Żyjemy w czasach obfitości. Oczywiście nie powszechnej, ale jednak. Ludzie przez tysiąclecia marzyli o stoliczku, na którym na zawołanie pojawiało się jedzenie, i na dobrą sprawę udało nam się dożyć momentu, w którym stoliczek zdecydowanej większości z nas jest non stop pełen. Kalorie wylewają się z lodówek, sklepowych półek, ekranów komputerów i telefonów.
Sukces? Niekoniecznie, ponieważ istnieją przesłanki, by twierdzić, że aby żyć dłużej i w lepszym zdrowiu, powinniśmy jeść niewiele albo wręcz pościć. Wychodzi na to, że sami ukręciliśmy na siebie bicz. Smaczny, ale jednak.
Najbardziej znanym badaczem związków między dietą a długowiecznością jest biochemik Valter Longo, profesor gerontologii i nauk biologicznych, dyrektor Instytutu Długowieczności na Uniwersytecie Południowej Kalifornii w Los Angeles. Tak, jest taka jednostka naukowa. Jej nazwa brzmi nieco sensacyjnie, ale to poważna instytucja i zajmuje się poważnymi badaniami. A prof. Longo od dziesięcioleci zgłębia temat tego, jak jeść, żeby dłużej żyć. I tymi informacjami dzieli się w książce „Dieta długowieczności” (Wydawnictwo Bukowy Las, 2018). Jego patent na długowieczność opiera się na kilku zasadach.
Filary długiego życia
Pierwszym z nich jest dieta wegańska albo pescowegetariańska, czyli z dodatkiem ryb. Według prof. Longo wystarczy jeść je 2-3 razy w tygodniu, unikając gatunków, które kumulują w sobie duże ilości rtęci. Ten model żywieniowy ma obowiązywać przez większą część życia, aż człowiek zacznie się starzeć i wyraźnie tracić masę mięśniową (po przekroczeniu 65.-70. roku życia). Wtedy dieta powinna zostać zmodyfikowana o większą ilość ryb i wprowadzenie produktów pochodzenia zwierzęcego, jak jaja czy sery.
Drugą zasadą jest menu o niskiej zawartości białka – 0,7 do 0,8 g na 1 kg masy ciała dziennie. To nieco mniej niż oficjalne zalecenia dla polskiej populacji (0,9 g/1 kg m.c.) oraz dużo mniej niż aktualne zalecenia naukowe dla sportowców i osób aktywnych fizycznie. Po przekroczeniu 65. roku życia ilość protein powinna wzrosnąć o 10-20%. Trzecia reguła zakłada ograniczenie do minimum tłuszczów nasyconych oraz trans, które mają zastąpić tłuszcze nienasycone. Mamy też jeść jak najwięcej węglowodanów złożonych zamiast cukrów prostych.
Czwarty filar to dieta o wysokiej wartości odżywczej, bogata w mikroskładniki, czyli witaminy oraz minerały. To one są bowiem bronią, dzięki której organizm walczy ze starzeniem.
Piąta zasada to spożywanie naturalnych, lokalnych produktów, które znajdowały się również na stołach naszych przodków. Według prof. Longo jest ona odpowiedzią na to, że w różnych regionach świata doszło do odmiennych zmian genotypu pod wpływem popularnej tam żywności. To znaczy, że mieszkańcy północnej Europy przystosowali się do trawienia laktozy i nietolerancja na ten składnik występuje wśród nich dość rzadko. Inaczej Azjaci, wśród których problemy po wypiciu mleka będą znacznie częstsze. Longo uważa, że – choć mechanizm ten nie jest do końca jasny – dieta oparta na lokalnych składnikach zmniejsza ryzyko chorób autoimmunologicznych.
Szósty element dotyczy częstotliwości spożywania posiłków. Mamy jeść – wbrew tak częstym obecnie zaleceniom dietetyków – rzadko. Dwa posiłki dziennie (z czego tylko jeden obfity – ok. 1200 kcal) i jedna przekąska mają nam w zupełności wystarczyć. Taka strategia ma utrudnić przejadanie się, do którego, według Longo, prowadzi koncepcja jedzenia wielu posiłków.
Siódmym zaleceniem jest jedzenie w ograniczonym przedziale czasowym – najlepiej, abyśmy całą żywność spożyli w ciągu 12 godzin. Prof. Longo zauważa, że lepsze efekty może przynieść ograniczenie tego czasu do 10 albo nawet mniej godzin, ale rośnie wtedy ryzyko skutków ubocznych, np. rozwoju kamicy żółciowej.
Ósma wreszcie zasada dotyczy stosowania kilkudniowych postów. Osoby poniżej 65.-70. roku życia mają się na nie decydować dwa lub więcej razy w roku. I to właśnie poszczenie jest najbardziej rozpoznawalnym znakiem diety prof. Longo, który ma według jego zapewnień przynosić najwięcej korzyści.
10 filarów
Na pierwszy rzut oka sprawa wygląda interesująco. Szereg badań potwierdza bowiem, albo przynajmniej sugeruje, pozytywny wpływ poszczenia na zdrowie.
Według prof. Longo głodowanie uruchamia w organizmie mechanizmy naprawcze. W jego czasie zaczynają namnażać się komórki macierzyste, z których powstają potem nowe, sprawnie działające inne rodzaje komórek.
To nie wszystko. Podczas postu nasila się proces zwany autofagią, czyli taki naturalny recykling. Polega on na tym, że komórki, do których nie docierają składniki odżywcze, intensywniej zaczynają trawić obumarłe lub uszkodzone elementy własnej struktury. Czyli – w pewnym sensie – same się oczyszczają. Za badania nad tym zjawiskiem i wyjaśnianie jego mechanizmu nagrodę Nobla w dziedzinie fizjologii dostał w 2016 roku japoński naukowiec prof. Yoshinori Ohsumi.
Zanim rzucimy się masowo pościć, musimy jednak pamiętać, że swoje badania prowadził on na komórkach drożdży, a więc ich wyników nie można bezpośrednio przenosić na ludzi. Potrzebne są dopiero kolejne eksperymenty, które pokażą, jak ten proces działa w ludzkim organizmie i jak w praktyczną korzyść obrócić jego teoretyczny potencjał. Nie wiemy na przykład, jak bardzo trzeba ograniczyć kaloryczność diety oraz na jaki okres, aby ten mechanizm wystartował.
W koncepcji prof. Longo potrzebnych jest do tego pięć dni. Naukowiec przekonuje, że w tym czasie nie trzeba wyrzekać się jedzenia, co byłoby bardzo trudne do pogodzenia ze współczesnym trybem życia. Żeby zafundować sobie taką głodową kurację, musielibyśmy chyba położyć się do łóżka, bo trudno wyobrazić sobie pracę, naukę czy trening bez żadnych dostaw energii.
Zamiast tego Longo opracował dietę Fast Mimicking Diet o bardzo precyzyjnie skomponowanym jadłospisie, która ma dostarczyć tak wiele kalorii i składników odżywczych, jak to możliwe, a przy tym aktywować autofagię. Ten post w pudełku nazywa się ProLon i dostarcza go firma L-Nutra, związana z University of Southern California. Prof. Longo podkreśla, że aby „oszukać” organizm, że głoduje, chociaż tak naprawdę nie jest, i mógł przejść w tryb oczyszczania oraz naprawy, istotna jest nie tylko kaloryczność posiłków (nieco ponad 700 kcal dziennie), ale również unikatowa kompozycja ponad 60 składników.