Trudno precyzyjnie wskazać moment, kiedy o alergiach i alergenach zrobiło się naprawdę głośno. Być może był to rok 2011, kiedy przepisy europejskie nakazały umieszczanie informacji o potencjalnie alergennych składnikach na opakowaniach. Albo gdy w menu restauracji pojawiły się znaczki ostrzegające o alergenach. Potem rozpoczęła się ofensywa produktów gluten-free i mleka bez laktozy. Nagle wszyscy zaczęli mieć na coś alergię. I chociaż z pewnością nie wszyscy, którzy twierdzą, że są uczuleni na gluten, białko czy laktozę, rzeczywiście mają alergię, to jednak zagrożenie jest poważne i może dotyczyć każdego.
Skąd ten wzrost?
„Szacuje się, że za 15 lat aż połowa populacji europejskiej będzie dotknięta jakimś rodzajem alergii. Jednym z najbardziej podstępnych i niestety coraz częściej występujących jest nadwrażliwość pokarmowa” – mówi prof. Mirosław Jarosz, dyrektor Instytutu Żywności i Żywienia. Przyczyny tego wzrostu zachorowań wciąż nie są znane. Jedna z teorii mówi, że to skutek zwiększonego odsetka dzieci, które nie są karmione naturalnie. Badania wykazały, że dzieci karmione mlekiem matki rzadziej cierpią na alergie. Być może więc ekspozycja na potencjalne alergeny w mleku matki w jakiś sposób je oswaja. Na razie jest to jednak tylko hipoteza.
Znana jest też tzw. hipoteza higieniczna. Według niej nasz układ immunologiczny przez tysiące lat dostosował się do warunków, powiedzmy, nieprzesadnej czystości. W ciągu mniej więcej stu ostatnich lat zmieniliśmy je jednak radykalnie. Dziś żyjemy w niemal sterylnym świecie – pijemy czystą wodę, używamy środków antybakteryjnych, jemy tylko przebadane mięso etc. Nasz układ odporności nie ma z czym walczyć na co dzień, w związku z czym zaczyna reagować nawet na coś, co jest dla nas bezpieczne, np. na kurze jajka czy orzechy. Nawet jeśli hipoteza higieniczna jest sensowna, nie namawiamy Cię do tego, żebyś wystawiała swoje dziecko na działanie patogenów, aby mogło sobie trenować odporność. Pamiętaj, że w XIX w. co drugie dziecko nie dożywało 5 lat, a w 1861 roku lekarz Antoni Szram pisał na łamach „Tygodnika Lekarskiego”: „Wydaje się, że jedną z najczęstszych przyczyn zgonów małych dzieci były biegunki”.
ZOBACZ TEŻ: 5 patentów na ograniczenie smogu
Na pewno jest więcej alergii?
Na pewno. Jednym z najgroźniejszych stanów w alergii jest tzw. wstrząs anafilaktyczny, stanowiący bezpośrednie zagrożenie życia. Dochodzi wówczas do gwałtownego spadku ciśnienia krwi, problemów z oddychaniem, a w końcu do niedotlenienia narządów i zatrzymania akcji serca. Jak wynika z raportu „Anafilaksja – problem zdrowotny i medyczny”, w Polsce liczba osób, które otrzymały świadczenia z powodu anafilaksji, od roku 2008 do 2015 wzrosła sześciokrotnie.
Gdy zawęzimy wyniki tylko do ludzi, którzy trafili do szpitala w stanie wstrząsu anafilaktycznego z powodu alergii pokarmowej, np. reakcji alergicznej na orzechy czy ryby, w ciągu tych 8 lat zanotowano w Polsce wzrost trzykrotny. Zważywszy na to, że wstrząs anafilaktyczny może wystąpić nawet u osoby, która dotąd nie była na nic uczulona, warto wiedzieć, że gdy po zjedzeniu czegoś nagle puchnie Ci język i przełyk, musisz natychmiast szukać pomocy – w najlepszym razie masz pół godziny
Co to w ogóle jest ta alergia?
„Reakcja alergiczna to w dużym uproszczeniu nienormalna reakcja odpornościowa – wyjaśnia prof. Graham Roberts, alergolog z University of Southampton. – Ludzkie ciało jest wyposażone w mechanizmy do zwalczania infekcji, np. bakteryjnych czy wirusowych: walczy z nimi za pomocą wyspecjalizowanych komórek, wyposażonych w przeciwciała do rozbrojenia intruzów. Czasami jednak układ odporności reaguje przesadnie również na te składniki w pożywieniu, które w zasadzie nie stanowią dla organizmu zagrożenia”.
Weźmy na przykład orzeszki ziemne. Białko orzechów jest w zasadzie całkowicie niewinne i nie powinno wyrządzać żadnych szkód w organizmie. A jednak około 1,5% ludzi jest uczulonych na te orzechy i po ich zjedzeniu może doznać wstrząsu anafilaktycznego.
„Kiedy organizm człowieka uczulonego na orzechy wykryje białko orzecha, zaczyna wydzielać mediatory reakcji zapalnej, m.in. histaminę – wyjaśnia prof. Roberts. – W niewielkich ilościach histamina powoduje takie objawy, jak przy katarze siennym: cieknie z nosa, oczy swędzą, pojawia się kichanie i wysypka. Gdy histaminy jest dużo, robi się poważniej: może dojść do zwężenia oskrzeli i pojawiają się trudności z oddychaniem”. W skrajnych przypadkach może nawet dojść do niedotlenienia organów, a to już grozi śmiercią.