Gdy spacerowali z Klarą, do Ani i Roberta podeszła ostatnio pewna kobieta. I poprosiła o zdjęcie. Robert już zaczął się szykować, gdy ona natychmiast zareagowała, mówiąc: „Ale ja chcę mieć pamiątkę z Anią, cóż mogę poradzić, że wolę zdjęcie z żoną”. I zaczęła się śmiać. „Oczywiście, że ludzie częściej chcą robić zdjęcie z Robertem, proszą o autograf. Ale zdarzają się w naszym życiu i takie zabawne sytuacje” – mówi WH Ania Lewandowska. I choć podchodzi do nich ze sporym dystansem i śmiechem, to trzeba przyznać, że od zawsze pracowała i wciąż pracuje na własny wizerunek. Kobiety, która nie jest jedynie żoną jednego z najlepszych piłkarzy świata, bo od początku miała pomysł na siebie. A że ten pomysł kapitalnie idzie w parze z tym, co robi mąż – nic, tylko się cieszyć, że – jak mówi Ania - „Team Lewandowskich nie osiada na laurach, tylko wciąż poszukuje nowych wyzwań”.
Znajdź swoją pasję
Przyspieszony kurs samodzielności przeszła w dzieciństwie. Właśnie stawała się nastolatką, gdy rodzinna sytuacja zmusiła ją do tego, by w jakimś sensie wziąć odpowiedzialność za siebie, mamę i brata. „Nie chcę tego opowiadać, nie lubię wracać do tamtych chwil, ale tak, to prawda, że był taki moment, w którym życie dorastającej dziewczynki wywróciło się do góry nogami. Było trudno, ale dziś jestem zdania, że – jak to mówią – co cię nie zabije, to cię wzmocni. Wyszłam z tego doświadczenia doroślejsza i z poczuciem, że nie warto płakać nad losem, tylko trzeba brać sprawy w swoje ręce” – mówi Ania. Tak narodziła się w niej „fighterka”, dziewczyna, która nigdy się nie poddaje i ciągle podnosi sobie poprzeczkę.
ZOBACZ TEŻ: Anna Lewandowska w Women's Health - backstage sesji okładkowej [wideo]
Za sprawą mamy i wujka trafiła na zajęcia karate. Po jakimś czasie wiedziała, że sport to jest to, co chce robić w życiu. Porzuciła pielęgnowane w zgodzie z rodzinną tradycją plany o łódzkiej Filmówce i postanowiła zostać sportsmenką. Sporo to wymagało wysiłku, bo przecież cała rodzina Ani Lewandowskiej to artyści. Mama, Maria Stachurska – reżyserka i producentka, tata, Bogdan Stachurski – operator filmowy, ojciec chrzestny Jacek Bławut – reżyser. Miała naturalnie iść w ich ślady, jednak zmieniła scenariusz na życie i postanawia, że Filmówki nie będzie, bo woli zająć się sportem.
Trenowała, zdobywając kolejne tytuły w swojej karierze, także jako reprezentantka Polski w karate tradycyjnym. Wywalczyła 38 medali: na mistrzostwach Europy, mistrzostwach świata i na mistrzostwach Polski. A przecież pracowała nie tylko na nie, ale też na życie, takie codzienne.
„Wyrosłam w domu, w którym były pieniądze, ale potem nagle ich zabrakło. I trzeba było sobie jakoś radzić”. Ze sportu miała stypendium, a parę dodatkowych groszy wpadało z jej dorywczej pracy, gdy trenowała dzieci w Pruszkowie i Podkowie Leśnej. Opowiada o tamtych czasach z wielką dumą, nie ze smutkiem. „Bo to szkoła samodyscypliny i kurs zdrowego stosunku do pieniędzy, który uczy, że nic nie jest w życiu dane raz na zawsze, że na wszystko trzeba nieustannie pracować, i że pracując nie należy tego robić tylko dla pieniędzy. Jeśli coś robisz z pasją, nie czujesz poświęcania się, lecz satysfakcję, a przy okazji zarabiasz. Chciałabym i myślę, że pozwolę w przyszłości mojej córce, by jako młoda dziewczyna próbowała zarabiać swoje pieniądze” – podkreśla Ania.
Komentarze