"Nie wiem, czy to dla mnie”!
To było pierwsze, co pomyślała Marta, gdy stanęła w sali pełnej luster i próbowała wykonać pierwsze ćwiczenia na rurce. Rzuciła okiem na siebie, a kątem oka na instruktorkę pole dance z pięknie wyrzeźbionym ciałem i równie piękną umiejętnością panowania nad nim. Miała 3 miesiące, by zbliżyć się do takich efektów, a stawką była wymagająca i ciekawa rola tancerki w klubie go-go w filmie „Gejsza”.
Zależało jej, więc podjęła wyzwanie. „Byłam rozczarowana sobą i swoimi niedoskonałościami” – mówi aktorka. Trochę też przerażona na myśl, jaki ogrom pracy ze swoim ciałem trzeba będzie wykonać. Do domu wracała posiniaczona, ręce bolały, na dłoniach pojawiły się odciski. A potem znów miała pod górkę – rozchorowała się i ćwiczenia trzeba było zarzucić na pewien czas. Ciało szybko zemściło się , ale wtedy przekonała się , że chyba woli, gdy jest kobiece, nie do końca wyrzeźbione.
Najważniejsze, by było wiarygodnym narzędziem w graniu roli dziewczyny z klubu go-go. „Przeczytałam wówczas książkę Saszy Różyckiej »Wenus bez futra«, w której autorka, opisując swoje doświadczenia w pracy w takim klubie, dochodzi do wniosku, że ciało nie musi być perfekcyjne, by było piękne, że takie, które ma mankamenty, swoje tajemnice, bywa ciekawsze i może – co w przypadku aktorki jest niezwykle cenne – wyrazić nawet więcej”.
Uparta jak Marta
Przyznaje bez wahania, że upór to fundamentalna cecha jej charakteru. I od razu zaznacza, że w takim samym stopniu jest jej wadą, co zaletą . „Gdy parę lat temu zaczęłam ćwiczyć trening interwałowy, byłam tak zdeterminowana, że nie odpuściłam ani jednego dnia, choć trenerka zalecała ćwiczyć co drugi. Skończyło się niezbyt dobrze, bo zamiast ukształtować sylwetkę , nabrałam masy mięśniowej, a nie o to mi chodziło” – przyznaje szczerze aktorka.
Z drugiej jednak strony podkreśla, że ów upór jest motorem wielu działań, również ćwiczeń. „Grałam w Teatrze Kwadrat spektakl »Przez park na bosaka« – wspomina Marta. – To jest taka rola, gdzie przez 30 pierwszych minut nieustannie biegam i coś mówię , przestawiam, układam, cały czas gdzieś się spieszę . Po pierwszej próbie zlałam się potem i nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa”.
Wtedy powiedziała sobie: „dość lenistwa” i ruszyła z treningami. „Po kilku miesiącach ta scena w spektaklu jest dla mnie lekka jak piórko. Widz również to czuje. Łatwiej mu uwierzyć , wejść w historię , którą mu przedstawiamy” – mówi Marta.