W tym roku święta będą inne niż zazwyczaj. Ogromne spotkania rodzinne zamieniamy na te w bliższym gronie (domownicy +maksymalnie 5 osób). Plusem jest uniknięcie spotkań z dalszą familią, które tak męczą i irytują. Z drugiej strony, może w końcu docenimy rodzinne spotkania i za rok wrócimy do nich chętniej?
Święta Bożego Narodzenia to najwspanialsza pora roku – mówią. Będzie fajnie, musimy się spotkać, przyjedzie mnóstwo ludzi, wpadniemy do Ciebie - mówią. Mówią też inne radosne rzeczy, ale tak się składa, że dla wielu z nas to brzmi jak zapowiedź nadciągającej katastrofy. Co się z nami dzieje w ten przedświąteczny czas i jak przejąć nad tym kontrolę?
Nawet jeśli sama nie urządzasz świąt, które to zadanie jest porównywalne ze zdobyciem Kilimandżaro bez przygotowania (nie powiedzieli tego przypadkiem jacyś amerykańscy naukowcy?), to pewnie jedziesz na święta do rodziny w korkach albo w zatłoczonym pociągu. A wcześniej jeszcze musisz zaliczyć firmową imprezę. No i kupić prezenty, co wymaga męczącego rajdu po galeriach handlowych (w zeszłym roku zamówione przez internet prezenty przyszły 2 tygodnie po świętach, więc nie chcesz ryzykować). Myślisz sobie, że za jeden dzień świętego spokoju i polegiwania na kanapie sprzedałabyś własną wątrobę, gdybyś miała przekonanie, że ma ona jakąkolwiek wartość detaliczną.
Chyba nie ma w roku drugiej takiej okazji, kiedy ludzie w takim stopniu zmuszają się do bycia radosnymi i robią rzeczy, których nie chcą, w imię tradycji i obowiązku. Żebyśmy się źle nie zrozumiały: jest całe mnóstwo ludzi, których to naprawdę cieszy i wzrusza. Święta kojarzą im się z rodzinnym ciepłem, serdecznością i beztroską. To jest bardzo fajne i życzymy im jak najlepiej. Ale skoro czytasz ten artykuł, to pewnie należysz do tej grupy, której święta kojarzą się przede wszystkim ze zmęczeniem psychicznym i fizycznym. Dlatego proponujemy Ci, abyś wzięła głęboki oddech, odprężyła się i zastanowiła, co zrobić, aby w tym roku Boże Narodzenie upłynęło Ci dokładnie tak jak lubisz.
ZOBACZ TEŻ: Ch**owa Pani Domu: Wszystkie kobiety, którymi nie jestem
Dzyń, dzyń, dzyń w Twojej głowie
Psycholog kliniczny Linda Blair określa to zjawisko mianem „Christmadness”, czyli świąteczne szaleństwo, i tłumaczy, że jest to połączenie trzech czynników. Po pierwsze, naszej chęci odtworzenia tradycji (tych wyidealizowanych świąt z dzieciństwa), po drugie – z wewnętrznego przymusu dopasowywania się (bo wszyscy tak robią), a do tego dochodzi naturalne zmęczenie, jak to pod koniec roku (tyle spraw trzeba było dokończyć w pracy, nie wspominając już o sprzątaniu). Nawet jeśli Twoim marzeniem jest poleżeć sobie w święta z grzanym winem na kanapie we własnym domu, w towarzystwie ulubionego programu telewizyjnego (ja uwielbiam te o remontach), to jakoś tego nie robisz. Bo przecież trzeba iść do kogoś albo właśnie przychodzi rodzina i trzeba zrobić poświąteczną kolację (pozostałości ze świąt same się nie zjedzą).
„Ewolucja ukształtowała nas jako istoty społeczne. To dlatego odczuwamy wewnętrzny przymus podtrzymywania więzi z naszym klanem” – wyjaśnia Blair. To dlatego tak emocjonalnie podchodzimy do spotkań rodzinnych („Muszę iść, bo przecież nie mogę wszystkich zawieść”), zamiast podejść racjonalnie („Dam sobie spokój, przecież to jedyne moje wolne trzy dni w tym miesiącu”). Ale nie da się ukryć, że świąteczne emocje tworzą w nas mieszankę wybuchową. Z jednej strony rozbudzone oczekiwania, z drugiej wewnętrzny przymus, z trzeciej tęsknota za tą naszą kanapą powodują stan podenerwowania. To dlatego nasza własna matka potrafi doprowadzić nas do szału niewinną uwagą, że np. nasze ciasto na pierogi jest za twarde. Bywa i tak, że wybierając się na rodzinny spęd, już mamy w głowie pewne negatywne oczekiwania (mama na pewno będzie marudziła, wujek się upije i zacznie ględzić o polityce, babcia będzie pytać o narzeczonego etc.). I potem reagujemy nie na słowa, które rzeczywiście padają, tylko na te kłębiące się w naszej głowie. Kusi Cię, aby pod pretekstem nagłej choroby (grypa żołądkowa jest niezła, bo zaraźliwa) wymigać się od spotkań? Mamy dla Ciebie złą wiadomość: to też Cię nie uszczęśliwi, bo poczucie winy może być jeszcze gorsze. Badania przeprowadzone przez psychologa społecznego, dr. Martina Daya (badającego, w jaki sposób reagujemy na konfliktowe relacje społeczne), wykazały, że poczucie winy nie dość, że wprowadza nas w wyjątkowo nieprzyjemny stan emocjonalny, to jeszcze – uwaga, uwaga – sprawia, że czujemy się grubsze. Serio.
Komentarze
~Roztrzepana, 2019-12-07 07:26:40
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?