Z badań CBOS-u dowiadujemy się, że w miażdżącej większości domów to na kobietach wciąż spoczywa obowiązek ogarniania rzeczywistości. To głównie kobietom przypada w udziale opieka nad dziećmi, osobami niepełnosprawnymi, starszymi. Oprócz tego wciąż w ok. 80% domów to głównie kobieta wykonuje pranie i prasowanie. Codzienne porządki, zmywanie garów (w to wchodzi też obsługa zmywarki) to zadanie kobiet w ok. 60% domów.
To nie jest tak, że w pozostałych gospodarstwach kobieta sobie leży i pachnie – całkowitą odpowiedzialność za wyżej wymienione czynności mężczyźni przejmują tylko w 8-13% domów. Pozostały obszar obejmuje rodziny, w których partnerzy dzielą się obowiązkami.
Fakt, faceci mają na swoją obronę drobne i grubsze naprawy, bo w 80% domów to do nich należy wymiana uszczelki, naprawa gniazdka albo wykonanie telefonu do odpowiedniego fachowca (60%). Ale usterki zdarzają się z rzadka, a kuchnia i łazienka wymagają nieustannego sprzątania. Ubrania się brudzą codziennie i nie chcą się same prać, suszyć i prasować. I kto w większości domów bierze się za przyziemne czynności po prostu odruchowo? No, zgadnijcie. Nie ma nagród.
Warto zauważyć, że po urodzeniu dziecka następuje coś w rodzaju regresu. Badanie z 2015 roku, opublikowane w „Journal of Marriage and Family”, pokazało, że nawet w dotychczas bardzo partnerskich i sprawiedliwych układach udział facetów w obowiązkach domowych zmniejszał się po pojawieniu się bobasa. Psychologowie tłumaczą to tak, że dziecko zmienia dynamikę związku i zaczynamy nieświadomie odgrywać role obserwowane przez nas w naszym rodzinnym domu. Na przykład jeśli nasi rodzice tworzyli klasyczny patriarchalny układ, to po urodzeniu dziecka nasi partnerzy mogą mieć skłonność do wchodzenia w kapcie swojego ojca.
ZOBACZ TEŻ: Nierówności płci w pracy - dlaczego kobiety zarabiają mniej?
Nie chodzi o pomoc
W badaniach przeprowadzanych regularnie od kilkunastu lat obserwujemy rosnący obszar „wspólnoty”. To znaczy, że w danym gospodarstwie domowym nie ma jasnego podziału na to, kto się czym zajmuje, i sporo obowiązków wykonywanych jest wspólnie. Dzieje się tak w przybliżeniu w jednej trzeciej rodzin.
Pozornie wydaje się, że super, ale jak wiadomo, diabeł kryje się w szczegółach, czyli w tym przypadku w definicji pojęć. Z wypowiedzi „off the record” wiemy, że za sprawiedliwy podział obowiązków często uważa się sytuację, w której mężczyzna dużo pomaga w domu. Rozumiecie? Pomaga. Czyli dalej mamy panią domu, kierowniczkę tego całego zamieszania, która oprócz pracy zawodowej ma wszystkie domowe sprawy na głowie, ale jest w tej szczęśliwej (uwaga, ironia!) sytuacji, że ma w domu pomocnika.
Niesprawiedliwy podział obowiązków rodzi całkiem realne zagrożenia dla związku. Kobiety, które mają poczucie, że są bardziej obciążone, częściej czują się sfrustrowane, zestresowane, przemęczone, wypalone. Chodzi tu szczególnie o te obowiązki, których nie widać tak wyraźnie, a które wymagają nieustannego myślenia o innych i o domu. Właśnie to poczucie odpowiedzialności, które wciąż czai się z tyłu głowy i nie pozwala się wyluzować, sprawia, że czujemy się bardziej obciążone.
Nie chcemy tu obwiniać facetów. Wiele kobiet mniej lub bardziej świadomie przejmuje ster wraz ze wszystkim, z czym się to wiąże, bo tak zostały wychowane, bo daje to poczucie własnej wartości, bo inaczej nie potrafią. Albo nie nauczyły się negocjować.
Komentarze
~Mateusz, 2020-11-18 08:23:00
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?