Wyobraźmy sobie, jak może wyglądać praca jurora na planie programu „Master Chef”. Czasem trzeba spróbować około 20 pączków. W kolejnym dniu ugryźć 15 kawałków różnych tortów, innym razem pojawia się 16 bardzo tłustych zup ramen (japoński rosół z mięsem – przyp. red.), a na deser 10 ptysiów. „I jak w tej sytuacji mogłabym powiedzieć produkcji: przepraszam bardzo, ale ja się trzymam swoich 5 posiłków dziennie – śmiejąc się, pyta retorycznie jurorka polskiej edycji „Master Chefa”, i dodaje: – Często kończy się tym, że waga, na której staję, pokazuje 2-3 kilogramy więcej”. A jednak Ania Starmach zachwyca sylwetką, gdy patrzymy na ostatnie zdjęcia, które opublikowała na swoim Instagramie. To oznacza, że można jednak zjeść ciastko i mieć ciastko. Jak to zrobić?
Tak to się zaczęło
Od dzieciństwa uwielbiała kluseczki, pierożki, ciasto drożdżowe i rosół. „Wiele lat temu tak się przecież gotowało w polskich domach” – wspomina Ania. A w jej domu gotowali wszyscy: tata zawsze był specjalistą od pieczenia serników, mama przygotowywała rosół, który w każdą niedzielę był obowiązkową zupą, ciocia robiła najlepsze pierogi, a babcia takie ciasto drożdżowe, że na wspomnienie jego zapachu i smaku od razu cieknie ślinka.
Uwielbia te smaki i nigdy nie zamierzała z nich rezygnować. Gdy miała 8 lat, poznała jednak inne. W czasie wakacji z rodzicami na Korsyce trafiła do knajpki, w której podawano krewetki, owoce morza, bouillabaisse (marsylska zupa rybna - przyp. red.) i prawdziwą włoską pizzę.
Ten moment często wspomina, ponieważ po raz pierwszy rozsmakowała się w czymś, co tak bardzo różniło się od kuchni, którą dobrze znała. Pokochała to miejsce, które łączy włoskie i francuskie smaki. Gdy wróciła do Polski po wakacjach, to oczywiście – jak wspomina – wróciła również do kluseczek. Lepiła więc z ciocią pierogi, zagniatała pierwsze ciasta, nie przypuszczając jeszcze, że będzie chciała powrócić nie tylko do smaków Korsyki, ale poznać inne. Podjęła to wyzwanie, będąc studentką historii sztuki. „Gdy powiedziałam rodzicom, że wolę studiować w paryskiej szkole dla kucharzy Le Cordon Bleu niż historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, nie byli zachwyceni, ale pomogli mi wyjechać i studiować sztukę gotowania”.
ZOBACZ TEŻ: Zdrowa pizza – włoski klasyk w fit odsłonie
Od tej chwili nie miała już nigdy wątpliwości, że smakowanie, próbowanie i gotowanie to jest to, co chce robić w życiu. Przez lata poznawała różne smaki świata, przepisy kulinarne, również te, które były drogami na skróty. „Jak każda młoda kobieta, której się wydaje, że tu i ówdzie ma za dużo, nieraz skusiłam się na dietę, która obiecywała, że w dwa tygodnie załatwi problem. Tyle że bez względu na to, czy była to dieta kapuściana, 1000 kalorii czy jeszcze inne, to zawsze kończyło się w ten sam sposób: dawało krótkotrwały efekt”.
Jednak 2 lata temu udało się jej mocno schudnąć, mimo że nie było to łatwe, bo przecież cały czas regularnie gotowała, dzieląc się swoimi przepisami na stronie aniastarmach.pl i jednocześnie pracowała przy realizacji programu „Master Chef”. Dziś już wie, że prawdziwe efekty przynosi nie ograniczenie jedzenia, lecz rozsmakowanie się w tym, za czym do tej pory nie przepadała – w sporcie. Ze swoją trenerką Pauliną ćwiczy 2-3 razy w tygodniu, w zależności od tego, jak dużo ma innej pracy do wykonania. „Zaczynam to lubić, choć wciąż nie jestem na takim etapie, że gdy obudzi się mnie rano i powie, że mam być za 40 minut na siłowni, to wyskoczę jak na skrzydłach. Ale zdarza się, że za tym tęsknię i sprawia mi to coraz więcej frajdy. Widzę efekty: lepiej mi się pracuje, jestem sprawniejsza i zadowolona ze swojego wyglądu. Dlatego wiem, że nigdy już nie zrezygnuję ze sportu”.