Naomi Watts rozpoczęła ten rok w świetnej formie. Po wakacjach w Australii – gdzie 52-letnia aktorka spędziła część swojego dzieciństwa i gdzie nadal mieszka jej rodzina – podczas których jadła i piła, co tylko dusza zapragnie, postawiła na dietę przeciwzapalną. Wcześniej wielokrotnie stosowała ją jako swego rodzaju reset.
Zrezygnowała z pszenicy, cukru, nabiału i alkoholu. Ćwiczyła trzy do pięciu razy w tygodniu, korzystając na przemian z zajęć jogi i ćwiczeń z trenerem osobistym. Po miesiącu poczuła się tak dobrze, że postanowiła kontynuować tę rutynę do kwietnia, kiedy to miał rozpocząć się pierwszy z trzech projektów, które zaplanowała na ten rok.
Wszyscy wiemy, co stało się później. „Pojawił się COVID i pomyślałam: »A co sobie będę żałować kieliszka wina, kiedy mam na to ochotę«” – mówi. „Wykradałam dzieciom Oreo. Jedliśmy mnóstwo makaronu, piekliśmy ciasta i chleb bananowy. Swoją drogą nie mogę już na niego patrzeć” – dodaje ze śmiechem Naomi. Zaczęła także znowu jeść bekon, choć przed pandemią blisko jej było do weganizmu.
Ta rozmowa odbywa się w czasie pandemii przez Face Time. Naomi znajduje się w swoim domu na Long Island w Nowym Jorku. Widzę ją siedzącą na krześle reżyserskim, ubraną w kremową bluzę; uwagę zwracają fajne okulary w grubych oprawkach i geometrycznie przystrzyżony bob. Wygląda na kobietę, która ma wszystko pod kontrolą, ale ona sama przyznaje, że wcale tak nie jest i nie przeszkadza jej to.
Ostatnie tygodnie dały aktorce czas, aby zastanowić się nad takimi kwestiami, jak lęk, niepewność, oraz nad tym, jak wykorzystać ten okres w najlepszy możliwy sposób. Oczywiście w tych krótkich chwilach, kiedy akurat nie pilnuje domowego nauczania swoich dzieci – 13-letniej Sashy i 11-letniego Samuela Kai – nie gotuje dla rodziny albo nie szuka możliwości pracy w zawodzie, mimo pozamykania praktycznie wszystkich produkcji filmowych i telewizyjnych.
Sposób Naomi na wykorzystanie tego czasu to m.in. sesje w The Class: systemie stworzonym przez trenerkę Taryn Toomey. The Class to, według Toomey, transformujący trening ciała i umysłu. Odbywa się to przez ćwiczenia zaczerpnięte z kalisteniki i plyometrii, które wykonuje się do wtóru niesamowitej, transowej, rytmicznej muzyki oraz otwierających umysł komend autorstwa Toomey. Ćwiczenia, oprócz wzmacniania ciała, mają też na celu uwolnienie od rozmaitych zalegających w nas napięć i złych emocji, dlatego niektóre z nich mogą wyglądać dziwnie dla niewtajemniczonego obserwatora: ludzie wykonują coś w rodzaju szamańskiego tańca, potrząsając całym ciałem i krzycząc.
„Zawsze lubiłam się zmęczyć – mówi Naomi, która w dzieciństwie i młodości biegała i chodziła na lekcje tańca. – Jestem osobą aktywną, ale teraz zakochałam się w metodzie Taryn. To coś w rodzaju »uwolnij swoje szaleństwo« i nie przypomina tradycyjnego treningu. Nie chodzi tylko o ruchy ciała, ale także o oczyszczający wpływ na umysł”.
Naomi obecnie ćwiczy The Class online cztery razy w tygodniu w swoim domu, w pokoju z dużym lustrem. Watts lubi również treningi stworzone dla niej przez wieloletniego trenera osobistego z Los Angeles, Keitha Anthony’ego. Jej bazowe ćwiczenie to przysiady.
„Nie wiem, jak się te wszystkie ćwiczenia nazywają, ale ostatnio udało mi się zrobić coś takiego na jednej nodze. Widzisz mnie?” – mówi, wstając z krzesła.
Rzeczywiście: Naomi w jeansach demonstruje tak zwany pistolet: ćwiczenie, które po trzech seriach sprawia, że prawie nie jest się w stanie wejść po schodach. Inne jej ulubione ćwiczenia to tzw. przysiad goblet z 12-kilogramowym obciążeniem („Trzy serie po 20, aż padnę” – mówi) oraz scyzoryk z piłką.
„Mówią, że endorfiny dają nam napęd życiowy i są świetnym lekiem na stany lękowe i depresję. W tych czasach naprawdę mogliśmy się przekonać, że to prawda” – przekonuje.
Aktorka jest też otwarta na inne strategie dbania o swój dobrostan psychiczny. W ramach przygotowywania się do serialu „Gypsy”, w którym grała terapeutkę infiltrującą życie swoich pacjentów, Naomi odbyła wiele sesji z terapeutą.