Emilia ucieleśnia ideał brytyjskiej róży. Urodziła się i studiowała w Anglii, a dziś wciąż od hollywoodzkiego słońca woli swoje mieszkanie w deszczowym Hampstead w Londynie. Jak to u Angielki, jej skóra jest bardzo jasna, włosy proste, a uroda nie potrzebuje zbędnego sztafażu, by zachwycać innych. Wiadomo jednak, że nie ma róży bez kolców... Jak każda kobieta, Emilia musiała popełnić sporo urodowych gaf, by nauczyć się, czego potrzebuje jej skóra.
Podstawy pielęgnacji
Poranną i wieczorną pielęgnację cery Emilia zawsze rozpoczyna od oczyszczania skóry. „Oczyszczanie i nawilżanie to dwie czynności, które wykonuję, choćby nie wiem co” – przyznaje aktorka. Wie, że o piękną cerę trzeba powalczyć. Zwłaszcza że praca na planie daje w kość: często przeciąga się do późnych godzin nocnych lub zaczyna bladym świtem. Dlatego Emilia dba, by jej produkty pielęgnacyjne dodawały jej skórze choć odrobinę promiennego blasku. Gwiazda uwielbia lekkie formuły kosmetyków: żele do twarzy, kremy BB czy mgiełki. Co jeszcze? Emilia to zapracowana kobieta, dlatego ceni sobie rozwiązania 2w1. Poza tym zawsze dba o ochronę przeciwsłoneczną. Nawet w deszczowym Londynie.
Makijaż
„Pamiętam pierwszy raz, kiedy użyłam czerwonej szminki, i pierwszy raz, kiedy użyłam odpowiedniej czerwonej szminki” – ze śmiechem przyznaje Emilia. Gwiazda na czerwonym dywanie najczęściej prezentuje się w klasycznym makijażu z mocno podkreślonymi ustami, matowym wykończeniem i elegancką fryzurą. Na co dzień Emilii wystarczy maskara, błyszczyk i (wspomniany już) krem BB.
„Maskara sprawia, że przy mojej małej, okrągłej twarzy nie wyglądam jak dziecko” – wyznaje. A jeśli chodzi o makijażowe wpadki, to jej piętą achillesową jest eyeliner. Zapytana o to, co powiedziałaby samej sobie w młodości, mówi: „Wyluzuj z eyelinerem!” i wybucha śmiechem. Skąd my to znamy?
Królowa brwi
To przydomek nadany Emilii przez przyjaciół, którzy żartują, że jej brwi żyją własnym życiem. Gwiazda do tematu podchodzi z wielkim dystansem (zobacz koniecznie filmik z programu „Graham Norton Show”, w którym Emilia razem z Carą Delevingne dają popis ruszania brwiami w rytm muzyki). Ale nie zawsze aktorka lubiła swoje brwi. Jako nastolatka bardzo chciała je samodzielnie regulować. Wtedy do akcji wkraczała mama.
„Obiecywała, że jeśli nie będę ich sobie skubać, za rok zabierze mnie do profesjonalnego salonu kosmetycznego – wspomina. – Zawsze obietnica przesuwała się na kolejny rok”. I bardzo dobrze, bo dziś brwi to znak rozpoznawczy Emilii. Nie tylko dodają jej mimice ekspresji, ale są też po prostu piękne: gęste, naturalne i zadbane. Ideał.