Coraz więcej singli dookoła. Wiem coś o tym: żyję sama od trzech lat i w gruncie rzeczy bardzo sobie to chwalę. Posiadanie swojej własnej przestrzeni ma mnóstwo zalet. Po nasmarowaniu się samoopalaczem mogę sobie chodzić nago po mieszkaniu.
Nie muszę być dla nikogo miła, kiedy mam ciężki PMS. Mogę sobie oglądać najgłupsze programy w TV i nikt mi nie robi uwag, a w nocy urządzać sobie marsze do lodówki i nie wymyślać usprawiedliwień. Bosko!
Jesteś tego warta
Umów się sama ze sobą, że będziesz przyrządzać sobie zdrowe kolacje i jeść przy ładnie nakrytym stole. Żadnych bylejakości, plastikowych misek i jedzenia przed telewizorem (szczerze mówiąc, ja też wolałam przygotowywać posiłki dla dwóch osób – pewnie lubiłam się popisywać. Dla siebie samej mniej mi się chce). Przygotuj ładne talerze, obrus, serwetki itp. Dlaczego? Bo, po pierwsze, jesteś tego warta.
A po drugie, Twoje ciało będzie Ci wdzięczne. Gotowe jedzenie może wydawać się wygodniejsze i szybsze, ale jest na pewno mniej zdrowe niż to przygotowane przez Ciebie osobiście. Badania wskazują, że domowe jedzenie w znacznym stopniu zmniejsza ryzyko cukrzycy i otyłości.
Zobacz także: Toksyczny związek - jak rozpoznać niezdrową relację
A poza tym zaoszczędzisz sporo kasy. Problem w tym, że gotowania dla jednej osoby trzeba się nauczyć (gotowanie jednego ziemniaczka może wydawać się dziwne). Warto robić posiłki na dwa dni lub na więcej, zamrażając porcje w lodówce.
Silna wola
Jeżeli masz skłonność do przeginki konsumpcyjnej, to życie w pojedynkę będzie od Ciebie wymagało mnóstwa samokontroli. Bo jednak człowiek nie zje całego opakowania lodów, gdy obok jest ktoś, kto patrzy, i chociaż nic nie mówi, to wiadomo, co myśli.
Dlatego dobrze Ci radzę: zrób listę rzeczy, których nie kupujesz w większych ilościach. A niektórych w ogóle nie kupuj. Ja na przykład mam embargo na masło orzechowe i nutellę (znikały w przerażającym tempie). I na wino. Kiedyś kupowaliśmy z moim chłopakiem wino i piliśmy go we dwójkę.
A teraz, gdy kupię wino, to jakoś tak się dzieje, że wypijam całość sama (tylko wam to mówię, bo trochę się tego wstydzę).
Czytaj także: Wiecznie szczęśliwa? Koniec z nakazem bycia happy