Natalie Portman - Jestem mamą. Teraz to moja najważniejsza praca

W tym roku będzie świętowała 40. urodziny, a niejedna gwiazda może pozazdrościć jej oszałamiającego dorobku artystycznego. Do show-biznesu trafiła jako dwunastolatka i z marszu podbiła serca widzów i krytyków. Od tego czasu zagrała w ponad 40 filmach, ukończyła Harvard, zdobyła Oscara i założyła rodzinę. Utalentowana artystka, piękna kobieta, odważna aktywistka... Poznajcie wszystkie role Natalie Portman: te zawodowe, i te prywatne.

Natalie Portman fot. shutterstock.com

Natalie Portman trafiła do Hollywoodu bardzo wcześnie i trochę przypadkiem. Jej rodzina nie miała nic wspólnego z show-biznesem: mama zajmowała się malarstwem, a ojciec był ginekologiem. Rodzice Natalie przyjechali do USA z Izraela, gdy dziewczynka miała trzy lata (co ciekawe, dziadek Natalie od strony ojca pochodził z Rzeszowa). „Nikt w mojej rodzinie nie miał żadnych powiązań z przemysłem filmowym. Moi bliscy nie do końca go rozumieli i pewnie sądzili, że kiedyś z tym skończę i zajmę się poważną pracą” – opowiada Natalie.

Cudowne dziecko

Show-biznes sam upomniał się o Natalie. Dziewczynkę wypatrzyła w pizzerii agentka i zaproponowała jej pracę modelki. Natalie nie skorzystała z oferty, ale dzięki temu spotkaniu udało się jej znaleźć agentkę filmową. Już jako dwunastolatka zadebiutowała w „Leonie zawodowcu”, gdzie wystąpiła u boku 46-letniego wówczas Jeana Reno. Jej fenomenalna gra aktorska zapewniła jej ogólnoświatową sławę i uwielbienie ze strony widzów oraz krytyków. Z kolei na rodziców Natalie wylała się fala hejtu za zgodę na udział dziewczynki w filmie, w którym nie brakowało scen przemocy, a grana przez nią postać porównywana była do Lolity. „Moi rodzice przeprowadzili ze mną wiele długich rozmów, zanim zgodzili się na moją pracę. Słyszeli mnóstwo historii o młodych aktorach, którzy uzależnili się od narkotyków lub których dorosłe życie rozpadło się. Bardzo martwili się tym, jak praca wpłynie na moje życie – wspomina aktorka. – Mama podróżowała ze mną, kiedy ojciec pracował w Nowym Jorku. To był wspaniały prezent od nich obojga, że tak bardzo mi zaufali, a jednocześnie wspierali mnie i chronili. Chociaż dorastałam w branży, nigdy nie chodziłam na dzikie imprezy ani nie byłam narażona na narkotyki, ponieważ moi rodzice byli zawsze bardzo blisko mnie, jednocześnie dając mi swobodę budowania mojej kariery”.

Po latach Natalie przyznała, że niezdrowe zainteresowanie ze strony dorosłych mężczyzn w związku z rolą Matyldy było dla niej traumatycznym przeżyciem. Aby poczuć się bezpieczniej, zbudowała wokół siebie mur, przyjmując maskę zdystansowanej i poważnej osoby, choć ta poza niewiele miała wspólnego z prawdziwą Natalie (zobaczcie dwa teledyski „Natalie raps” nagrane dla SQL, które pokazują, jak ogromny ma do siebie dystans). „Nie jestem tak poważna, jak bohaterki, które gram. Mam w sobie bardzo zasadniczą i zdyscyplinowaną stronę, ale jednocześnie jestem też osobą, która uwielbia chodzić na koncerty i imprezy. Świetnie się bawię, spędzając czas z przyjaciółmi, którzy nie są częścią branży filmowej” – zdradza. „Ostatnio znacznie mniej martwię się też tym, co pomyślą o mnie inni, więc sądzę, że teraz jestem fajniejsza. A przynajmniej mam taką nadzieję” – dodaje, wybuchając śmiechem.

ZOBACZ TEŻ: Natalie Portman: filmy polecane przez redakcję WH

Piękna i inteligentna

Gdy w 1999 roku na ekrany trafiła pierwsza części trylogii prequeli „Gwiezdnych wojen”, gdzie Natalie wcieliła się w postać królowej Padmé Amidali, gwiazda miała już za sobą występy w pięciu innych filmach i zaledwie osiemnaście lat na karku. Mimo to twardo stąpała po ziemi i nie dała się wciągnąć nęcącemu światu Hollywood. Aby móc w spokoju uczyć się do egzaminów końcowych w liceum, nie pojawiła się nawet na premierze filmu. Z sukcesem łączyła karierę i naukę, choć była przecież zaledwie nastolatką. Zszokowała branżę, gdy mocno ograniczyła swoją aktywność zawodową, by skupić się na studiach na Harvardzie. Głośnym echem odbiły się wówczas jej słowa, które padły w stronę zdziwionych dziennikarzy: „Wolę być mądra niż sławna”. W 2003 roku Natalie uzyskała tytuł licencjata psychologii, została także współautorką dwóch prac opublikowanych w czasopismach naukowych. Jej studia wywołały sporą dyskusję w mediach: „Po co utalentowanej, pięknej aktorce studia? Komu chce coś udowodnić?”.

Po latach przyznała, że chodziło o nią samą. „To psychologiczna pułapka, w którą łatwo mogą wpaść kobiety uważane przez innych za atrakcyjne. Myślisz wtedy, że cała uwaga, jaką otrzymujesz, jest ściśle związana z twoim wyglądem, a nie z charakterem, intelektem lub osiągnięciami. To sprawia, że cały czas kwestionujesz siebie. Dlatego tak ważne było, żebym pojechała na Harvard, gdzie przebywałam pośród niesamowicie utalentowanych ludzi, i czułam, że dam sobie radę” – wyjaśnia swoją ówczesną decyzję. Dziś stała się głosem nowego pokolenia kobiet branży filmowej (i nie tylko). Otwarcie mówi o nierównościach i stereotypach, z którymi muszą się borykać kobiety (głośnym echem odbiło się m.in. jej wystąpienie na Marszu Kobiet w 2018 roku). „Myślę, że każdy rodzaj równości to ważny krok: nie musi dotyczyć tylko kobiet czy mniejszości. Wszyscy czasami cierpimy z powodu dyskryminacji: tak po prostu wygląda nasz świat. Ale im więcej kobiet dochodzi do głosu – czy to w filmach, czy w prawdziwym życiu – tym większe szanse mają kobiety na całym świecie” – wyjaśnia Natalie i dodaje: „Możemy być feministkami i wciąż możemy być bezbronne. Jesteśmy ludźmi, ale różnimy się od mężczyzn”.

Perfekcjonistka

Aktorka do każdej roli przygotowuje się bardzo dokładnie. By wykreować postać królowej Padmé Amidali z jej charakterystycznym sposobem mówienia i dystyngowanymi ruchami, oglądała filmy z udziałem Lauren Bacall, Audrey Hepburn i Katharine Hepburn, a specjalnie do filmu „Pana Magorium cudowne emporium” nauczyła się gry na pianinie. Wyjątkowo długo, bo ponad rok, szykowała się do roli w „Czarnym łabędziu”. Natalie nie tylko trenowała po kilka godzin dziennie balet z zawodową balleriną Mary Helen Bowers, ale i chodziła na lekcje choreografii oraz cross trening. W tym czasie schudła 10 kilogramów. „Dużo od siebie wymagam i staram się wykonywać dobrą robotę. Prawdopodobnie sama jestem winna temu, że nigdy nie czułam, że zrobiłam wystarczająco dużo. Zdaję sobie sprawę, że mogę być dla siebie trochę surowa. To coś, nad czym muszę popracować” – mówi Natalie.

Wysiłki się opłaciły, bo za „Czarnego łabędzia” dostała Oscara i Złoty Glob. To chyba ten perfekcjonizm sprawia, że aktorka tak dobrze czuje się w Uniwersum Marvela. Na 2022 rok zapowiedziano premierę kolejnego filmu o Thorze „Thor: Love and Thunder”, gdzie Natalie ponownie wcieli się w postać jego eksukochanej. Aby przygotować się do roli pani Thor (w tej części Jane Foster ma stać się superbohaterką), Natalie ostro przypakowała i zbudowała naprawdę imponującą (zwłaszcza przy jej filigranowej figurze) muskulaturę. „Wspaniałe w filmach o superbohaterach jest to, że od pierwszego dnia na planie widzisz, jak ogromne jest to przedsięwzięcie – mówi Natalie. – W przypadku »Thora« zawsze przywiązuje się dużą wagę do szczegółów w zakresie dekoracji, scenografii i kostiumów, co bardzo pomaga aktorowi wczuć się w rolę. Poziom kunsztu jest niewyobrażalny, co widać po każdym detalu, nawet w biżuterii i zbroi, które są specjalnie wykonane na potrzeby filmów. Myślę, że to są te elementy, które widzowie potem doceniają”. Jej występ w dwóch filmach o Thorze spotkał się z ciepłym przyjęciem fanów, którym bardzo brakowało jej postaci w trzeciej części historii. Natalie przyznaje jednak, że nie zawsze wszystko jej się udaje: „Najważniejsza lekcja, której się nauczyłam, to podejmować ryzyko i mniej obawiać się porażki. Zrozumiałam również, że mam duże możliwości twórcze i to nie koniec świata, jeśli nie zawsze wszystko udaje się tak jak się tego spodziewałam. Wtedy trzeba po prostu zająć się kolejnym wyzwaniem”.

Rola życia

Mimo pracowitości i perfekcjonizmu, Natalie bez problemu potrafi oddzielić życie zawodowe od prywatnego. Na planie „Czarnego łabędzia” poznała swojego przyszłego męża – francuskiego tancerza i choreografa Benjamina Millepieda, z którym ma dziś dwoje dzieci: syna Alepha i córkę Amalię. Gwiazda przyznaje: „Jestem mamą i to jest teraz moja pierwsza praca. Nie powiedziałabym, że jedyna, ale z pewnością najważniejsza. Nie byłam tego świadoma, dopóki sama nie zostałam matką, ale spędzanie dłuższych okresów z dala od ukochanych, wpisane w życie aktora, może być bardzo szkodliwe. Dlatego teraz bardzo starannie dobieram role, zawsze na pierwszym miejscu mając dobro mojej rodziny”.

Natalie z mężem i dziećmi mieszkają w różnych miejscach: Los Angeles, Paryżu, a niedawno przenieśli się na jakiś czas do Australii (gdzie kręcono kolejnego „Thora”). „Paryż to ruchliwe, pełne życia miasto, ale nie w takim sensie, jak L.A. W Paryżu czuję prawdziwą prywatność, którą trudno znaleźć gdzie indziej. Wracamy tam, kiedy tylko możemy, bo niezależnie, czy zwiedzamy miasto, czy po prostu odpoczywamy, to czuję, że możemy mieć takie same doświadczenia, jak każdy inny, a to jest naprawdę ważne” – mówi aktorka. Zapytana przez nas o to, jak dziś widzi swoje życie, odpowiada z uśmiechem: „Jestem bardzo szczęśliwa. Zawsze uważałam się za szczęściarę i wiem, że udało mi się zbudować wspaniałą karierą, którą niewielu ludzi w tym biznesie spotyka. Jednocześnie wiem też, że nie ma nic ważniejszego niż życie osobiste. Nic innego tak naprawdę nie znaczy wiele, jeśli nie możesz znaleźć szczęścia we własnym świecie”.

ZOBACZ TEŻ: Martyna Wojciechowska - Naprawdę silny mężczyzna nie boi się silnej kobiety

REKLAMA