W środę, 5 czerwca, odbyła się premiera nowego sezonu serialu Black Mirror. Zgodnie z tradycją, Netflix udostępnił nam cały sezon (3 odcinki) za jednym zamachem. W bohaterkę jednego z odcinków wcieliła się Miley Cyrus, piosenkarka, która - jak mogłoby się wydawać - już dawno zakończyła swoją przygodę z aktorstwem.
Miley Cyrus w Black Mirror
W odcinku zatytułowanym „Rachel, Jack i Ashley Too” Miley wciela się w postać Ashley, znanej piosenkarki, bogini tysięcy nastolatek. Ashley jest tak popularna, że ma nawet swojego robota-sobowtóra, którego może sobie sprawić każda oddana fanka.
ZOBACZ TEŻ: Woody Allen szykuje nowy film. Christoph Waltz w roli głównej
Sława, pieniądze i uwielbienie fanów. Brzmi jak szczyt marzeń artysty? Nie dla Ashley. Piosenkarka po zejściu ze sceny marzy o całkowicie innej karierze, pozbawionej kiczu i sztucznego uśmiechu. Gwiazda boryka się z wieloma problemami - od narkotyków po depresyjne myśli.
W wywiadzie dla The Guardian Miley ujawniła, że postać Ashley została napisana w oparciu o jej osobistą historię. „Ashely O jest częściowo wzorowana na mojej osobie. Pracowałam nad jej kreacją razem z reżyserem i resztą ekipy. Podzieliłam się z nimi moimi doświadczeniami”.
A dzielić się jest czym. W końcu Miley przeszła długa drogę, zanim stała się tym, kim jest teraz. Zaczynała jako główna bohaterka sitcomu dla nastolatków, Hannah Montana. Produkcja odniosła duży sukces na całym świecie, a sama Miley była z nią kojarzona przez wiele lat. Gdy w pewnym momencie postanowiła się skupić na rozwoju solowej kariery, przy okazji stopniowo zmieniając swój wizerunek, niektórzy fani nie mogli jej tego wybaczyć. "Ta uśmiechnięta dziewczyna z kolorowego liceum chce nagle śpiewać o seksie?" Naprawdę trudno się dziwić, że Miley z łatwością poradziła sobie z rolą Ashley. Ona zna ten świat od podszewki.
Komentarze