Po wyjściu z sesji okładkowej na swoim Instastories stwierdziła, że to była jej najlepsza sesja do tej pory, bo czuła się ze sobą świetnie. „Fotograf powiedział:»Ej, chyba się sobie dzisiaj podobasz« – i tak było. Zawsze mam się do czego przyczepić, a tu wszystko zagrało” – opowiadała. Tak, ta dziewczyna ze zdjęcia powyżej do niedawna nie do końca była zadowolona z siebie. „9 lat w szkole baletowej, czyli szkole przetrwania dla dzieci, mocno podkopało moją pewność siebie i poczucie wartości – mówi WH Katarzyna Wolska.– Zaczęłam to odczuwać jako dorosła kobieta:nie robiłam czegoś, bo bałam się, że zaraz będę skrytykowana, a z kolei kiedy nikt mnie nie krytykował, to sama siebie krytykowałam, dążąc do tego, żeby być jeszcze lepsza i cały czas sobie tę poprzeczkę podnosiłam.
ZOBACZ TEŻ: Weightism – dlaczego nie lubimy osób otyłych?
Zaczęło się to robić na tyle męczące, że uznałam,iż czas coś z tym zrobić”. Głośno mówi o tym, że nie wstydzi się tego, że poszła do psychoterapeuty. „To jak chodzenie do dentysty. Dbamy o higienę jamy ustnej, a ja dbam też o higienę swojej głowy” – dodaje. Terapię traktuje jak inwestycję w siebie. „To mój element glow” – mówi. Dlatego mimo że ma się czym pochwalić sportowo (np. stanie na pudłach ekstremalnych biegów przeszkodowych) czy fizycznie (baletowa przeszłość, epizody kaskaderskie, niesamowicie sprawne i zgrabne ciało), to najbardziej ceni sobie pokonywanie własnych granic. „Przestałam dążyć do tego, żeby być »jakaś tam«: fajniejsza, albo żeby mieć większy tyłek czy płaski brzuch. I to jest moje największe osiągnięcie: dogadanie się samej ze sobą. Zaakceptowanie, że taka jestem i nie muszę być lepsza, bardziej wysportowana. Nie muszę już sobie niczego udowadniać. Żyję ze sobą w zgodzie. Nie chcę katować swojego ciała ani gonić za czymś, co jest tak nieosiągalne.
Również to wyniosłam ze szkoły baletowej: że za każdym razem mogę szybciej, mogę dalej, wyżej. I to też przełożyło się na moje życie. Ciągle chciałam więcej i szybciej: więcej skakać i więcej piruetów kręcić. Tylko że to jest dążenie do czegoś, co cały czas gdzieś nam ucieka. Dlatego teraz, z perspektywy 32-latki, uważam, że moim największym osiągnięciem jest porozumienie sama ze sobą. Nie mam talii? OK, to nie mam. Mam długie nogi? To cieszę się z tego, że mam fajne nogi. Mam cienkie włosy? Trudno– nie zmienię tego. Nie mam cycków? No i okej, przynajmniej mogę stać na rękach i się nie uduszę” – tłumaczy WH Wolska.
Komentarze