Regularnie spóźniasz się na spotkania, bo przed wyjściem z domu przez pół godziny miotasz się rozpaczliwie w poszukiwaniu kluczy? Łapiesz się na tym, że bez względu na to, ile masz czasu, i tak robisz wszystko na ostatnią chwilę? Łatwo się zapalasz do nowych rzeczy (zumba, nauka nurkowania, taniec brzucha, joga – wszystko przerobiłaś) i równie szybko Twój zapał gaśnie (trzy miesiące z jogą to absolutnia życiówka)?
Ciężko Ci się skupić, bo rozprasza Cię byle co, nawet cicha muzyka dochodząca zza ściany? Nawet niewielki stres sprawia, że czujesz się kompletnie rozbita? Jeżeli powyższe objawy wydają Ci się dziwnie znajome, to jest wysoce prawdopodobne, że masz dorosłą postać ADHD.
Kłopoty z ADHD
ADHD, czyli „zespół nadpobudliwości z deficytem uwagi”, jeszcze do niedawna było szalenie modnym terminem. Zaburzenie dotyczyło głównie dzieci (nadpobudliwe, nadaktywne, nieposłuszne, impulsywne, ale też kreatywne i ciekawe świata), ale w którymś momencie wielu dorosłych odkryło u siebie objawy ADHD.
W Polsce mówiły o tym znane osoby, takie jak Szymon Majewski czy Joanna Szczepkowska. Ta ostatnia nawet napisała, wyreżyserowała i wystąpiła w sztuce pt. „ADHD i inne cudowne zjawiska – wykład nieprzewidywalny”.
Sztuka jest trafnym opisem świata dorosłej osoby cierpiącej na to zaburzenie – jego ciemnych, ale też i jasnych stron. A potem w sieci pojawił się artykuł o tym, że jeden z ojców psychiatrii dziecięcej i jednocześnie jeden z „ojców założycieli” terminu ADHD, dr Leon Eisenberg, w 2009 roku – na kilka miesięcy przed śmiercią – w rozmowie z dziennikarzem gazety „Der Spiegel” powiedział: „ADHD jest cudownym przykładem sfabrykowanej dolegliwości”.
Podobno chodziło o to, aby koncerny farmaceutyczne mogły zarobić na nowym leku (do 2011 roku sprzedano 1760 kg leku Ritalin, przepisywanego na tę chorobę!). Jednak specjaliści, którzy od lat zajmują się tym tematem, twierdzą, że, po pierwsze, zamieszanie jest spowodowane złym tłumaczeniem wypowiedzi Eisenberga, a po drugie, te rewelacje mogą naprawdę zaszkodzić osobom cierpiącym na to schorzenie. Bo ADHD istnieje i ma całkiem konkretne objawy.
Są one spowodowane nieco odmiennym funkcjonowaniem mózgu. Mówiąc w wielkim skrócie (przepraszam neurologów za uproszczenie), chodzi o to, że mózgowy mechanizm kontrolowania impulsów nie jest tak sprawny, jak u osób zdrowych. Zaburzona jest równowaga między wytwarzaniem i funkcjonowaniem dopaminy i noradrenaliny – substancji przekaźnikowych, które łączą komórki mózgu.
O tym, że nie jest to wymysł bogatych społeczeństw, które wychowują swoje dzieci bezstresowo i nie potrafią im wpoić dyscypliny, świadczy fakt, że charakterystyczny dla ADHD zespół zaburzeń przejawia od 4 do 8% dzieci w wieku szkolnym na całym świecie. Tak było też w przeszłości - ze źródeł dowiadujemy się, że niejaki Albert Einstein czy Thomas Alva Edison mieli klasyczne objawy ADHD.
Zdaniem naukowców skłonności do wystąpienia syndromu są przekazywane dziedzicznie. Statystyki pokazują, że ADHD występuje często u krewnych (32-50%), rodzeństwa (35%) i rodziców (40%).
ZOBACZ TEŻ: Lady Gaga zagra w kolejnym filmie. Szykuje się hit