Jako redaktorka tworząca treści o tematyce beauty mam okazję testować wiele kosmetyków. Moje łazienkowe półki pełne są cudów: eleganckich kremów, świecących paletek do makijażu i kolorowych tubek z przeróżnymi smarowidłami. Wszystkie te kosmetyki cieszą oczy, są instafriendly i na pewno zachęcają do zakupu. Wystarczy jednak obrócić opakowanie, by przekonać się, że w rzeczywistości te obiekty westchnień kobiet wcale nie są takie atrakcyjne.
Dlaczego? Większość z nich niewiele ma wspólnego ze zrównoważoną produkcją i dbałością o jakość stosowanych substancji. Agencja Zero Waste Europe opublikowała raport, z którego wynika, że światowy przemysł kosmetyczny w 2018 roku wyprodukował 120 miliardów śmieci. Jednorazowe produkty kosmetyczne odpowiadają za 30-40% wszystkich odpadów zalegających na wysypiskach. Plastikowe opakowania nie są jedynym powodem do niepokoju.
Olej palmowy, stosowany jako środek zmiękczający lub pieniący w produktach do pielęgnacji włosów i ciała, został powiązany ze wzrostem emisji gazów cieplarnianych, masową wycinką drzew i zmniejszaniem populacji orangutanów w Indonezji i Malezji. Oksybenzon, który stosuje się w kremach przeciwsłonecznych, jest wyjątkowo szkodliwy dla raf koralowych i ekosystemów wodnych. W obliczu tych wszystkich zagrożeń poranna pielęgnacja i makijaż wydają się zbrodnią przeciwko przyrodzie. Nie zamierzam jednak przekonywać Was do przerzucenia się na ekologiczne kosmetyki, przedstawiając same suche fakty. Przez blisko miesiąc stosowałam zestaw ekologicznych kosmetyków. Możecie przekonać się, jak wypadły i jak moje ciało zareagowało na te zmiany. Swoją uwagę skupiłam na opakowaniach less waste, dobrych składach i godnych uwagi markach, które wpasowują się w potrzeby dzisiejszego świata.
ZOBACZ TEŻ: Czy żeby być eko muszę przestać jeść mięso? [i inne eko pytania]
Komentarze