Trendy w odżywianiu? Nie ulegam, ale szanuję [rozmowa z Anią Starmach]

Po pierwsze – smacznie, po drugie – zdrowo. Oto filozofia, według której gotuje Ania Starmach. Sprawdziliśmy, jak wygląda od kuchni i jakie

Marlena Bielinska
"Nie muszę być perfekcyjna, ale chciałabym być szczęśliwa. Gotuję to, co lubię, ale staram się jeść zdrowo."

Wyobraźmy sobie, jak może wyglądać praca jurora na planie programu „Master Chef”. Czasem trzeba spróbować około 20 pączków. W kolejnym dniu ugryźć 15 kawałków różnych tortów, innym razem pojawia się 16 bardzo tłustych zup ramen (japoński rosół z mięsem – przyp. red.), a na deser 10 ptysiów. „I jak w tej sytuacji mogłabym powiedzieć produkcji: przepraszam bardzo, ale ja się trzymam swoich 5 posiłków dziennie – śmiejąc się, pyta retorycznie jurorka polskiej edycji „Master Chefa”, i dodaje: – Często kończy się tym, że waga, na której staję, pokazuje 2-3 kilogramy więcej”. A jednak Ania Starmach zachwyca sylwetką, gdy patrzymy na ostatnie zdjęcia, które opublikowała na swoim Instagramie. To oznacza, że można jednak zjeść ciastko i mieć ciastko. Jak to zrobić?

Tak to się zaczęło

Od dzieciństwa uwielbiała kluseczki, pierożki, ciasto drożdżowe i rosół. „Wiele lat temu tak się przecież gotowało w polskich domach” – wspomina Ania. A w jej domu gotowali wszyscy: tata zawsze był specjalistą od pieczenia serników, mama przygotowywała rosół, który w każdą niedzielę był obowiązkową zupą, ciocia robiła najlepsze pierogi, a babcia takie ciasto drożdżowe, że na wspomnienie jego zapachu i smaku od razu cieknie ślinka.

Uwielbia te smaki i nigdy nie zamierzała z nich rezygnować. Gdy miała 8 lat, poznała jednak inne. W czasie wakacji z rodzicami na Korsyce trafiła do knajpki, w której podawano krewetki, owoce morza, bouillabaisse (marsylska zupa rybna - przyp. red.) i prawdziwą włoską pizzę.

Ten moment często wspomina, ponieważ po raz pierwszy rozsmakowała się w czymś, co tak bardzo różniło się od kuchni, którą dobrze znała. Pokochała to miejsce, które łączy włoskie i francuskie smaki. Gdy wróciła do Polski po wakacjach, to oczywiście – jak wspomina – wróciła również do kluseczek. Lepiła więc z ciocią pierogi, zagniatała pierwsze ciasta, nie przypuszczając jeszcze, że będzie chciała powrócić nie tylko do smaków Korsyki, ale poznać inne. Podjęła to wyzwanie, będąc studentką historii sztuki. „Gdy powiedziałam rodzicom, że wolę studiować w paryskiej szkole dla kucharzy Le Cordon Bleu niż historię sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim, nie byli zachwyceni, ale pomogli mi wyjechać i studiować sztukę gotowania”.

ZOBACZ TEŻ: Zdrowa pizza – włoski klasyk w fit odsłonie

Od tej chwili nie miała już nigdy wątpliwości, że smakowanie, próbowanie i gotowanie to jest to, co chce robić w życiu. Przez lata poznawała różne smaki świata, przepisy kulinarne, również te, które były drogami na skróty. „Jak każda młoda kobieta, której się wydaje, że tu i ówdzie ma za dużo, nieraz skusiłam się na dietę, która obiecywała, że w dwa tygodnie załatwi problem. Tyle że bez względu na to, czy była to dieta kapuściana, 1000 kalorii czy jeszcze inne, to zawsze kończyło się w ten sam sposób: dawało krótkotrwały efekt”.

Jednak 2 lata temu udało się jej mocno schudnąć, mimo że nie było to łatwe, bo przecież cały czas regularnie gotowała, dzieląc się swoimi przepisami na stronie aniastarmach.pl i jednocześnie pracowała przy realizacji programu „Master Chef”. Dziś już wie, że prawdziwe efekty przynosi nie ograniczenie jedzenia, lecz rozsmakowanie się w tym, za czym do tej pory nie przepadała – w sporcie. Ze swoją trenerką Pauliną ćwiczy 2-3 razy w tygodniu, w zależności od tego, jak dużo ma innej pracy do wykonania. „Zaczynam to lubić, choć wciąż nie jestem na takim etapie, że gdy obudzi się mnie rano i powie, że mam być za 40 minut na siłowni, to wyskoczę jak na skrzydłach. Ale zdarza się, że za tym tęsknię i sprawia mi to coraz więcej frajdy. Widzę efekty: lepiej mi się pracuje, jestem sprawniejsza i zadowolona ze swojego wyglądu. Dlatego wiem, że nigdy już nie zrezygnuję ze sportu”.

Jakość przede wszystkim

Odkąd zaczęła ćwiczyć, stara się również jeść regularnie. „Jestem wielką fanką 5 posiłków dziennie, ale jak każda zapracowana kobieta wiem, że czasem po prostu nie da się jeść o tych samych porach. Cały przyszły tydzień kursuję między 4 miastami, śpię w hotelach, nie mam kuchni na wyciągnięcie ręki, więc już wiem, że to nie będzie możliwe. Wtedy muszę być dla siebie trochę bardziej wyrozumiała” – mówi Ania. Nie jest jednak tolerancyjna wobec posiłków złej jakości. Nie znajdziecie w jej kuchni produktów, które są wysokoprzetworzone. „Nigdy nie kupuję batonów, cukierków, nienawidzę jogurtów, które mają w sobie mleko w proszku” – podkreśla. Jest za to uzależniona od produktów sezonowych. „Już wiem, że za miesiąc wszyscy będą mieli serdecznie dosyć dyni, bo ja będę ją piekła, marynowała i miksowała, wykorzystując w dziesiątkach różnych przepisów” – śmieje się jurorka „Master Chefa”. Ostatnio na ulubionym krakowskim targu Stary Kleparz kupiła śliwki i gruszki od swoich sprawdzonych sprzedawców. Piekła, gotowała, przerabiała, aż jej kuchnia powoli zaczynała wchodzić do salonu i na korytarz, gdzie układała blachy i słoiki. „Potem już nigdy nic nie smakuje tak doskonale, jak w sezonie” – mówi.

ZOBACZ TEŻ: 4 przepisy na dania z truskawkami

Ale nie tylko o samą przyjemność jedzenia tu chodzi. Jak zaznacza Anna Starmach, smak jest dowodem na jakość produktu: smaczniejszy pomidor, bardziej pachnący latem, jest na pewno zdrowszy od kupionego w styczniu w hipermarkecie. A przecież smak i zdrowie to naczelne zasady, którymi kieruje się w kuchni. Nie lubi radykalnych rozwiązań. Dlatego nigdy nie ograniczała produktów, które zawierają gluten, pije mleko z laktozą, używa białego cukru i i białej mąki. „Jeśli patrzę na paryską, puszystą i chrupiącą bagietkę, która te walory zawdzięcza właśnie glutenowi, to nie potrafię i nie chcę pozbyć się glutenu ze swojej kuchni. Pilnować muszę tylko tego, by nie jeść bagietek codziennie” – mówi kucharka. Podkreśla jednocześnie, że chociaż różnym trendom w diecie przygląda się uważnie, z dystansem, to cieszy się, że są. Bo – jak mówi – to dowód na to, że zaczynamy myśleć o tym, co kładziemy na talerz, jeść świadomie.

Słodkie przyjemności

Jej Instagram pełen jest zdjęć pięknych i smakowicie wyglądających ciast. Na pierwszy rzut oka widać, że je uwielbia. Cukier, sól, biała mąka to – jak mówi - zapewne nie są najzdrowsze produkty na świecie, ale dla niej najważniejszą rzeczą w życiu jest to, by czuć się szczęśliwą kobietą. I choć niewątpliwie człowiek do szczęścia potrzebuje zdrowia, to czasem warto zrobić małe odstępstwo od swoich zasad. „Przecież kawałek ciepłej szarlotki, pachnącej cynamonem, jeszcze nikomu nie zaszkodził! – mówi jurorka i dodaje: – Gdy na dworze ciemno, zimno i pada deszcz, z nosa leje się katar, w pracy nie miałyśmy najlepszego dnia, a w domu czeka nas sprzątanie, to już sam zapach ciasta wydostający się z piekarnika pozwala na chwilę o wszystkim zapomnieć”. Jest przeciwna demonizowaniu słodyczy, tak samo jak przejadaniu się nimi.

„Umiar w jedzeniu jest nie tylko zdrowy, ale też wyostrza smaki. Piąty kawałek szarlotki nie będzie smakował tak wyśmienicie, jak ten pierwszy” – podkreśla Ania. Jak mówi, jeśli chcesz, tak jak ona, w równym stopniu dbać o zdrowie i o podniebienie, słuchaj swojego ciała i sygnałów, jakie Ci wysyła. Jeśli źle się czujesz we własnej skórze, to znaczy, że tego drożdżowego lub szarlotki było ostatnio za dużo i, być może, na miesiąc trzeba je odstawić. Ale nie rób tego w święta, bo to jest właśnie czas na przyjemności. „Życie jest za krótkie, żeby patrzeć na każdą najmniejszą fałdkę tłuszczu, sprawdzać wagę, czy przypadkiem nie pokazuje o kilogram za dużo, i katować się w siłowni, żeby wypocić każdą nadprogramową kalorię. Moja filozofia zakłada, że nie muszę być perfekcyjna, ale chcę być szczęśliwa. Ćwiczę, ponieważ chcę być sprawna i zdrowa, ale nie robię sobie wyrzutów, jeśli przez tydzień mam wolne od siłowni. Gotuję to, co lubię, ale staram się, by było zdrowo. Od poniedziałku do piątku trzymam się zasad, ale w weekendy ze smakiem je łamię”.

ZOBACZ TEŻ: Przepis na zupę dyniową i szarlotkę od Anny Starmach

REKLAMA