Bo często jest tak, że to właśnie choroby somatyczne prowadzą do depresji. Trudno cieszyć się życiem, gdy ciało niedomaga, np. cierpimy na przewlekłe bóle. Cała sztuka polega na tym, żeby ustalić, czy to ból powoduje depresję, czy depresja ból. I leczyć przyczynę, a nie skutek.
Milenę, fizjoterapeutkę z prywatną praktyką, cztery lata wcześniej porzucił mąż, zostawiając z kilkuletnią córką. Przez rok była jakby w żałobie – najpierw dominowały zazdrość, gniew, złość i rozżalenie. Milena zaczęła się częściej spotykać z koleżankami, które po narodzinach córki zaniedbała na kilka lat. Urządzały sobie babskie wieczory, na których były blisko urządzania seansów voodoo z laleczką i szpilkami. „Żałoba” po stracie męża trwała mniej więcej rok. Wieczorami popłakiwała, ale za dnia coraz lepiej radziła sobie z codziennymi obowiązkami. W końcu oczy jej wyschły i życie się unormowało. Tak jakby na chwilę wypadła z torów, ale w końcu na nie wróciła. Na pozór. Niby wszystko było już w porządku, ale jednak nie wszystko.
Całe życie Milena zasypiała jak dziecko i nie miała problemów ze wstawaniem. Ale coraz częściej łapała się na tym, że budzi się w środku nocy i przez godzinę, dwie nie może zasnąć. Coraz częściej bolały ją różne rzeczy: a to plecy, a to brzuch, a to noga. Do bólów głowy była już przyzwyczajona, bo od kiedy zaczęła miesiączkować, prześladowały ją regularne migreny, ale teraz głowa bolała ją zupełnie inaczej i dużo częściej. Bolały ją nawet zdrowe zęby. Zaczęła mieć wzdęcia. Nie żeby nigdy wcześniej ich nie miała, tylko teraz towarzyszyły jej praktycznie na stałe. No i seks. Mąż, który ją zostawił, był jej pierwszym i przez kilkanaście lat jedynym mężczyzną. Nigdy go nie zdradziła i nigdy nie miała nawet na to ochoty. Teraz zaczęła romansować na potęgę. Gdy dotyka się mężczyzn zawodowo, nawiązywanie nowych kontaktów jest banalnie proste. Po kilku miesiącach takiej wzmożonej aktywności świat zaczął tracić barwy. To nie była gwałtowna zmiana, tylko stopniowa, niezauważalna. Bez wielkiego bum, bez fanfar i wyraźnej granicy. Depresja nie pojawia się jak Dementor w czarnym płaszczu i nie wysysa duszy w kilka sekund. Wkrada się podstępnie i krok po kroku, po cichutku zaczyna przygaszać światło, aż w końcu zaczynasz się orientować, że kolory zniknęły i wszystko zrobiło się szare.
Zanim dopadnie Cię smutek
Organizm ludzki to system organów wzajemnie ze sobą powiązanych gęstą siecią nerwów i naczyń krwionośnych. Zaniedbany ząb może doprowadzić do choroby serca, komórki endometrium mogą zawędrować do oka, boleć może noga, której już nie ma... Mózg zbiera informacje z każdego zakątka Twojego ciała i każdym, najdalszym nawet zakątkiem zarządza. Nic dziwnego, że gdy to on zaczyna szwankować, objawy mogą się pojawiać w całym ciele. Tak właśnie było z Mileną. Ból, który pojawiał się i znikał. Problemy żołądkowe. Nagły wzrost popędu, a potem jego zanik – to był dopiero wstęp do całkowitego paraliżu woli. Zawalała umówione terminy i potem musiała przepraszać. Przestała sprzątać mieszkanie, nawet mycie przychodziło jej z trudem. Córka patrzyła na to z coraz większym niepokojem, aż w końcu poprosiła o pomoc tatę. Wprawdzie od rozstania minęły już trzy lata, ale pojawiał się regularnie w weekendy, żeby spędzić trochę czasu z córką. Niestety, ojciec i były mąż miał do zaoferowania tylko banały i złote porady typu „musisz się wziąć w garść”, „inni mają gorzej” i „nie przejmuj się, to minie”, a więc wszystkie te porady, które psychiatrzy wymieniają jako całkowicie bezskuteczne, a wręcz mogą pogorszyć sytuację, ponieważ dodatkowo wpędzają chorego w poczucie winy.
Najrozsądniejszą formą pomocy jest nakłonienie chorego do wizyty u psychiatry. Właśnie u psychiatry, a nie u lekarza rodzinnego, bo trzeba specjalisty, żeby rozpoznać depresję również wtedy, gdy objawy nie są oczywiste albo wyraźnie dominują te somatyczne. „Stwierdzono, że u ponad połowy chorych na depresję, trafiających do lekarzy ogólnych, choroba ta nie zostaje nigdy rozpoznana. U większości na pierwszy plan wysuwają się powikłania somatyczne, a zwłaszcza zaburzenia snu, i to z ich powodu są leczeni. Nie mają rozpoznanej depresji, więc nie mają też wdrożonego odpowiedniego leczenia” – mówi na łamach „Pulsu Medycyny” psychiatra, dr n. med. Anna Mosiołek – dyrektor medyczna Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia w Pruszkowie.
ZOBACZ TEŻ: Psycholog, czy psychiatra - do kogo się wybrać?