Białko” ze „Służb specjalnych” całe tygodnie chodziła w dresach, poruszała się jak facet, musiała kląć, była ostra, bez zahamowań. „Często szczerze tego nienawidziłam” – wspomina Olga. Męska fryzura, styl bycia ściśle określony przez scenariusz sprawiły, że było zbyt dużo „Białka” w Oldze.
„Próbowałam jakoś odnajdywać w sobie kobiecość i dlatego kupowałam seksowne, wyzywające sukienki w ostrych kolorach i krojach. Pamiętam sylwestra, gdy zadziwiłam znajomych kreacją, którą trudno nawet nazwać sukienką – to była bardzo obcisła sukienka, mocno podkreślała moje umięśnione i świetnie wysportowane wówczas ciało”.
Gdy nie była na planie, to chciała epatować kobiecością i seksapilem. Za radykalnymi zmianami wyglądu, od których Olga Bołądź stała się wręcz specjalistką, nigdy jednak nie szła zmiana w sposobie myślenia.
„Eksperymenty z wyglądem pomagają aktorowi wejść w rolę na tyle mocno, by zagrać ją najwiarygodniej. Ale przecież po zejściu ze sceny chce wrócić do siebie prawdziwej” – mówi. Według niej zmiany w wyglądzie nie są wcale tak trudne do zaakceptowania. – „Wbrew pozorom wygląd to bardzo bezpieczna strefa. To tylko włosy, tylko ubrania, odwracalne sprawy. Z drugiej strony, mam dopiero 30 lat. Kiedy będę eksperymentować, jeśli nie teraz?”.
Upór i rozwaga
Za siłownią nigdy nie przepadała. Zresztą nigdy nie musiała szczególnie się z nią zaprzyjaźniać, bo matka natura nie była zołzą i nie poskąpiła jej figury. Nie miała również nigdy problemów z wagą. Dziewięć miesięcy po urodzeniu syna dostała propozycję zagrania „Białko” - ekstremalnie wyrzeźbionej, umięśnionej i wysportowanej agentki.
Dostała ją w momencie, gdy była w najsłabszej formie: po okresie ciąży i opieki nad małym synkiem. Z siłownią musiała się wręcz zżyć, gdyż osiągnięcie wymaganej formy wymagało od niej codziennych treningów, po 3-4 godziny. „To była prawdziwa rewolucja – mówi Olga. – Polubić miejsce, za którym się nie przepadało, i robić tam rzeczy, za którymi również się nie przepadało – kilka godzin każdego dnia przez 4 miesiące!”.
To, co ją motywowało, to oczywiście nadchodzące zdjęcia do „Służb specjalnych” oraz świadomość, że ma wreszcie okazję systematycznie dbać o ciało. „Dzisiaj jednak już wiem, że jeśli chce się zrobić w swoim życiu taką rewolucję z ciałem, to nie można tego robić bez dietetyka!”. Gdy trenowała, miała dietę opartą na produktach wysokobiałkowych, by osiągnąć odpowiednią wagę i zbudować mięśnie.
Schudła 5 kg, co przy tak szczupłej sylwetce i wzroście 171 cm było mocno zauważalne. Waga spadła do 52 kg, organizm pożarł tkankę tłuszczową i wszystko zamieniło się w mięśnie. Na początku była euforia z osiągniętego rezultatu i duma z faktu, że wytrwała. A do tego czuła się fantastycznie. Jednak rok po filmie przyszedł poważny kryzys.
„Zaczęłam mieć problemy ze zdrowiem. Czułam się źle, robiłam badania, bo podejrzewano u mnie problemy z tarczycą. Potem okazało się, że był to efekt całkowitej rezygnacji z tłuszczu. Wszystkie diety, które każą wyeliminować tłuszcz, to bzdura! Teraz mam w lodówce olej lniany i staram się jak najczęściej jeść awokado. Na szczęście kłopoty minęły”.
Zobacz także, co o sobie opowiedziały nam Julia Pietrucha i Cameron Diaz.
Komentarze