo podchodziło z dużą rezerwą do doniesień o long COVID. Niektórzy lekarze wskazywali, że to nic niezwykłego, że po ciężkiej infekcji układu oddechowego ludzie nie wracają natychmiast do pełni sił. Szybko jednak specjaliści połapali się, że w relacjach pacjentów jest coś więcej niż tylko typowe osłabienie po infekcji wirusowej.
Takim specjalistą był dr Anthony Fauci, jeden z najwybitniejszych znawców chorób zakaźnych na świecie. W Wielkiej Brytanii rząd sfinansował nawet zaplanowane na cały rok badania, które miały odpowiedzieć, dlaczego niektórzy chorzy na COVID wracają do zdrowia znacznie dłużej niż inni. Kłopot w tym, że dolegli- wości pocovidowe są tak różne, że trudno było zaplanować jakąś strategię badawczą. Uczeni nie mogą się skupić na jednym układzie, np. na oddechowym albo trawiennym, ponieważ pacjenci skarżą się na zaburzenia funkcjonowania niemal wszystkich. Żeby było jeszcze trudniej, październikowy raport brytyjskiego National Institute for Health Research sugeruje, że tzw. long COVID to mogą być aż cztery różne schorzenia.
A dlaczego kobiety częściej zapadają na przewlekłą postać COVID-u? Tu sprawa jest jeszcze bardziej zagmatwana. „Być może przyczyną są różnice w układzie odporności kobiet i mężczyzn” – wyjaśnia prof. Tim Spector, epidemiolog z King’s College London. Profesor Spector jest przekonany, że koronawirus działa jak choroba autoimmunologiczna: układ odporności zaczyna niepotrzebnie atakować i niszczyć zdrowe komórki organizmu. Z badań uczonego wynika, że najliczniejszą grupę wśród skarżących się na przedłużające się objawy COVID-u stanowią kobiety między 50. a 60. rokiem życia, a wtedy poziom estrogenów gwałtownie się obniża, bo to typowy wiek dla menopauzy. Jako że wiele pacjentek skarżyło się również na pogorszenie objawów tuż przed miesiączką, uczeni zaczęli się interesować wpływem żeńskich hormonów na przebieg choroby. Niestety, na wyniki musimy jeszcze poczekać.