Teraz nastały takie czasy, że każdy jest dietetykiem. Każdy portal internetowy publikuje taśmowo newsy o tym, co zdrowe i daje długie życie w szczęściu i niegasnącej sprawności, a od czego niechybnie się umiera. Co chwila przekonuje się nas, że trzeba zacząć coś jeść, albo – odwrotnie – należy natychmiast przestać.
Owoce raz są zdrowe, pełne witamin i fitoskładników, a za moment zmieniają się w śmiercionośne bomby cukrowe. W jednej chwili ryby dostarczają białka i kwasów tłuszczowych omega-3, a zaraz potem przedstawia się je jako zabójczo groźne nośniki metali ciężkich. Gluten bezlitośnie dziurawi nasze jelita, by za moment ratować je, dostarczając pożywki dla bytujących w nich probiotycznych bakterii. Zalecenia popdietetyki zmieniają się w tempie zawstydzającym kolekcje w sieciówkach i wprowadzają w konfuzję, sprawiając, że ostatecznie machamy ręką na wszystkie zalecenia – nawet te sensowne. W obliczu tego całego zamieszania ostatecznie stwierdzamy, że nie warto w ogóle zawracać sobie nimi głowy.
W WH wiemy, że im mniej zaleceń, tym lepiej, dlatego staramy się uporządkować ten chaos. Bierzemy więc na warsztat kilka powszechnych dietetycznych „przykazań” i sprawdzamy, czy nieprzestrzeganie ich grozi jakimikolwiek konsekwencjami.
Współczesne ryby przynoszą więcej szkody niż pożytku
MIT
Legenda
Ryby były może zdrowe, ale kiedyś. Teraz, w związku z postępującym zanieczyszczeniem środowiska, bardziej szkodzą niż pomagają. Po pierwsze, zawierają mnóstwo metali ciężkich, a, po drugie, pełno w nich cząsteczek mikroplastiku. Niezdrowe mają być również ryby hodowlane, zwłaszcza łosoś, którego nazywa się wręcz najbardziej toksyczną żywnością na świecie. Powód? Ma kumulować toksyny. Generalnie: lepiej trzymać się od nich z daleka.
Nauka
Rzeczywiście, poziom zanieczyszczeń w morzach stale rośnie, w związku z czym w tkankach ryb odkładają się szkodliwe metale ciężkie, np. rtęć, ołów, kadm czy arsen. To największy problem zwłaszcza w przypadku dużych i długo żyjących ryb, np. tuńczyka, czy miecznika, których spożycie rzeczywiście warto ograniczać. Wśród popularnych łososi najmniej metali ciężkich i dioksyn zawierają dzikie łososie pacyficzne łowione w okolicach Alaski, a więcej atlantyckie, zwłaszcza pochodzące z Bałtyku. W przypadku łososi hodowlanych wiele zależy od konkretnej hodowli, ale między bajki należy włożyć historie o ich rzekomej straszliwej toksyczności.
Mimo tego naukowcy oceniają, że korzyści płynące z regularnego jedzenia ryb znacznie przekraczają ryzyko związane z konsumpcją zawartych w nich zanieczyszczeń. Dobrym źródłem informacji na temat rzeczywistej zawartości szkodliwych substancji może być strona Morskiego Instytutu Rybackiego, który zajmuje się kontrolą tych związków (podaje nie tylko ich poziom, ale również wynikającą z niego ilość ryb, które możemy zjeść bez szkody dla zdrowia).
Warto wspomnieć również o rybach w puszkach. Lepiej ograniczać spożycie tych, które są pakowane do pojemnika, który od wewnątrz ma plastikową wyściółkę. Pod wpływem tłuszczu i kwasu mogą się z niej wydzielać szkodliwe związki endokrynnie czynne (zakłócające działanie systemu hormonalnego). Nic się nie stanie, jeśli zjesz raz na jakiś czas makrelę w pomidorach, ale jeśli miałaby lądować na stole co tydzień, lepiej zwrócić uwagę na rodzaj puszki, albo wybrać świeżą rybę.
Werdykt
„Nic nie wskazuje na to, żeby warto było całkowicie unikać ryb. Możemy spokojnie stosować się do rekomendacji Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, który zaleca spożycie dwóch porcji ryb w tygodniu. Jedną powinny być ryby tłuste, takie jak np. makrela, łosoś czy śledź, a drugą chude, jak dorsz lub mintaj” – ocenia dietetyk Paweł Szewczyk.
ZOBACZ: Czy picie wody z cytryną rano jest dobre dla zdrowia? [WH odpowiada]
Komentarze