Pamięta doskonale to uczucie, gdy otrzymała dyplom London International School of Performing Arts. Pamięta te plany i wizje. „Widziałam nie tylko role, jakie zagram, widziałam swój dom, ogród i chyba nawet psa w tym ogrodzie, a na pewno siebie siedzącą w salonie z kominkiem, dumną z tych wszystkich fantastycznych filmowych kreacji" - wspomina dzisiaj z uśmiechem.
Wymyśliła dla siebie idealne życie. I zafiksowała się na celach, które miały ją do niego zbliżyć. Goniła te marzenia, a potem frustrowała, że się nie spełniają, albo spełniają się za wolno, albo nie w takiej formie, jak chciała. W pewnym momencie zaczęły pojawiać się presja i pretensja do siebie samej, że nie doskakuje do samodzielnie zawieszonej poprzeczki.
ZOBACZ TEŻ: Zoë Kravitz jako Kobieta-Kot w nowym Batmanie
„Ciągle doświadczałam poczucia niespełnienia. To było błędne koło” - opowiada. Aż przyszło to, czego nigdy w swojej idealnej wizji życia nie zakładała: choroba i przedwczesna śmierć mamy, Małgorzaty Braunek. W jednej chwili runęły wszystkie marzenia i cele, na których wcześniej się koncentrowała. Orina musiała przejść szybki kurs dojrzewania, który stał się jednocześnie początkiem wielkiej zmiany w jej życiu. Uczyła się akceptować życie takim, jakim jest, z cierpieniem i chorobą jako stanem, który po prostu jest. Jednocześnie szukała przestrzeni, w których odnajdzie poczucie sprawczości. Wraz z całą rodziną skupili się na aktywnych poszukiwaniach metod wspierających organizm w walce o zdrowie, które – przy ciągłym leczeniu konwencjonalnym – zwiększą szansę na wyleczenie.
To przy okazji tych poszukiwań pierwszy raz usłyszeli hasło „medycyna integralna”. Łączy ona w bezpieczny sposób najlepsze rozwiązania medycyny konwencjonalnej z niekonwencjonalną. Orina uczyła się też, jak być wsparciem dla osoby chorej, szukała tego wsparcia również dla siebie i rodziny. W obliczu tragedii wyraźne stało się, jak wielkie znaczenie mają emocje. Widziała po sobie i bliskich, że potrafią napędzać do działania, postawić na nogi lub przeciwnie – zwalić z nich. To było pierwsze doświadczenie integracji, tego, że ciało i umysł tworzą nierozerwalny związek i nie można leczyć ciała, pomijając to, co dzieje się w głowie.
Jej mama, Małgorzata Braunek, była buddystką i znała wiele metod, które stosuje się w podejściu holistycznym. Medytacja, praca nad emocjami były bardzo pomocne w chorobie, ale nie wystarczały. Orina wtedy dostrzegła, na jak wiele pytań współczesna medycyna nie zna jeszcze odpowiedzi. Wciąż za mało wiadomo na temat odżywiania w chorobie, jaką aktywność fizyczną można uprawiać, jakie rodzaje masażu mogą być pomocne. Wtedy postanowiła, że ona zmieni to podejście do leczenia i profilaktyki, że stworzy miejsce, które będzie szerzyć wiedzę na ten temat. Niedługo po śmierci mamy Orina wraz z rodziną założyła fundację „Bądź”.