W sieci furorę robią tzw. programy na detoks. Producenci oferują zestawy mieszanek ziołowych, obiecując potencjalnym klientkom lepsze samopoczucie, więcej energii, oczyszczenie organizmu z toksyn i – oczywiście – szczupłą sylwetkę już po kilku tygodniach stosowania. Kto by nie chciał spróbować? Próbuje wiele. Wystarczy na Instagramie wpisać #teatox i wyskakuje ponad 700 tysięcy trafi eń. Najwyraźniej obietnica jest tak kusząca, że chętnych nie odstrasza nawet cena – często ponad 100 zł za 30 saszetek. To sporo, skoro wystarczy iść do dowolnego sklepu i kupić paczkę z 20-30 saszetkami herbaty czarnej, zielonej czy czerwonej albo mieszankę ziół za 3-7 złotych. Skąd bierze się więc ta popularność?
Wygoda
Przede wszystkim to kwestia wygody. Gdybyś chciała zioła potraktować poważnie, musiałabyś włożyć sporo wysiłku. Określić dokładnie cele, tzn. określić swoje samopoczucie, stan włosów, skóry, paznokci, poziom stresu, jakość snu, masę ciała, a przy niepokojących objawach zgłosić się do lekarza. „Przecież oczyszczanie ma sens tylko, gdy oczyszczamy coś, co tego wymaga, więc trzeba precyzyjnie dobrać środki” – wyjaśnia dr Katarzyna Sadowska z Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego w Bydgoszczy i autorka profilu Zioła dla zielonych na FB.
ZOBACZ TEŻ: 3 przepisy na zdrową herbatę
Potem trzeba sprawdzić, które zioła działają, które nie, które można mieszać ze sobą itd., itd. Potem jeszcze przelecieć się po sklepach i aptekach, żeby kupić odpowiednie, porobić mieszanki, bo przecież nie da się wypić 10 szklanek dziennie, pamiętać o kolejności, nie pomylić się, a na koniec pozmywać to wszystko i pozbyć się fusów... Trochę za dużo roboty, prawda? Gotowe zestawy obiecują prostotę obsługi: rano wypij to, wieczorem tamto. I już. Możesz czekać na efekty. Pytanie: czy te obiecane efekty rzeczywiście się pojawią? No i, co najważniejsze, czy to jest bezpieczne?
Lekkość
Na pierwszy rzut oka skład takich oczyszczających zestawów wygląda niewinnie. Herbata oolong, imbir, żeńszeń – znane od tysiącleci rośliny i od tysiącleci wykorzystywane w łagodzeniu dolegliwości żołądkowych. Niestety, w niektórych herbatkach znaleźć też można jeszcze jeden składnik – senes (strączyniec). Na anglojęzycznych zestawach opisywany jako senna – od łacińskiej nazwy Cassia senna. Prawdopodobnie nigdy o tej roślinie nie słyszałaś, a jest używana jako środek przeczyszczający.
Senozydy, jej składnik aktywny, działają w ten sposób, że zwiększają wydzielanie wody do jelita i pobudzają skurcze okrężnicy, co przyspiesza przesuwanie się mas pokarmowych. To właśnie obecność senesu w takich zestawach martwi specjalistów. Bo chociaż liście strączyńca są doskonale znane i przebadane (od lat wykorzystuje się je wszak w medycynie), to problem polega na tym, że jest sporo przeciwwskazań do jego stosowania. Spróbuj kupić w aptece kilka opakowań np. Xenny, a z pewnością farmaceuta ostrzeże Cię, że nie wolno jej stosować przewlekle. Znajdziesz też taką informację na opakowaniu. Tę i jeszcze szereg innych ostrzeżeń – że nie należy podawać dzieciom, w stanach zapalnych jelit (np. przy chorobie Leśniewskiego-Crohna albo przy zapaleniu wyrostka robaczkowego), a nawet informację o tym, że nie zaleca się stosowania senesu w czasie miesiączki czy karmienia piersią. Sporo tego.
Te informacje można znaleźć na opakowaniach teatox, ale są napisane drobnym druczkiem i z pewnością wiele kobiet, sięgających po herbatki, żeby oczyścić swój organizm, nie będzie (nie ma się co oszukiwać) się w to wczytywać.
Komentarze