W serialu „Singielka” grana przez nią Elka jest zdradzona, zaokrąglona i trochę zaniedbana. Desperacko poszukuje męża, chce stracić kilogramy i zyskać pewność siebie.
W życiu Paulina Chruściel mocno wierzy w siebie i pielęgnuje niezależność. Nie biega o 6 rano do siłowni, bo to nie rozmiar ubrań decyduje, czy dobrze czujesz się ze sobą, lecz balans między ciałem a duchem.
Wyrozumiała
Do głównej roli w cieszącym się ogromną popularnością serialu musiała przytyć. A i tak każdego dnia przez rok wkładała na siebie kilkukilogramowy, elastyczny strój, który miał ją bardziej powiększać przed kamerą.
Pod szerokimi, czarnymi spodniami nosiła więc sztuczne pośladki i plastikowy brzuch. „Moje ciało jest narzędziem pracy i choć staram się o nie dbać jak najlepiej, wiem, że czasem rola będzie wymagać ode mnie, bym je zmieniała” – podkreśla Paulina Chruściel, serialowa Elka.
Jako nastolatka miała swoje kompleksy: za grube nogi, za małe piersi – jak każda dziewczyna. „Dziś jednego dnia czuję się ze sobą wspaniale, innym razem mam mnóstwo zastrzeżeń”.
„Ciało jest nierozerwalnie związane z umysłem. Jeśli będziesz czytać, zwiedzać, rozwijać się, myśleć – będziesz się czuć lepiej w swojej skórze”.
Ale przecież – jak mówi Paulina – piękny, apetyczny wygląd to nie rozmiar 34, to nie przysłowiowy sześciopak czy fryzura w aktualnych trendach. Ważniejsze jest to, by emanowała z nas radość, harmonia.
„Pamiętam fantastyczny rysunek Marty Frej z dziewczyną czytającą leniwie na kanapie i mówiącą: »Jak to nie ćwiczę? Właśnie teraz – mózg i mięśnie Kegla«” – opowiada Paulina. Dbanie o siebie nie jest obowiązkiem, ale przyjemnością.
Nie wyobraża sobie pielęgnacji bez systematycznych peelingów. Uwielbia też masaże. „Tajski natychmiast poprawia kondycję skóry, ale również samopoczucie, dobrze robi na głowę” – wyjaśnia.
A kosmetyki? Nigdy nie kupuje kremów za 500 zł, bo wie, że równie dobre znajdzie na niższych półkach. Najbardziej kocha polskie marki. „Mam to po babci, która zawsze mówiła, że najlepsze kosmetyki są u nas. Wszystkie znajome Francuzki przyjeżdżały do nas po kremy” – tłumaczy.
Komentarze