Krótka historia pomiarów
Kalorie to jednostki, w których mierzymy energię zawartą w jedzeniu. Technicznie rzecz biorąc, 1 kaloria to ilość ciepła potrzebna do podgrzania 1 g wody o 1 stopień Celsjusza z 14,5 °C do 15,5 °C. Mówimy kalorie, ale na co dzień dla wygody używamy kilokalorii (1 kcal = 1000 cal), żeby dużymi liczbami nie komplikować sobie życia.
Założenie, że 1 g białka i 1 g węglowodanów zawiera 4 kcal, a 1 g tłuszczu 9 kcal, jest oparte na pracach amerykańskiego naukowca Wilbura Atwatera, prowadzonych na przełomie XIX i XX wieku (dla kompletu dodajmy, że 1 g alkoholu to 7 kcal). Spalał on różne rodzaje jedzenia w pojemniku otoczonym wodą i mierzył, jak mocno się ona podgrzewa. Atwater miał świadomość, że luCydzki organizm różni się od aparatury zwanej bombą kalorymetryczną, dlatego wyniki otrzymane w eksperymentach korygował o czynniki mające oddać wpływ trawienia. I to właśnie do ich dokładności z czasem pojawiło się sporo zastrzeżeń. Do tej pory nie opracowano jednak lepszej metody i wszystkie nasze kaloryczne rachunki opierają się na systemie 4-4-9.
Twoja lekcja: Liczenie kalorii to tylko mniej lub bardziej dokładne szacunki, więc absolutnie nie ma sensu czynić sobie wyrzutów, jeśli przekroczyłaś nieco dzienne zapotrzebowanie kaloryczne.
ZOBACZ: Jak liczyć kcal na oko? [30 produktów w przeliczeniu na 100 kcal]
Czy ilość kcal na opakowaniu jest precyzyjna?
Współcześnie, wyznaczając wartość kaloryczną produktów, nikt nie zawraca sobie głowy skomplikowanymi badaniami i nie spala batonika w bombie kalorymetrycznej. Liczbę, która widnieje na opakowaniu, wyznacza się przeważnie na podstawie systemu 4-4-9 oraz tabel pokazujących rozkład makroskładników w danym produkcie (ich faktycznej proporcji też nie sprawdza się w każdym przypadku, a przecież może się ona różnić w zależności od – przykładowo – stopnia dojrzałości warzyw lub owoców).
Jednym z badań często przywoływanych w kontekście niskiej precyzji kalorycznych rachunków jest eksperyment („American Journal of Clinical Nutrition”, 2012 r.), w którym badacze sprawdzili, ile energii zawiera porcja migdałów (28 g). Zgodnie z istniejącymi tabelami powinna mieć 168-170 kcal, ale po sprawdzeniu jej kaloryczności okazało się, że ma zaledwie 129 kcal, czyli różnica wynosi aż 32%. Sporo. Na szczęście w tym przypadku tabele zawyżały, a nie zaniżały ilość energii.
Twoja lekcja: Jedz jak najwięcej produktów o niskim stopniu przetworzenia. Pomagają uniknąć przejadania się bez liczenia kalorii (nie zakłócają naturalnego działania hormonów regulujących poczucie sytości).
Jak obliczyć zapotrzebowanie na kalorie?
Obliczenie wysokości swojego metabolizmu podstawowego to łatwe zadanie. Wystarczy podstawić do odpowiedniego wzoru swój wiek, wzrost i masę ciała. „W przypadku większości ludzi dobrze radzi sobie z tym zadaniem formuła Harrisa-Benedicta. Może zawodzić jedynie w przypadku bardzo wytrenowanych osób, które mają niski poziom tkanki tłuszczowej, a wysoki mięśniowej. W takim wypadku lepiej sięgnąć po wzór Cunninghama, który uwzględnia beztłuszczową masę ciała” – radzi dietetyk sportowy Paweł Szewczyk.
Skoro wzory są w miarę precyzyjne, gdzie jest haczyk? Ano we współczynniku aktywności fizycznej, przez który trzeba przemnożyć wynik. „Przeważnie mamy skłonność do uznawania się za przesadnie aktywne osoby i mnożymy wartość metabolizmu podstawowego przez zbyt wysoki współczynnik, przez co zawyżamy swoje zapotrzebowanie kaloryczne” – ostrzega Szewczyk.
Twoja lekcja: Nawet jeśli ćwiczysz 3-4 razy w tygodniu, ale przez resztę czasu siedziesz za biurkiem, jesteś niestety mało aktywna. Skorzystaj maksymalnie ze współczynnika 1,5-1,6. Użyj powyższego dopiero wtedy, jeśli ćwiczysz ponad 10 godzin w tygodniu, a do tego dbasz o aktywność pozatreningową (NEAT), czyli np. jeździsz do pracy rowerem, dużo chodzisz w ciągu dnia, wykonujesz prace domowe albo ogrodowe. Generalnie – sporo się ruszasz.
SPRAWDŹ: Oblicz, ile kalorii dziennie potrzebujesz [wzór Harrisa i Benedicta]